ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mayall, John  ─ The Turning Point w serwisie ArtRock.pl

Mayall, John — The Turning Point

 
wydawnictwo: Polydor 1969
 
1. "The Laws Must Change" [7:21]
2. "Saw Mill Gulch Road" [4:39]
3. "I'm Gonna Fight For You J.B." [5:27]
4. "So Hard To Share" [7:05]
5. "California" [9:30]
6. "Thoughts About Roxanne" [8:20]
7. "Room To Move" [5:03]
 
Całkowity czas: 47:24
skład:
John Almond – flute, saxophone, alto saxophone, tenor saxophone, mouth percussion / Jon Mark – acoustic guitar / John Mayall – guitar, harmonica, keyboards, tambourine, vocals, slide guitar, mouth percussion / Steve Thompson – bass guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
31.10.2012
(Recenzent)

Mayall, John — The Turning Point

 

Wczesną wiosną 1969 roku przestał istnieć zespół John Mayall’s Bluesbreakers. Przestał nie dlatego, że założyciel i podpora grupy doszedł do wniosku iż formuła się wyczerpała. Nic z tych rzeczy. Przecież właśnie sporym sukcesem zakończyła się promocja muzyki grupy na rynku amerykańskim. Więc dlaczego? Ano z prostych względów – John Mayall się po prostu wkurzył. Najzwyczajniej i po ludzku się wściekł. Bo Mick Taylor, gitarzysta Bluesbrakersów (i następca słynnego Petera Greena, a co!) stwierdził, że i owszem muzyka bluesowa jest fajna, ale dziewczyny, zabawa, odrzutowce i posiadłości też są fajne. I odszedł do … The Rolling Stones. Gdzie właśnie zrobiło się miejsce po tym, jak Brian Jones popadł w niełaskę The Glimmer Twins i został wywalony z zespołu.

Stonsi jak wiadomo, zwłaszcza te dwa szczwane lisy, jakimi są Jagger i Richards nie robią nic bez przygotowania. Zatem – jak już postanowili, że Jones odejdzie – zaklepali sobie Micka Taylora jako następcę w największym rockandrollowym zespole świata. Pozbawiając jednocześnie Bluesbrakersów prowadzącego gitarzysty. Toż nie ma się co dziwić, że John Mayall się wściekł. Najpierw Clapton i Bruce (ci spitolili do Cream). Potem wspomniany Peter Green i jakby nie patrzeć Mick Fleetwood (ta dwójka założyła sobie Fleetwood Mac). I na koniec jeszcze Taylor. Nosz ile można??!!

Na szczęście „brytyjski ojciec białego bluesa” (jak o nim mówią gdzieniegdzie) jest uzależniony od muzyki. No i z niej żyje, fakt. Więc od razu powołał do życia nowy projekt, choć tym razem… pod własnym nazwiskiem. Bez dodatkowego ozdobnika w postaci „’s Bluesbreakers”. Zdecydował jednocześnie trochę odświeżyć (i zarazem złagodzić) brzmienie zespołu rezygnując z ciężkiego gitarowego brzmienia na rzecz akustycznych instrumentów. Skutkiem tych decyzji był koncertowy album The Turning Point, nagrany w lipcu 1969 roku w słynnym, należącym do Bila Grahama klubie Filmore East w Nowym Jorku. Wyprodukował go Eddie Krammer, realizator takich kamieni milowych rocka, jak Dwójka Zeppelinów czy Electric Ladyland Hendrixa. Słowem – same pozytywy.

Płytę wypełniła muzyka bardzo zwarta stylistycznie. Blues, połączony chwilami z boogie, całość oparta na schemacie typowym dla albumów tego gatunku. Wśród kompozycji przeważają utwory napisane wyłącznie przez Mayalla, jedynie przy dwóch z nich maczał palce inny członek zespołu. Ta prostota jest zatem siłą The Turning Point. Siedem utworów, większość znacznie przekraczająca standardową długość piosenki radiowej. Swoboda improwizacyjna, spora radość z grania, popisy wykonawców, oczywista chrypka w głosie – a jakżeby inaczej – wokalisty.  Wśród utworów – nawiązanie do postaci jakże ważnej dla Mayalla: kolejny blues poświęcony J.B. Lenoirowi (I’m Gonna Fight For You J.B.), zmarłemu dwa lata wcześniej bluesmanowi, na którego twórczość John Mayall wielokrotnie się powoływał. Znowu przejmująco wybrzmiewa w nim saksofon. Świetny kawałek. Albo otwierający album blues The Laws Must Change –solo na flecie kontrapunktowane harmonijką brzmi w nim po prostu uskrzydlająco. I najbardziej rozimprowizowana California. Jest w tym nagraniu taka delikatność i zarazem taki ukryty pazur, że nie sposób przejść obojętnie. Znowu flet (taki andersonowski w swoim wydaniu), znowu harmonijka, znowu brzmienia rodem z … zaraz, zaraz, toż to czasy King Crimson miały dopiero nadejść… Uff…

Ano taki to, przyjemny, dobrze brzmiący album. Zapomniany po latach, ale… w końcu to klasyka bluesa. Gdyby wszyscy o nim mówili, to gdzie byłoby jego miejsce? Ostatecznie – to nie dla wszystkich muzyka…

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.