ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Anglagard ─ Viljans Öga w serwisie ArtRock.pl

Anglagard — Viljans Öga

 
wydawnictwo: Anglagard Records 2012
 
1. Ur Vilande
2. Sorgmantel
3. Snårdom
4. Längtans Klocka
 
Całkowity czas: 57
skład:
Mattias Olsson: drums, percussion and noise
Johan Brand: bass and Taurus
Thomas Johnson: Pianos, Mellotrons and synths
Jonas Engdegård: guitars
Anna Holmgren: flute and saxophone
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,4
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,16

Łącznie 28, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
14.10.2012
(Recenzent)

Anglagard — Viljans Öga

Początek lat 90. był złotym okresem Nowej Progresji. Nagle dowiadywaliśmy się o istnieniu dziesiątek młodych zespołów progresywnych, pochodzących z różnych krajach i grających w różnych stylach, ale niezmiennie na wysokim poziomie. Ze szczególną radością odkrywaliśmy wykonawców starających się z maksymalną wiernością odtworzyć klimat i brzmienie złotych lat 70. (a nie, jak twórcy neoprogresywni lat 80., to brzmienie upraszczać i unowocześniać). Otóż w krótkim czasie w Szwecji pojawiły się aż trzy takie zespoły – osadzone bardzo mocno brzmieniowo w latach 70., inspirujące się głównie wczesnym i środkowym King Crimson, i wykorzystujące klasyczne progresywne instrumentarium z melotronem na czele. Przypomnijmy ich nazwy: Landberk, Anekdoten, Änglagård. Z tej trójki Änglagård był pierwszy – i najlepszy. Ich debiutancki album Hybris znokautował konkurencję, wygrywając niemal wszystkie plebiscyty na progresywną płytę roku – tak świeża była to muzyka, tak misterne kompozycje i porywające wykonanie (a w skład sekstetu wchodzili muzycy nie mający jeszcze dwudziestu lat). Niestety, zespół nie przetrwał sukcesu. Nagrał jeszcze jeden album studyjny, odpowiednio nazwany Epilog, i się rozwiązał. Nie wznawiane płyty osiągały horrendalne ceny na eBayach, i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek usłyszymy jeszcze nową muzykę Änglagård.

Przyznaję, że sam bez specjalnych emocji podszedłem do wiadomości o reaktywowaniu grupy w tym roku. Zbyt wiele takich reaktywacji było tylko odgrzewaniem kotleta, zbyt często nowa płyta była tylko bladym cieniem dawnej świetności. Nie miałem wielkich oczekiwań. Tymczasem... Viljans Öga brzmi tak, jakby w ogóle nie było tych osiemnastu lat przerwy. Jakby Epilog był wczoraj. Ok – zamiast sekstetu jest kwintet, nie ma wokalisty Torda Lindmana. W związku z tym wszystkie utwory są instrumentalne, ale przecież i na poprzednich dwóch płytach partie wokalne były akcydensem.

Natomiast wszystkie istotne elementy stylu Szwedów (naprawdę unikatowego i niepodrabialnego, choć znalazło się paru próbujących go podrobić) znalazły się na Viljans Öga. Kompozycje – rozbudowane, o zmiennym nastroju, umiejętnie dawkujące momenty burzy i wyciszenia. Brzmienie – głęboko zanurzone w tradycji rocka progresywnego, ale i skandynawskiego folku, wykorzystujące obficie melotron, gitarę akustyczną i flet. Flet Anny Holmgren jest w ogóle kluczowym instrumentem na płycie, prowadząc główną linię melodyczną (choćby w Ur Vilande) i wychodząc na pierwszy plan w licznych momentach wyciszeń, czy raczej budowania nastroju przed burzą. Poza bowiem Snårdom wszystkie utwory zaczynają się od spokojniejszych, wręcz bukolicznych fragmentów; ciężka artyleria wchodzi dopiero potem. Jednak nawet w partiach zdominowanych przez hałas gitary, basu i perkusji ich kanonadę łamie wejście fletu czy wiolonczeli, nadając karmazynowemu brzmieniu Szwedów zupełnie indywidualnego rytu. A wspomniany Snårdom jest chyba moim ulubionym utworem na płycie – po kilku minutach ze zgiełku wyłania się przepiękny pasaż gitarowy, będący głównym motywem utworu, i który później jest przetwarzany na gitarze akustycznej, flecie i wiolonczeli, aby na koniec powrócić w pierwotnej formie.

Trudno było wierzyć, że Änglagård wróci z uśpienia (Ur Vilande po szwedzku); ale tym bardziej trudno było marzyć, że po reaktywacji nagra płytę niczym nie ustępującą legendarnym już poprzedniczkom sprzed dwudziestu lat. Viljans Öga taką jest.. Powrót roku – i chyba płyta roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.