ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Bon Iver ─ Bon Iver w serwisie ArtRock.pl

Bon Iver — Bon Iver

 
wydawnictwo: 4AD 2011
 
1. "Perth" [4:22]
2. "Minnesota, WI" [3:52]
3. "Holocene" [5:37]
4. "Towers" [3:08]
5. "Michicant" [3:42]
6. "Hinnom, TX" [2:45]
7. "Wash." [4:59]
8. "Calgary" [4:10]
9. "Lisbon, OH" [1:33]
10. "Beth/Rest" [5:17]
 
Całkowity czas: 38:58
skład:
Justin Vernon – banjo, bass, choir, chorus, cymbals, drums, ebow, finger cymbals, guitar, baritone guitar, electric guitar, nylon string guitar, hands, Korg M1, piano, tremolo, vocals / Matt McCaughan – drums, snare drum, handclapping, Roland 909 / Sean Carey – chorus, drums, processing, vibraphone, voices / Colin Stetson – clarinet, flute, alto saxophone, baritone saxophone, bass saxophone, saxophone / Greg Leisz – pedal steel guitar / Michael Lewis – alto saxophone, soprano saxophone, tenor saxophone, saxophone / Rob Moose – horn arrangements, string arrangements, viola, violin / Carmen Camerieri – French horn, piccolo trumpet, trumpet / Mike Noyce – voices
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,6

Łącznie 17, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
27.01.2012
(Recenzent)

Bon Iver — Bon Iver

Myślę sobie nad ilustracją, która może najpełniej opisywać muzykę z tego albumu. Może to będą stare kodakowskie slajdy, takie jeszcze z lat pięćdziesiątych, którym kolory wcale nie zblakły, a ogląda się je z przejmującym westchnieniem utraty tych wszystkich chwil, co bezpowrotnie i tak szybko minęły, iż znikają powoli nawet z pamięci jeszcze żyjących świadków tamtych zdarzeń. O tak, zdecydowanie – ten nastrój samochodów z białymi oponami o pół metra za szerokich z pewnością musnął niejedną słuchaną właśnie nutę.

Albo wybierzmy czarno – białe fotografie naszych miast. Zamglone szyby aut, śpieszący dokądś ludzie, słońce ledwo przebijające się przez zasnuty smogiem horyzont, reklamy na autobusach, szum rozmów i huk silników. Nad głowami schodzi do lądowania kolejny Wizzair… Eee, nie, to raczej nie pasuje. A zresztą, może nie mam racji?

Muzykę Bon Iver (raczej to w obecnej chwili nazwa projektu niż pseudonim Justina Vernona, choć ostatecznie tej pewności to do końca nie mam) w obecnych czasach dyskwalifikuje wszystko. Takich płyt się po prostu nie nagrywa. Irytująca jest ta radość, jaką niesie słuchanie poszczególnych utworów: z każdą nutą, z każdą upływającą sekundą będziecie się coraz bardziej uśmiechać, nucąc pod nosem tekst Perth. Specyficzne nagranie. Gitara, taka ostentacyjnie zwyczajna, werble, przypominające jakieś późnobarokowe zdarzenia sprzed wieków i symfoniczny rozmach, żywcem zerżnięty z romantycznych uniesień Rachmaninowa -  tak można, siląc się na pretensjonalność zdefiniować ów kawałek otwierający album. Rzut oka na wytwórnię – no tak, nazwa 4AD wszystko tłumaczy. Label Ivo Watts-Rusella słynie z takich twórców, którym z biegiem naszego blichtrowego życia niekoniecznie po drodze.

Tych piosenek na albumie jest dziesięć. Takich samych, ale nie tożsamych. Zbudowanych wg podobnych schematów, ale z każdym słuchaniem pozwalającym odkryć kolejne, zakamuflowane dotąd piękno. Bo że piękno istnieje – tego udowadniać nie trzeba: wspomniana akapit wyżej radość i uśmiech jest jego wyraźnym dowodem.

Właściwie każdy kawałek z Bon Iver jest wyjątkowej urody. Prym oczywiście wiedzie tu melodia. Ale taka niewymuszona, żadnej w niej złośliwości, czy tajemnego umartwiania na siłę. Nie tędy droga. Dlatego też uważam, że dziś takich płyt się po prostu nie nagrywa. Bo świat się tak dziś zapętlił w tej samotności w tłumie, iż spoglądanie na otaczających nas ludzi jak na zwykłych, miłych sąsiadów jest po prostu passe (a w nosie mam, czy to jest modne tudzież aktualne słowo w obecnej gwarze naszego wszechświata). Spójrzcie na twarze współpasażerów z metra lub tramwaju, poszukajcie tego wzroku osób ukrytych w dźwiękach otumaniających ich ipodów czy innych multimedialnych gadżetów: jesteśmy dla nich tłem, szarym rozmazanym obrazem tej rzeczywistości, ani na nas nie spojrzą (a jak spojrzą, to jakbyśmy byli przeźroczyści), skryci w nutach swoich nie-reali, aby szybciej wpiąć się w sieć i zaistnieć na blogu, fejsie lub innym monstrum, gdzie kilka liter lub znaków zmienia ich nagle w człowieka. Tylko tam jest życie, a tu… szara rzeczywistość, którą należy zaakceptować i zdusić w sobie krztyną industrialnej sieczki, potwierdzającej nasze wrażenie, że dla tego świata nie warto istnieć.

I to przecież nieprawda. Świat jest i piękny, i okropny zarazem. O nie, nie jest też wyważony, ale ostatecznie to od nas zależy, ile własnej pracy w owo poszukiwanie i kształtowanie piękna włożymy. Jedni ograniczają się do minimum, innym spod ręki bezwiednie wychodzą dzieła zabójczo urokliwe. Takiej, jak Bon Iver, nie pasujący tu i będący zarazem absolutnie doskonałą produkcją naszych czasów. Nie jest płytą z kosmosu, więc osłuchany meloman znajdzie na tym albumie szereg odniesień do muzyki popularnej ostatnich czterdziestu bez mała lat. Mamy tu brzmienia rodem z Crosby Stills Nash & Young, tyle, że zaadaptowane na potrzeby XXI wieku. Są fortepianowe odnośniki do Eltona Johna (a raczej solowego Dona Henleya), aczkolwiek zsyntezowane do poziomu alt-countrowego grania Kurta Wagnera z Lambchop. Jakby tego mało było - gdzieś w okolicach pojawiają się harmonie głosowe rodem ze Stinga tudzież … Petera Gabriela czy innego Mr Mister. Wszystko skutecznie poukładane we właściwy wzór, który po pierwszym i setnym słuchaniu wydaje się oczywisty i poukładany. Aż chce się wracać. I powinno się jak najczęściej. Bon Iver nagrali album lepszy, niż na to zasługujemy. I to jest nadzwyczajna perspektywa…

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.