ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Xanadu ─ The Last Sunrise w serwisie ArtRock.pl

Xanadu — The Last Sunrise

 
wydawnictwo: Progrock Records 2011
 
1. Piece Of Mind [3:57]
2. Dark Shadows [5:28]
3. Miles Away [5:00]
4. Violent Dream Part I [10:07]
5. One Moment [6:54]
6. Vicious Circle [3:51]
7. The Last Sunrise [10:14]
 
Całkowity czas: 45:35
skład:
Michał “Mish” Jarski – vocals / Przemek Betański - guitar / Janusz Glon – guitar / Adam Biskup – bass / Hubert Murawski – drums / Guests: Paweł Balcer – keyboards / Paulina Tomaszewska – vocals / Marcin Grzella – keyboards, acoustic guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,8
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,7

Łącznie 25, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
03.10.2011
(Recenzent)

Xanadu — The Last Sunrise

Na początek kilka podstawowych faktów. W latach dziewięćdziesiątych istniała grupa Xanadu, która w ogólnej pamięci fanów przetrwała do dziś głównie z tego powodu, że jej wokalistą, basistą i klawiszowcem był znany dziś z Riverside, Mariusz Duda, z którym muzycy zarejestrowali albumy: Najdalszy brzeg (1995) i Wczorajsze ślady (1996). Na płytach tych występował także perkusista, Hubert Murawski, który dziś jest naturalnym łącznikiem między tym „starym” Xanadu (jak to określają muzycy na swojej stronie), a jego wersją współczesną. A o tej możemy mówić od 2008 roku. Dwa lata później artyści nagrali małą płytkę Violent Dream, będącą niejako zapowiedzią recenzowanego tu albumu, wydanego zresztą przez, znaną w świecie progresywnego rocka, amerykańską wytwórnię ProgRock Records. Ze spraw wstępnych wyjaśnijmy jeszcze jedno – muzycy wcale nie mają zamiaru „wozić” się na wspólnej przeszłości z Dudą. Wręcz przeciwnie – mam wrażenie (patrząc choćby na jakieś skrawki materiałów promocyjnych w sieci i podpierając się moją krótką rozmową z wokalistą formacji), że chcą się od niej odciąć, daleko pozostawiając za sobą.

Trudno jednak, słuchając The Last Sunrise, uciec od muzycznych skojarzeń z naszą eksportową formacją pochodzącą z Warszawy. Wiem, że ostatnimi czasy, porównywanie do Riverside nowych kapel parających się tzw. progresywnym graniem, staje się już dla nich przekleństwem. Cóź, chęć wyjścia z cienia jakiejś szuflady jest i powinna być celem nadrzędnym… Z drugiej strony, rolą recenzenta jest pokazanie potencjalnemu słuchaczowi, w możliwie najprostszy sposób (żeby nie powiedzieć na skróty), z jaką muzyką może już niebawem obcować.

Tymczasem już pierwsza kompozycja, Piece Of Mind, ma prawo przywoływać muzykę Riverside. Mocne gitarowe riffy, nerwowy rytm, napędzający całość wyrazisty i intensywny bas oraz klawiszowe tło inspirowane poczynaniami Porcupine Tree są dosyć jednoznaczne. Dodatkowo, Michał „Mish” Jarski, na sam koniec tego - co by nie powiedzieć – bardzo zgrabnego i treściwego numeru, flirtuje z mocnym, ocierającym się niemalże o growl śpiewem, stosując patent, wspomnianego tu już kilka linijek wyżej, wokalisty. Żeby było ciekawiej – posłuchajcie proszę Jarskiego śpiewającego w One Moment, zaraz na początku kompozycji, wers „For just one minute of life”… Skojarzenia też płyną jakby w jedną stronę…  Zamykając już temat zespołu na „R” dodam tylko, że i w solowych partiach gitary możemy doszukać się lekkich nawiązań do stylu gry Grudzińskiego, choćby w krótkim i świetnym solo z Miles Away.

Dobra, tyle o „demonach Riverside”, których nie udało się do końca odrzucić. Spójrzmy nieco szerzej na muzykę zaproponowaną przez Xanadu. Muzykę, której z pewnością nie można nazwać progresywnym metalem. Jest bowiem w ich dźwiękach bardzo dużo klimatyczności, melancholii oraz swoistego patosu i majestatyczności. Daleko może im stylistycznie do mistrzów klimatycznego, metalowego grania spod znaku Anathemy, czy Katatonii, jednak sposób budowania nastroju musi budzić szacunek. Te cechy uwydatniają szczególnie takie utwory, jak Dark Shadow, One Moment i The Last Sunrise. One też pokazują, jak ogromną rolę w ich muzyce odgrywają instrumenty klawiszowe (co ciekawe, grupa nie ma w składzie stałego klawiszowca, instrumenty te obsługiwane są przez gości). Warto też dodać, że kapela ma w zestawie aż dwóch gitarzystów, co niewątpliwie podkreśla bogactwo brzmienia (tak przy okazji, Xanadu to ponoć metafora... bogactwa). I skoro mowa o nim – najlepiej odzwierciedla je kompozycja tytułowa, w której usłyszymy i gitarę akustyczną, i loopy, i żeński wokal Pauliny Tomaszewskiej Ogromną siłą Xanadu są naprawdę ciekawe i zapamiętywalne rozwiązania melodyczne (doprawdy ładne sola), solidna produkcja oraz interesujący wokalista z szeroką gamą możliwości interpretacyjnych.

Nie wiem czy im się uda, tym bardziej że ich propozycja do najbardziej odkrywczych nie należy. Niemniej, w kategorii melodyjnego i klimatycznego progrocka podlanego metalowym sosem stworzyli dzieło bardzo równe i bez słabych punktów, któremu warto dać szanse. I zauważyć w  tegorocznych podsumowaniach. 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.