Kto powiedział, że w moim odtwarzaczu mogą gościć tylko płytki z prog-, art-, symphonic- czy post- rockiem. Czasami warto się odkazić czymś diametralnie innym. Prostszym? Bez wielkiego zadęcia i muzycznej pseudofilozofii? Być może. Zresztą ponoć muzyka dzieli się tylko na dobrą i złą. A album Metamatyka należy bez wątpienia do tej pierwszej grupy.
Stop Mi! to młody warszawski zespół założony ledwie 3 lata temu. Ma na swoim koncie dwie EP-ki oraz ten, wydany w ubiegłym roku, debiut. Debiut, który odpala swoje najfajniejsze działa już na samym początku, zgodnie z zasadą „hitchcockowego trzęsienia ziemi”. Otwierający całość Metroland ma bowiem to, co jest największą siłą formacji. Świetną melodię, niesamowitą nośność, wręcz taneczny rytm i… jakąś unoszącą się nad tym wszystkim niezwykłą nostalgię. Być może to zasługa głosu Macieja Faryny, a może rockowych, jednakże podszytych sporą dawką elektroniki, aranżacji, sięgających gdzieś w lata osiemdziesiąte. A może… Nieważne. Przy kawałku można i potańczyć, i chwilę się zatrzymać przy jakże wymownych i gorzkich słowach refrenu. Tym bardziej, że kolejny w zestawie – równie przebojowy – Życie jest gdzie indziej, choć już stonowany, intryguje i lekko wzrusza tekstem o powrocie do młodości. Jakoś tak cukierkowo i łzawo się zrobiło? Spokojnie, bo choć Stop Mi! zaliczani są do worka indie – rock, w którym znajdziemy na przykład elementy muzyki tanecznej, punku czy new romantic, to tak naprawdę rockowcy z krwi i kości, którzy potrafią użyć gitary w ciekawy sposób. Tak jak w szybkim i nośnym Kodzie kreskowym miłości, będącym zjadliwą kpiną ze współczesnych mediów, czy jak w utrzymanym w podobnej stylistyce kawałku Być jak James Bond. Najwięcej jednak rockowego żaru mamy w kompozycji tytułowej, rozpoczętej perkusyjną kanonadą. Kompozycji, w której skontrastowano połamaną rytmicznie zwrotkę z rozleniwiającym, „smyczkowym” wręcz refrenem. Mocne są też Zakazane emocje, gdzie w oddali doszukamy się inspiracji Irlandczykami z U2. No i jest wreszcie na sam koniec dwuczęściowa – jak napisali artyści w książeczce: liryczna i energetyczna – Metamorfoza. Jej pierwsza odsłona, bardzo klimatyczna, zdominowana jest głosem czytającego tekst Roberta Czebotara, druga – emocjonalna i z klasyczną dla… progresywnego (a jednak!) rocka wzniosłością. Obie części pokazują, że kwartet potrafi także pogrzebać przy dłuższych nieco formach. Sam album, wydany przez Agorę, zyskał dodatkowo piękną oprawę graficzną z bogatą, „komiksową” książeczką.