ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Beyond Dawn ─ Revelry w serwisie ArtRock.pl

Beyond Dawn — Revelry

 
wydawnictwo: Misanthropy 1998
 
1. Love's (Only) True Defender [3:22]
2. Tender [4:10]
3. Resemblance [4:49]
4. Stuck [7:54]
5. Three Steps for the Chameleon (How to Seduce Modesty) [4:42]
6. I Am a Drug [5:49]
7. Breathe the Jackal [4:44]
8. Life's Sweetest Reward [5:09]
9. Chains [3:48]
10. Phase to Phase [8:14]
 
Całkowity czas: 52:41
skład:
Tore Gjedrem – bass, backing vocals; Petter Haavik – electric guitars, samples, programming; Espen Ingierd – vocals, electric guitars, programming; Einar Sjursø – drums.

Arnt Martin Brynildsen – trombone; Tarjei E. Krogh – additional samples and programming; Naoki Kita – violence on "Tender"; Kate Havnevik – additional vocals on "Three Steps for the Chameleon"
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,3

Łącznie 6, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
10.03.2011
(Recenzent)

Beyond Dawn — Revelry

Wystarczy przypomnieć sobie losy Anathemy lub The Gathering, by nie dziwić się drodze, którą obrała formacja Beyond Dawn. Coraz łagodniejsze pomysły kazały przejść norweskiemu zespołowi szlakiem od dźwięków nie tylko ponurych, ale i nader brutalnych, ku obszarom niesąsiadującym nawet z radykalnymi odmianami rocka. Jednak od rzeczonych grup Beyond Dawn odróżniają nade wszystko dwa fakty: ciekawsza muzyka i bez porównania mniejszy rozgłos.

„Revelry”, druga długogrająca płyta w dorobku Norwegów, jest podobnie jak „The Silent Enigma” i „Eternity” Anathemy świadectwem fazy przejściowej. Jeszcze przytłaczająca, ale mniej niż debiut, niemal pozbawiona warczeń, wypada z metalowej szuflady. Częstokroć jej ciężar wydaje się bliższy ciężarowi grupy Swans, wyraźnie słyszalnej w kompozycjach Beyond Dawn; zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę głębokie i mocno się niekiedy kojarzące z Michaelem Girą partie wokalne Espena Ingierda.

Bo w równym co doom metal stopniu zawiera „Revelry” mroczny post-punk i nietuzinkowy art rock. To zresztą tylko niezobowiązujące podpowiedzi, z czym skojarzyć można muzykę Nordyków: niczym wspomniani już Swans albo na przykład Tuxedomoon – miłośnikom których warto polecić twórczość formacji – zespół z północy zaproponował koncepcje na tyle osobne, że uciekające łatwym klasyfikacjom. „Dwójkę” Beyond Dawn trudno uznać za zjawisko aż tak ważne jak dzieła powyższych tuzów, ale i niełatwo zaakceptować zapomnienie – nawet jeśli nie zasługuje na miejsce w żelaznym kanonie, pozostaje „Revelry” albumem niecodziennym i zarazem pełnym znakomitych utworów.

Niebagatelny wpływ na egzemplaryczne brzmienie ma tutaj instrument rzadko wykorzystywany w muzyce rockowej: owszem, pojawia się puzon na krążkach Shub-Niggurath czy Hunters & Collectors, ale to wyjątki, a przy tym artyści zgoła od Skandynawów odmienni. Tymczasem dęcie Arnta Martina Brynildsena słychać od pierwszych sekund drugiego albumu zespołu: najprzód na pierwszym planie, chwilę później w tle potężnego riffu. I potem w jednym lub drugim charakterze przewija się przez całą płytę.

Bywa również, że spod powłoki klasycznie rockowego instrumentarium – prostego rytmu, wybijanego przez tradycyjną sekcję, i spokojnych, nastrojowych dźwięków gitary – przebijają się niepokojące elektroniczne efekty albo melodyjny śpiew Ingierda towarzyszy głównie szybkim, jednostajnym uderzeniom w bębny. Druga z tych sytuacyj jest o tyle dla „Revelry” nietypowa, że to krążek utrzymany raczej w niskich i średnich tempach; w dodatku – choć pomysłowy – stonowany i nieskomplikowany: brak tu wirtuozerii czy wykonawczej brawury. Przeciwnie – urok utworów Beyond Dawn tkwi w prostocie poszczególnych elementów, które dopiero razem ukazują bogactwo albumu. Nastrój kreowany jest często przez zagęszczanie dźwięków, dodawanie i odejmowanie kolejnych warstw.

Nawet zgryzotę wyrażają muzycy grupy oszczędnie. Co prawda sednem „Revelry” są smutek, gniew i prostracja (przedstawione, jak się wydaje, nie bez pewnej dozy humoru i drwiny: mizantropia od zawsze lepiej się sprawdza, gdy może liczyć na wsparcie ironii), ale nie wiąże się to zazwyczaj z gwałtownym okazywaniem emocyj. Być może, że także dlatego krążek nie zyskał poklasku, na jaki zasługuje – to dzieło wspaniale nieefektowne, choćby miało do przedłożenia nie tylko niezwykłe brzmienie, lecz i utwory tak chwytliwe jak „Three Steps for the Chameleon”.

Zespół ostatni studyjny album ogłosił w 2003 roku. „Frysh” nie ma wiele wspólnego z twórczością Beyond Dawn sprzed kilku lat: zawiera mocno podszyty elektroniką, powykręcany ambitny pop, którego momentami nie powstydziłby się David Sylvian na wydanym w tym samym czasie „Blemish”, a który robi niekiedy wrażenie kpiny ze schematów muzyki rozrywkowej. Trochę niespodziewany kierunek dla grupy mieszczącej się niegdyś gdzieś w drodze między Esoteric i And Also the Trees – bo o tych formacjach wspomnieć można równie dobrze jak o każdej innej pojawiającej się w niniejszym tekście.

Nowej płyty nic nie zapowiada.

„Revelry” kupić można z łatwością i za grosze.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.