ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Greyhaven ─ Greyhaven w serwisie ArtRock.pl

Greyhaven — Greyhaven

 
wydawnictwo: Angular Records 2000
 
1. Ride The Horizon - 2:24
2. Setting Sun - 5:45
3. Mirror My Eyes - 9:02
4. Downfall - 6:14
5. Approaching The Twilight - 5:19
6. Shards Of Sky - 11:02
7. Solitude Surrounding - 9:02
8. Greyhaven - 5:35
9. Cold Night By The Fortress - 8:25
 
Całkowity czas: 62:50
skład:
Ethan Matthews - guitars and various synthesizers / Nick Cipriano - dr / Brian Francis - vocals
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
03.09.2001
(Recenzent)

Greyhaven — Greyhaven

I znów będzie o progmetalu, ale nie krzywcie się. Greyhaven prezentuje muzykę dość oryginalną w wyrazie udowadniając, że w gatunku tym nie wszystko jeszcze zostało powiedziane.

Początki formacji sięgają 1996 r. Rok później światło dzienne ujrzało demo zawierające dwa kawałki: Downfall oraz długaśną, 21 minutową suitę Vessel. W tym czasie muzyka grupy ewoluowała w stronę szerokiego wykorzystania instrumentów klawiszowych, jednocześnie trwały poszukiwania wokalisty. Szczęściem takowy się znalazł - mowa o Brianie Francis poleconym przez znanego muzyka wytwórni Magna Carta - Matta Guillory z Dali's Dilemma. Łącząc pracę z edukacją członkowie Greyhaven przygotowali w 1999 r. swój debiutancki album, a w rok później znaleźli wydawcę w postaci niemieckiej stajni Angular Records. W ten sposób fani progmetalu na całym świecie mogli zapoznać się z wydawnictwem nazwanym po prostu Greyhaven.

Wspomniałem wcześniej o szerokim wykorzystaniu instrumentów klawiszowych i właśnie tu jest pies pogrzebany, gdy chodzi o charakterystykę muzyki naszych bohaterów. Zatem taki elektroniczny progmetal ? Hm... chyba nie do końca tak, ale po kolei. Klawisze w progmetalu to praktycznie już standard, niemniej różne zespoły w różnym stopniu je wykorzystują. Dominuje podejście kładące nacisk na przestrzenne tła połączone z dużą dawką solowych popisów - owo słynne już ściganie się syntezatora z gitarą, która jednak, co do zasady, ma pozycję uprzywilejowaną. Znacznie rzadziej napotkamy rozwiązania, kiedy to w brzmieniu zespołu przede wszystkim słychać klawisze kosztem gitar. Tak jest na przykład w muzyce Magellana, gdzie syntezatorowa orkiestra maestro Trenta Gardnera kontroluje sytuację momentami oddając pole gitarze jego brata Wayne'a. Tak jest w Artension, gdzie Vitalij Kuprij pisze wszystkie kompozycje pod siebie męcząc nas nieustannymi solówkami o jakże ubogiej gamie brzmień. Nieco inaczej grają formacje japońskie - Ars Nova tudzież Gerard (uprawiające progmetal fragmentami), gdzie klawisze zupełnie przejmują rolę gitar decydując o ciężkości serwowanej muzyki.

A jak jest w Greyhaven ? Ano jeszcze ciut odmienniej. O tym, że twórczość tego zespołu stylistycznie przynależy do progmetalu przesądzają właśnie gitary, ale w ostatecznym rozrachunku słuchacz przede wszystkim zwraca uwagę na wszędobylskie instrumenty klawiszowe wykorzystywane w zupełnie nowatorski sposób. Na czym on polega ? Jako, że recenzja to ściśle osobiste spojrzenie na omawiany album, mogę siłą rzeczy pisać jedynie o moich własnych odczuciach. Otóż mi wykreowany klimat najbardziej podpada pod muzykę elektroniczną takich zespołów jak Tangerine Dream, a jeszcze bardziej Software. Tradycyjnych solówek nie uświadczymy tu w nadmiarze, zamiast tego często otrzymujemy dwie równoległe, to znów naprzemienne ściany dźwięku - tę bardziej schowaną gitarową i tę bardziej wyeksponowaną klawiszową - doskonałym przykładem jawi się krótka, kompozycja wprowadzająca - Ride The Horizon. Dalej jest podobnie, ale pamiętać należy, że wszelkie uogólnienia są tylko uogólnieniami i niczym więcej - krnąbrne, lecz jakże miłe smaczki związane z wyjściem poza ogólną formułę pojawiają się dość regularnie. Momentami, jak np. w Mirror My Eyes wychwytuję kawałki grania podobnego do złagodzonego Ice Age, wpływają na to po części i kształt melodii i brzmienie wokalisty. Co by mądrego czy też "mądrego" nie napisać jedno jest pewne - zaprezentowane kompozycje cieszą ucho dużym zróżnicowaniem dynamicznym pozostawiającym nudę na uboczu, a to przecież najważniejsze - zwłaszcza świetnie broni się najdłuższy utwór Shards Of The Sky. Naprawdę piękny to kawałek, gdzie po gitarowym szaleństwie (bo takie momenty też napotkamy na płycie, a jakże !) pojawia się zadumany, progmetalowy Software ze swoimi kosmicznymi klimatami. Doskonale wypada też, dość krótki, dla kontrastu, Setting Sun pełniący rolę melodyjnego "hitu" z zachowaniem wszelkich wyznaczników stylu opisywanej kapeli. Spotkałem się z opiniami jakoby muzyka Greyhaven miała w sobie cechę chłodności, tchnącego zimna. Pewnie coś w tym jest o czym można się przekonać słuchając na przykład wolniejszych fragmentów Downfall, Solitude Sorrounding (zwłaszcza ślicznej końcówki), tytułowego Greyhaven czy finałowego Cold Night By The Fortress. Odczucia takie wymusza zapewne owo elektroniczne brzmienie, niemniej nie chodzi tu zimno w sensie negatywnym, raczej o skąpanie się w miłym chłodku po gorączce dnia codziennego. Wspomniany już Cold Night... to nader udane zamknięcie albumu, to spokój przeplatany z podniosłością plus malutki moment przypominający o tym, że kończące się dokonanie stanowi jedno z ciekawszych, progmetalowych w ogólnym wyrazie, osiągnięć ostatnich dwóch lat. Zaprawdę warto zdobyć i posłuchać.

Podziękowania biegną dla Tomka Pawlaka - naszego naczelnego Polarnika :-) wiadomo za co :-) i Dreamdarka za inspiracje

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.