Czy to się nam podoba czy też nie większość zespołów ewoluuje i to nie zawsze w pożądanym przez fanów kierunku. Muzycy jako te wiecznie potargane dusze poszukują, próbują, przeistaczają się........
W roku 1999 światło dzienne ujrzał album "Zero Poems" niemieckiej kapeli Lanfear. Ileż ta płyta wywołała dyskusji, nierzadko burzliwych. Fani progmetalu momentalnie podzielili się na dwie grupy. Pierwsza podziwiała "Zero Poems" za oryginalność, melodyjność i umiejętność łączenia progpower metalu z art-rockiem. Inni nie pozostawiali na Lanfear suchej nitki zarzucając infantylną szantowo-kabaretową formułę. Mi na szczęście udało się zachować do "Zero Poems" odpowiedni dystans i zająłem miejsce gdzieś pośrodku polemizujących grup.
Podczas gdy fani permanentnie toczyli boje Lanfear niepostrzeżenie uległ bardzo poważnym zmianom. Zespół szczęśliwie opuścili wokalista i klawiszowiec Stefan Zoerner. Jego miejsce przy keyboardach zajął Richard Seibel, a mikrofon przejął utalentowany Tobias Althammer. Wraz ze zmianami personalnymi zmieniła się i muzyka. Lanfear ogłosił światu, iż nie interesuje go progresywne granie. Okrzyknęli się zespołem stricto power metalowym zajmując tym samym jedno z miejsc dłuuuugaśnego pociągu o nazwie "german powermetal". Trudno w tym momencie doszukiwać się motywów postępowania Niemców. Być może górę wzięły względy komercyjne (powermetal jest ostatnio bardzo "modny"). Ucieleśnieniem owych deklaracji miało być tegoroczne dziecko Lanfear - "The Art Effect".
Czy faktycznie udało się buńczucznym Niemcom odciąć progmetalową pępowinę ? Wbrew pozorom nie do końca.
Na pierwszy "rzut ucha" "The Art Effect" jest faktycznie rzetelną i bardzo niemiecką płyta powermetalową. Jednakże po bardziej wnikliwym zapoznaniem się z materiałem tu zawartym odkrywamy zadziwiającą ilość typowo progmetalowych patentów. Od sekcji rytmicznej począwszy po kontrasty dynamiczne i wspaniałe wkomponowanie partii fortepianowych. Słuchając tracków "Conscience Inc.", "Deeper" czy też wspaniałego "Beneath it All" przeciętny odbiorca progresywnych łomotów z pewnością poczuje znajome wibracje. Mamy tu też dwa niezłe hiciory w postaci arcymelodyjnych "The Artefact" i "Fortune Lies Within". Doprawdy trudno się uwolnić od refrenów w/w utworów.
Najbardziej świecącą gwiazdką na Lanfearowym firmamencie jest moim zdaniem wokalista Tobias "Neo" Althammer. Głos jak dzwon, zadziwiająca skala no i sposób budowania linii melodycznych przypominający.....Kinga Diamonda. Nie, Tobias nie śpiewa falsetem. Dzięki fantastycznej skali podobnie jak King z łatwością przemierza wiele oktaw bawiąc się głosem niczym niemowlę grzechotką. Doprawdy nie mam zielonego pojęcia skąd się tacy wokaliści biorą. Nie bardzo chce mi się wierzyć, że to "naturszczyki".......
"Umarł król, niech żyje król". Należy się pogodzić z faktem, iż "Zero Poems" to historia. Obecnie Lanfear to bardzo profesjonalny i jak wspomniałem rzetelny zespół, który najprawdopodobniej jeszcze nas pozytywnie zaskoczy w przyszłości, a odcinanie się od progresywnych korzeni to IMO zarzekanie się jak przysłowiowa żaba błota:-)
"The Art Effect" to solidny progpowerowy materiał niestety z naciskiem na "power". Nich i tak będzie........................