ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Landmarq ─ Infinity Parade w serwisie ArtRock.pl

Landmarq — Infinity Parade

 
wydawnictwo: SI Music 1993
 
1. Solitary Witness - 6:50
2. Gaia's Waltz - 6:05
3. Landslide - 3:55
4. Ta' Jiang - 16:31
5. Tailspin (Let Go The Line) - 8:37
6. The More You Seek The More You Lose - 5:41
7. Embrace - 6:30
 
Całkowity czas: 54:27
skład:
Uwe D'Rose - g / Steve Gee - b / David Wagstaffe - dr / Damian Wilson - v / Steve Leigh - k
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,3

Łącznie 11, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
02.08.2000
(Recenzent)

Landmarq — Infinity Parade

Minął ledwie rok, a doczekaliśmy się drugiej po wyśmienitym debiucie płyty zespołu Landmarq. Rok to zwykle niewiele, ale w tym przypadku nie widać żadnego nagrywania na siłę. Powstało dzieło równie dobre, a dzięki wspaniałej suicie stwarzające wrażenie dojrzalszego. Grupa nie zmieniła składu, zaś wciąż wiodącym kompozytorem pozostał Steve Leigh. Produkcja jest też ta sama, z tym że zmalała rola Clive'a Nolana w tworzeniu albumu - jest on współodpowiedzialny jedynie za orkiestryzację Gaia's Waltz.

To teraz muzyka. Cóż - zmieniło się raczej niewiele - to wciąż ten sam urzekający cudownością melodii i przemyślnością konstrukcji brytprog przy jednoczesnym zachowaniu pewnej oszczędności w szafowaniu muzycznymi tematami. Śmiem twierdzić, że nieco podobnie grający Pendragon (bo Nick Barrett też nie przesadza w bogactwie treści stawiając raczej na swoją gitarę wygrywającą nieskomplikowane, ale piękne tematy) móglby się, słuchając recenzowanej kapeli, co nieco poduczyć. Niemniej pojawiają się pewne nowe smaczki, o których, omawiając poszczególne utwory, należałoby nadmienić. Krążek otwiera ...Solitary Witness - tak, tak - Landmarq popadł w manierę tytułowania jednego z utworów następnej płyty na wzór nazwy płyty - poprzedniczki. Z początku słyszymy coś na kształt uroczego When Spirits Rise formacji Simple Mind z jej najlepszego dokonania - Street Fighting Yers, jednak już po minucie wchodzi dość tradycyjny, ale zachwycający brytprog. Następna Gaia's Waltz to głównie ślicznie wpasowany w styl grupy motyw walczyka i nieodmiennie wokalny popis w wykonaniu Damiana Wilsona. Landslide przywodzi mocne skojarzenia z instrumentalnymi utworami z debiutu - to wszak ten sam doskonale odgrzany na dzisiejsze czasy Camel z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, lepszej reklamy pewnie nie trzeba. No i dochodzimy do magnum opus prezentowanego krążka - blisko 17 minutowej suity Ta' Jiang - jak dla mnie jednego z najlepszych dokonań "w tej klasie" w dekadzie lat 90 - tych. Motywów tradycyjnie nie obserwujemy w obfitości, ale każdy z nich jest perfekcyjnie wyekspoloatowany tudzież wkomponowany w obraz całości - jeszcze raz pragnę podkreślić, że to naprawdę niezwykła kompozytorska umiejętność - coś jak wyciśnięcie ze średnich kart szlema w brydżu - potrafią to jedynie mistrzowie. Do końca płytki już bliżej niż dalej, więc co nas jeszcze czeka ? Trzy udane pozycje - proszę docenić leniwość i senność Tailspin (Let Go The Line), które owocują wykreowaniem niepowatrzalnego, utrzymującego się przez ponad 8 minut klimatu, dalej radosną - jakby dla kontrastu - motoryczność The More You Seek The More You Lose i wreszcie rozpoetyzowaną majestatyczność (to najlepsze określenie jakie przychodzi mi do głowy) Embrace, gdzie Wilson śpiewa w duecie z niejaką Eileen Ruthford.

Może ktoś odnieść wrażenie, że to kolejna pisana na kolanach recenzja płyty zwykłego, wtórnego neoprogowego zespołu. Na taki zarzut odpowiadam: myślcie sobie co chcecie - ja po prostu kocham Landmarq z Wilsonem i bardzo bym chciał, żeby pokochał go ktoś jeszcze. A że miłość bywa ślepa ? Cóż - przecież lojalnie Was przestrzegam, żem zakochany. Więcej uczynić już nie mogę.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.