Przygotujcie się na rzeź, mroczni wojowie nadchodzą wraz z zespołem Hell Born i ich płytą "The call of megiddo". Cóż mogę wam powiedzieć o tej płytce. Już sama okładka mówi wiele. Armia gotowa do bitwy, a nad nimi ich Pan... Diobełek. Po takim wstępie wiadomo już, że muzyka jaką tu znajdziemy to nie będą piknikowe rozkosze.
Płyta jest ciężka, hałasliwa, bluźniercza i to by było tyle. Po prostu rzecz dla maniakow rogatego, bo ani tu jakiejś przykuwającej uwagę melodyki, ani finezji. Po prostu łojenie, wrzaski, szczek broni i teksty z trzema szóstkami. Jak dla mnie za dużo tu łomotu i ideologii a za mało muzyki. Młócić też można z polotem i finezyjnie.
Ocena: 3, dla maniaków może być i 666.