ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Grand Funk Railroad ─ A Pluribus Funk w serwisie ArtRock.pl

Grand Funk Railroad — A Pluribus Funk

 
wydawnictwo: Capitol Records 1971
 
1. "Footstompin' Music" - 3:48
2. "People, Let's Stop the War" - 5:12
3. "Upsetter" - 4:27
4. "I Come Tumblin'" - 5:38
5. "Save the Land" - 4:14
6. "No Lies" - 3:57
7. "Loneliness" - 8:47
 
Całkowity czas: 35:55
skład:
Don Brewer – percussion, drums, vocals / Mark Farner – organ, guitar, harmonica, keyboards, vocals / Mel Schacher – bass, vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 10, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
01.06.2010
(Recenzent)

Grand Funk Railroad — A Pluribus Funk

Tak się jakoś ostatnio porobiło, że jak nie słucham klasyki (co się rzadko niezmiernie zdarza), to … słucham klasyki. Klasyki rocka. Nowe płyty jakoś nie wzbudzają mojego entuzjazmu, od biedy znajduję w nich coś naprawdę godnego uwagi, toteż „skazany” jestem na sprzed kilkunastu – kilkudziesięciu lat. Toteż, w ramach wspominania płyt z zamierzchłych czasów dziś czas na album, który od dawna zajmuje zaszczytne miejsce w mojej kolekcji płyt. Jest to dzieło amerykańskiego tria Grand Funk Railroad. Album A Pluribus Funk (tytuł to parafraza pierwszego hasła, jakie Amerykanie umieścili na swoich wszechwładnych pieniążkach – a pluribus unun – zanim zastąpili je słynnym In God We Trust) ukazał się w listopadzie 1971 roku i ugruntował pozycję GFR w świecie stawiającego coraz odważniejsze kroki hard rocka.

Teoretycznie to nie jest album dla fanów rocka progresywnego (o ile tacy istnieją). Bo nie ma tu tych wszystkich nudnych powtarzających się solówek, granych po kolei przez naburmuszonych instrumentalistów z których każdy uważa się za Paganiniego swojego instrumentu. Nie ma pokręconych tekstów, jakie często stają się udziałem przegadanych wokalnie płyt całej masy wykonawców z szufladki znanej nam jako „progressive”. Rozpoczynający album utwór Footstompin’ Music to rockandrollowe zasuwanie „do przodu - do przodu”, jak mawiał mistrz Krzynówek. Grupa nie ogląda się na konwenanse i mówiąc krótko wykonuje to nagranie w takim tempie, że ani się obejrzymy, jak te kilka minut przeminie w mgnieniu oka. People,Let’s Stop the War oparty na niezwykle ujmującej partii gitary brzmi znakomicie. Kontrapunktująca wokalistę gitara, śpiew zbliżony do stylu Iana Gillana i refren wykrzykiwany wspólne przez wszystkich członków zespołu mimo pozornego „zwolnienia” tempa pokazują nam równie energetycznie, co wcześniej oblicze zespołu. Nie ma oddechu, nie ma wytchnienia. Upsetter – trzeci na albumiebrzmi trochę jak Black Sabbath (albo może raczej Sabsi grają trochę jak Grand Funk). Partia harmonijki ustnej w finale nadaje temu hardrockowemu kawałkowi wymiar lekko countrowy – co powoduje, że słucha się tego z niezwykłą przyjemnością. Grand Funk nie zwalniają ani na chwilę – I Come Tumblin’ ­– to znowu ostra gra gitary, oparta o znakomitą sekcję rytmiczną, napędzającej całość z mocą szesnastotonowej ciężarówki. W środku – dla odmiany wokalne popisy a’la Crosby Stills Nash & Young, a wszystko kończy dialog perkusji i basu, grających swoje solówki jako tło do harmonijnych śpiewów zwanych przez jednego z prezenterów radiowych „radiem California”. Save The Land  i No Lies sytuują się gdzieś pomiędzy stylem Zeppelinów i Sabbath, ale przecież nic w tym dziwnego, skoro to dobry hard rock. I to już prawie koniec.

Prawie, bo gdyby okazało się, że zbyt nużące dla fana artrocka są nagrania w rodzaju Footstompin’ Music (jako że to zwyczajny rock’n’roll) albo People,Let’s Stop the War (bo to naiwny posthippiesowski protest song), a pozostałem kawałki mają tak krótkie czasy, że prawdziwy fan rocka progresywnego nie spojrzy nawet w ich stronę, to … warto po ten album sięgnąć ze względu na nagranie finałowe, zamykające A Pluribus Funk. Symfoniczne arcydzieło, perła wyjątkowej urody, jaką jest bez wątpienia utwór Lonelyness to jeden z tych kawałków, które na zawsze weszły do panteonu muzyki rockowej. Każdy z przymiotników, jakim obdarzyłbym to nagranie będzie zbyt zwyczajny. Toteż nie będę go opisywał. Kto nie słyszał, musi uwierzyć na słowo, a jak nie wierzy – niech posłucha. Wg mnie - wstyd nie znać i tyle.

Dobry to album. Za sprawą kilku kawałków genialny, a że przy okazji udowadniający, że ostre granie na początku lat siedemdziesiątych to nie tylko Led Zeppelin i Black Sabbath – to przecież tylko zaleta. Po latach płyta broni się w całości, nadal zachwycając produkcją, dynamiką, liryzmem i … doskonałymi kompozycjami. Zdecydowanie rzecz warta polecenia każdemu fanowi muzyki rockowej.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.