Parę ładnych lat temu miałem słabość do fińskiego Nightwish. Niemalże całą dyskografię przerobiłem w prawo i w lewo i… jakoś mi przeszło. Nie wiem, czy zadecydowała o tym hermetyczność formuły, czy zupełnie coś innego… Fakt jest faktem – stwierdziłem, że z takiego grania to ja już chyba wyrosłem. A po co ja o tym wszystkim piszę przy okazji tej recenzji? Po pierwsze dlatego, że Uncreated Light jest kalką tej słynnej fińskiej formacji, i po drugie wreszcie, by dać znać, iż takie granie dziś już mnie absolutnie nie „jara”, a jego skostniałość wręcz denerwuje.
Uncreated Light to grupa ukraińska, której twórcami są gitarzysta, kompozytor i aranżer, Artem Mokry oraz wokalistka, Helena Musienko. Przez pierwszych kilka lat formacja funkcjonowała pod nazwą New Land dorabiając się w 2007 roku promocyjnego CD zatytułowanego „The The Greatest Battle”. „Whom Should I Blame...” jest zatem tak naprawdę debiutem pod nazwą Uncreated Light.
A co my na tym debiucie mamy? Klasyczny, symfoniczny metal z domieszką „prog” i z panią na wokalu. Panią śpiewającą dodatkowo operowym głosem niczym… Tarja Turunen ze wspomnianego już wcześniej zespołu. Muzycznie nic absolutnie nie zaskakuje. Orkiestrowe aranżacje, charakterystyczny patos, powerowe galopadki i wszechobecny kontrast anielskiego głosu Musienko z ciężarem metalowych riffów. Czyli prawie wszystko się zgadza. Nawet do technicznej sprawności muzyków nie ma się co przyczepić. Tylko że jakoś produkcyjnie i melodycznie Ukraińcy pozostają na zapleczu ekstraligi gatunku, w której Nightwish się pławi.
Z drugiej strony, jest na tym albumie jedna rzecz, która czyni go przynajmniej wartym posłuchania. To język, którym operuje Musienko. Wokalistka Uncreated Light śpiewa po rosyjsku i muszę przyznać, że jej głos, w takiej słowiańskiej wersji, brzmi, co najmniej, intrygująco. Wystarczy posłuchać ballady „Searching For The Destiny”, aby się o tym przekonać. Ta sama kompozycja wykonana w języku Szekspira i dodana do albumu w ramach czterech bonusowych kawałków, już tak nie intryguje.
Nie powaliła mnie ta płyta, choć z pewnością wielbiciele Nightwish, Epiki, After Forever czy Within Temptation mogą się za nią zakręcić.