2 lata temu Anneke wraz ze swoim nowym zespołem Aqua De Annique wydała niezły album „Air” (recenzowany zresztą niedawno na artrock.pl). Dzisiaj powracają pod nieco inną nazwą - Anneke van Gierbergen & Agua de Annique. Widocznie samo ADA nie było na tyle chwytliwe i nie przyciągało fanów The Gathering tak skutecznie. Zrozumiały zabieg marketingowy.
Pamiętam, że podczas słuchania tej pierwszej płyty („Air”) wszystko było w porządku – dość fajne kompozycje, dobre brzmienie, dobra forma Anneke. Muzyka jednak nie przykuwała uwagi na dłużej, nie miała tej intrygującej głębi co albumy The Gathering. Była łatwa, lekka, prosta i przyjemna. Nie unikniemy chyba porównań z TG. Zawsze tak było, że jak czołowy wokalista odchodził ze swojego macierzystego zespołu i zakładał solowy, porównania były. Tak jest i tym razem. Poza tym „nowy” The Gathering także wydał niedawno płytę, więc można ocenić co nam się bardziej podoba. Jeśli miałbym wybierać osobiście, między lekkim, pogodnym Aqua De Annique a nieco nudnawym „The West Pole”, wybieram raczej to pierwsze. Chociaż tak jak wspomniałem, ani „Air”, ani nowy album „In Your Room”, kolokwialnie pisząc „dupy nie urywa”.
Nowy materiał jest jeszcze bardziej nowoczesny, prosty (utwory po 3-4 min) , optymistyczny i kolorowy. Raczej wiosenny niż jesienno-zimowy. Brzmienie jak zwykle jest bardzo selektywne, soczyste, wręcz klasyczne. Zresztą Aqua De Annique to projekt semi-akustyczny, więc nawałnicy dźwięków nie uświadczymy. Schemat jest ten sam – proste, ciepłe instrumentarium i dominujący głos Anneke. Niestety, przez to utwory są łudząco podobne do siebie. Łapie się na tym, że słuchając płyty z opcją „repeat”, co 2-3 kawałki mam wrażanie że już wróciliśmy do track nr.1, i że już to po prostu słyszałem. Jako całość „In Your Room” sprawdza się doskonale (fajny, melodyjny album pop-rock), jednak pojedyncze utwory nie mają własnego charakteru. Właściwie każdy z nich mógłby być radiowym hitem, lecz żaden z nich na pewno nie będzie klasykiem. Na plus przemawia na pewno to, że kiedy już zapuścimy „In Your Room” w pętli, nie chce nam się wyłączać – tak przyjemnie gra. Niby nic specjalnego, ale polecam posłuchać – choćby po to, aby na chwilę zapomnieć o pogodzie za oknem.