ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Indukti ─ Idmen w serwisie ArtRock.pl

Indukti — Idmen

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2009
 
1. Sansara (8:12)
2. Tusan Homichi Tuvota (9:03)
3. Sunken Bell (2:29)
4. And who's the God now?!... (10:25)
5. Indukted (6:51)
6. Aemaet (8:25)
7. Nemesis Voices (6:19)
8. Ninth Wave (11:32)
 
Całkowity czas: 63:16
skład:
- Ewa Jabłońska / violin
- Maciej Jaśkiewicz / guitar
- Piotr Kocimski / guitar
- Andrzej Kaczyński / bass
- Wawrzyniec Dramowicz / drums

Additional vocals:
- N. Frykdahl / vocals
- M. Taff / vocals
- M.Luginbuehl / vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,3
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,8
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,16
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,39
Arcydzieło.
,24

Łącznie 101, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
21.08.2009
(Recenzent)

Indukti — Idmen

Długo, bo aż pięć lat, kazały sobie Indukty czekać na swoje drugie dzieło. Trudno było o nich zapomnieć. Ich debiutancki „S.U.S.A.R.” z pewnością nie jest płytą, którą trzeba przypominać. No chyba że ktoś jej nie słyszał. Bo posłuchać, przejść obok niej obojętnie i zapomnieć jest rzeczą chyba niemożliwą. Mnie tam wbiła w fotel już za pierwszym razem i ciągle to robi. A co z „Idmen”?

Od razu się przyznam – nie wbiła. I nie chodzi wcale o zawartość muzyczną. Są dwa inne powody… Pierwszy - tym razem po prostu można było się mniej więcej spodziewać co knuje Indukti … i przygotować psychicznie. Przez to „Idmen” raczej nie weźmie słuchacza z zaskoczenia (co nie oznacza, że płyta nie zaskakuje, ale o tym później). Po drugie - kiedyś słyszałem w jakimś wywiadzie (oj dawno to było), że druga płyta będzie ostrzejsza. Obietnica dotrzymana… niestety. Nie chodzi o sam fakt grania ostrzej. Jak muzyka jest świetna to wszystko mi jedno. Problem w tym, że świetna muzyka jest na „Idmen” zbyt często przeplatana/okraszona ciężką ścianą dźwięku. Moim zdaniem jest to zabieg zupełnie niepotrzebny. Indukti to przecież nie jest zespół, który musi się ukrywać za łomotem!

Zrobić dużo hałasu łatwo, nagrać dużo dobrej muzyki ciężko. Indukti robi jedno i drugie. Dlatego „Idmen” to album wzbudzający we mnie bardzo skrajne emocje. No bo mamy tutaj naprawdę świetne kompozycje. Chociażby te z początku. Otwierające płytę „Sansara” jeszcze nie przemawia do mnie tak bardzo, ale może być. Dużo lepiej prezentuje się zalatujące debiutem, znane wcześniej z myspace, „Tusan Homichi Tuvota”. Jest w tym coś hipnotyzującego i zapadającego w pamięć. Jeden z dwóch moich ulubionych utworów na „Idmen”. Warto też zwrócić uwagę na ten najkrótszy – „Sunken Bell”. Wydaje się być żywcem wyjęty z sountracka do Sin City. No rewelka! Szkoda, że zespół nie drążył tego tematu dalej. Płyta w takim klimacie mogłaby być czymś ciekawym… Może następnym razem:)

Lecimy dalej „…And Who’s The God Now?” broni się szorstkim, metalowym wokalem. Właśnie – wokale! Chyba najwidoczniejsza rzecz różniąca obie płyty Indkutów. Na „S.U.S.A.R” głosu użyczył Mariusz „wszystkozmiękczacz” Duda*. Tym razem Indukti postawiło na wszystkowyostrzaczy. Panowie Frykdahl, Taff i Luginbuehl dodają płycie pazura. Takiego na plus, solidnie wykonanego tipsa.

Niestety kolejny utwór - „Indukted” nie przemawia do mnie wcale. W moich uszach to kompletna pomyłka i ślepa uliczka. Początek „Aemaet” ciężko nazwać znośnym. Kawałek rozkręca się dopiero od trzeciej minuty… kiedy się wycisza. Właśnie! Dlaczego tak jest? Bo muzyka trzyma słuchacza w napięciu. Z każdą następną sekundą oczekuję wybuchu i póki go nie ma jestem ciekaw co się stanie za chwilę. Praktycznie nie mogę się oderwać od muzyki. Jakbym czytał ostatnie strony książki ciekawy jak to się skończy aż do ostatniej kropki. Później kiedy muzyczny wybuch nadchodzi - może się dziać, co chce. I tak już zostałem złapany w sidła.

Ostatnie dwa utwory są dobre, z czego „Ninth Wave” bardzo. Mój drugi ulubieniec. Świetna wstawka w szóstej minucie – hehe, nie zdradzę czego! I te fale, mewy…

Nie jest to licealny esej z języka angielskiego, ale przydałoby się jakieś podsumowanie. Cóż… Jeżeli chcę posłuchać łomotu – wachlarz możliwości wyboru zespołu wydaje się być nieskończony. Jak już pisałem młócić każdy może. Indukti nie nagrało złej płyty. Nie mógłbym z czystym sercem dać mniej gwiazdek i powiedzieć, że drugi album jest nieudany. Poszli po prostu złą drogą. Nie wyczuli w czym są naprawdę dobrzy i najzwyczajniej pogubili się. Jak dla mnie powinni postawić na budowanie napięcia, klimatu i tym sposobem wstrząsnąć słuchaczem zanim go sterroryzują riffami, bębnami i jękiem skrzypiec. Założyć kajdanki przed torturami, polować przed obdzieraniem ze skóry. Nie na odwrót. No i może troszkę więcej umiaru…:) Hałas zostawić innym. Od Indukti oczekujemy czegoś więcej. To „więcej” jest obecne na „Idmen”. Jest klimat, bogate aranżacje, hipnotyzujące dźwięki. Tyle że… Jak na Indukti to trochę mało…

I tylko dlatego ocena jest tak niska. Fani mocnego, klimatycznego grania powinni być zadowoleni. Warto tego posłuchać. Polecam!


 

* Mały komentarz, bo widzę, że nikt nie zrozumiał dowcipu. Tego neologizmu użyłem tylko dlatego, żeby podkreślić kontrast pomiędzy wokalistami na "Idmen" i Mariuszem, który nawet Induktom potrafił dodać nutkę romantyzmu.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.