Dziwnie się złożyło, że nawet nie miałem świadomości o istnieniu tego projektu. Myślałem, że Timo Tolkki, po odejściu ze Stratovarius w 2008 roku, mając problemy z samym sobą i swoim przerośniętym ego (miał nawet myśli samobójcze, gdy go nie chcieli już w zespole), skończy w końcu swoją przygodę z muzyką i zajmie się czymś pożytecznym. Niestety Timo nie dał za wygraną, założył tenże projekt (o jakże dźwięcznej nazwie) zaprosił całą brygadę RR (Rozważni i Romantyczni) i męczy bułę jak za najlpeszych czasów. Wokalny skład podałem przy okazji tracklisty, gdzieś obok. Podejrzewam, że nie jeden metalowy wyjadacz z chęcią wrzuciłby granat do studia, aby skutecznie pozbyć się całej tej śmietanki pałer metalowego wycia.
Wracając do muzyki - Timo się nie zraził i album, który oryginalnie miał wyjść pod szyldem Stratovarius, pojawił się pod nazwą RR. "New Era" to tak naprawdę nic innego niż wałkowana po raz setny "stara era" europejskiego power metalu. Choć raczej powinienem napsiać, że jest to pobożne życzenie powrotu do stylu znanego z końcówki lat '90 i początku '00, kiedy to właśnie takie zespoły jak Stratovarius, Edguy, Hammerfall nagrywały udane, świeże albumy. Przyniosły im one sławę i pieniążki, dlatego też siłą rozpędu, wykorzystując wysoką pozycję i szerzący się metroseksualizm wśród młodzieży, męczą nas do dziś co raz to gorszymi, wymuszonymi, nic nie wnoszącymi, przesłodzonymi pozycjami. Timo zawsze miał żyłkę do interesów, więc zamiast bawić się w komponowanie czegoś słuchalnego, zaprosił towarzystwo wzajemnej adoracji do studia, aby pomogło mu rozpromować jego wypociny, użyczając swoich jęków. Poszczególnych kawałków nie ma co komentować - nikomu nie życzę spotkania z taką muzyką sam na sam w ciemnym zaułku. Timo wydał pod nazwą RR jeszcze dwa krążki (2009, 2010), równie gorąco przyjętę jak "Nowa Era". Pech chciał, że znowu nie doceniono talentu naszego bohatera i w lipcu tego roku zakończył ten rozdział w muzycznej przygodzie. Oby na dobre.