ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Iluzjon ─ Silent Andromeda w serwisie ArtRock.pl

Iluzjon — Silent Andromeda

 
wydawnictwo: Mystic 2009
 
1. Andromeda is Calling [5:02]
2. Nightmare Blues [4:05]
3. The 1990's [3:40]
4. Boundless Ignorance [4:01]
5. Dark Electron [9:33]
6. Unknown Roads [4:34]
7. Healing Paths [4:10]
8. Warning Mood [4:47]
 
Całkowity czas: 40:10
skład:
Michał Dziadosz - wokal, syntezatory, taśmy, radio i inna muzyka / Grzegorz Nowak - perkusja, talking drum, bass drum / Marcin Drumew - gitara basowa, stick, elektrobas / Sławomir Jaros - gitary
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,14
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,4

Łącznie 30, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
06.04.2009
(Recenzent)

Iluzjon — Silent Andromeda

No i oto mamy nową płytę warszawskiego Iluzjonu. Po „City Zen” (2005) i „No Phantoms In” (2007), tym razem dostajemy kolejny krążek wydany pod banderą Mystic Production. Kapela to zatem już niemłoda, daruję sobie więc wszelkie wycieczki w przeszłość. Nadmienię tylko, iż od samego początku jej istnienia najważniejszą w niej postacią był Michał Dziadosz. I tak w zasadzie jest do dziś, choć… chyba tak naprawdę, na tym dopiero albumie Iluzjon staje się, po pewnych roszadach personalnych, zespołem. W dalszym ciągu to Dziadosz odpowiada za całą muzykę i niemalże wszystkie teksty, niemniej, pozostali muzycy „pogrzebali” trochę przy aranżacjach kilku kompozycji.

Co im wyszło? Nie byłem i nie jestem entuzjastą ich poprzednich dokonań, jednak tym razem muzycy zaserwowali płytę chyba najbardziej dojrzałą z wszystkich dotychczasowych. Płytę, która jest w stanie u słuchacza wywołać emocje – raz lepsze, innym razem gorsze – nie jest jednak krążkiem „bezpłciowym”, obok którego można przejść obojętnie, bądź rzucić go w kąt.

Zacznijmy od tego, że Iluzjon zdecydowanie wyostrzył brzmienie. W ich graniu pojawiło się naprawdę sporo ciężaru i mocnych gitar. Od razu przyznam się szczerze, że średnio podoba mi się ten zwrot. Zawsze odbierałem grupę jako tę, która szuka w muzyce klimatu, nastroju i przestrzeni. Tymczasem tu artyści, przynajmniej częściowo, od tego uciekają. Muzycy postawili tym razem bardzo silnie na uprawianie poletka dawno „przeoranego” przez King Crimson. Inspiracja niby zacna ale aż nadto widoczna. Szczególnie w pierwszej części płyty (patrz choćby, „Andromeda Is Calling” czy „Boundless Ignorance”). Razi to tym bardziej, że mierzenie się ze stylem tej wyjątkowej i oryginalnej grupy zazwyczaj skazane jest na porażkę. W karmazynowym graniu Iluzjonu nie ma z pewnością tej finezyjności i lekkości. Nie oznacza to absolutnie, że Dziadosz, Jaros, Drumew i Nowak nie znają swojego muzycznego fachu. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie lepiej jednak wychodzi im prezentacja tegoż w pozbawionych „crimsonowych” naleciałości utworach.

No właśnie. Jest na tej płycie sporo dobrych momentów. Zabawne – album trwa czterdzieści minut czyli tyle, ile klasyczny winylowy krążek. No a co w tym zabawnego? Otóż…, choć to jedna blaszka, zawiera dwa różne muzyczne oblicza, niczym stronę A i B czarnej płyty. Pierwsza (cztery kompozycje) – to ta mocniejsza i niestety bardziej wtórna. Druga, spokojniejsza i wreszcie z własnym „ja”. Tę właśnie część rozpoczyna najdłuższa rzecz na płycie, prawie dziesięciominutowy „Dark Electron”, mający w sobie jeszcze coś z klimatu pierwszych czterech kawałków, niemniej, w drugiej jego części grupa diametralnie zmienia front, wskakując do rzeki z klasycznym neoprogresywnym graniem. Pojawia się świetna melodia, wokalny patos Dziadosza (może nazbyt przesadny) i bardzo zgrabne gitarowe solo. Naprawdę wciągającą kompozycją jest „Unknown Roads” – rozmarzoną, nieco ambientową, z dominującą na pierwszym planie perkusją. W sumie, sam utwór mógłby uchodzić za jeden z zaginionych numerów… Stevena Wilsona. Ten sam poziom utrzymuje następny, „Healing Paths”. Skromny, ascetyczny i bardzo niepokojący zarazem. Muzyka w nim zawarta połączona z tekstem wiersza czytanym przez samego autora, Michała Florczaka, doskonale koresponduje z fotografią ilustrującą tę kompozycję w książeczce wydawnictwa. Całość wieńczy „Warning Mood” – momentami mocna, rockowa rzecz z wyrazistym basem (przez chwilę położonym na ciepłych klawiszach) i połamanym rytmem.

Trochę nierówny i niespójny to krążek. Wolałbym, żeby grupa porzuciła ciągotki w kierunku matematycznego i przekoncypowanego grania, stawiając na lepsze melodie i własne, wyraziste oblicze. Spore fragmenty „Silent Andromeda” pokazują, że ją na to stać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.