Samotność.
Pustka.
Oddalenie.
Najlepiej opisują to co znajdziemy na Sterility. Drugie wydawnictwo (pełnometrażowe) Methadrone solowego projektu Craiga Pillarda związanego niegdyś z Incantation, a obecnie z jednym z najlepszych doom-metalowych zespołow Evoken. Osiem wciągających, rozciągniętych w czasie i przestrzeni kompozycji. Dominuje tu gitara basowa i przestery. Tytyłowy Sterility jast najlepszym sposobem na poznanie tej samotnej, jałowej krainy smutku i depresji. Składający się zaledwie z kilu warstw wydaje się być bardzo oszczędny i wręcz minimalistyczny. Ale jest to po prostu spojrzenie Pillarda na muzyke. W pewien dość specyficzny sposób. Self Relinquishment wzrasta powoli, by w pewnym momencie użyczyć miejsca Davidowi Galasowi znanemu z doskonałej Lycii. Ten wokalista pojawi się na płycie raz jeszcze. Utwór spokojny, ale mocny, z ciekawym podkładem elektronicznym. Servitude znowu przenosi nas w krainę samotności. O ile głos Davida mógł nas trochę uspokoić, tak tutaj znów wraca lęk przed samotnością. Zminimalizowane partie gitary, obracające się wokół jednego tematu, powracające i oddalające się zarazem. Continuum Of Decline to druga kompozycja z udziałem Davida. Tutaj wokal brzmi zupełnie inaczej, mierzy się z kilkoma warstwami, powtórzeniami, zaś mocnym dodatkiem jest tu bardziej wyeksponowana gitara barytonowa Pillarda. Pojawiają się również harmoniczne wokalizy, gdzieś zupełnie w tle (odpowiedzialny za nie jest oczywiście Pillard).
Bury Me Standing jest bardziej rozbudowany, poza gitarami pojawiają się tu elementy perkusyjne, oczywiście rytmiczne, jednostajne i lekko usypiające. Wypoczynek przy tym utworze gwarantowany. W Horizone od samego początku pobrzmiewa echo wpływów Robin Guthrie (z Cocteau Twins) ale z początków jego działalności. Takie właśnie ambientowe, rytmiczne, ale i zaskakujące melodie. Utwór jest długi, rozbudowany, z wokalizami związanymi trochę z muzyka ambitne, trochę z death metalem, ale przetworzone w typowy dla drone tempo i brzmienie. Mroczne i wciągające, melancholijne i symfoniczne. Zmierzch Bogów przywoływany czasami w recenzjach tego wydawnictwa nie jest przypadkowy. Osiem minut stawia ten utwór wysoko, bo można się w nim zanurzyć i słuchać, słuchać, słuchać. Lassitude to znowu barytonowy początek, środek i koniec. W między czasie pojawiają się elementy perkusyjne, pętle, lżejsza gitara. Spokojny i całkiem przyjacielski jak na tę płytę. Final Transmission to prawie siedemnaście minut… no właśnie, sam nie wiem czego. Mocne, bardzo mocne, przesterowane dźwięki, bardziej psychodeliczne niż się spodziewałem – trochę chyba przypominające wcześniejsze dokonania Pillarda. Ciekawa sekcja rytmiczna (o ile można tak powiedzieć) i nisko, bardzo nisko nastrojone gitary, oczywiście mnóstwo tu mrocznych pasaży, wzbudzających dreszcze i niepokój. Jazda w nocy autostrada przy tej płycie – tylko dla osób o bardzo, bardzo mocnych nerwach. Jest doskonale, psychodelicznie i mrocznie.
###
Po ukazaniu się albumu ze strony wydawnictwa można było pobrać siengiel – Horizone/Nalbuphine. Zawiera on dwie kompozycje:
01. Horizone [08:51] / 02. Nalbulphine [04:19]
Trzynastominutowy, darmowy singiel z ostatniego wydawnictwa Methadrone. Sam Horizon był już opisany w recenzji albumu, natomiast nowością jest Nalbuphine. Krótka, zaledwie czterominutowa kompozycja stanowiąca uzupełnienie do opisu krajobrazu z płyty Sterility.