ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Night WinD ─ The Midnight's Dances w serwisie ArtRock.pl

Night WinD — The Midnight's Dances

 
wydawnictwo: selfmade 2006
 
1. Intro [3:50]
2. Mistress [5:40]
3. The Rhythm Of My Heart [6:21]
 
Całkowity czas: 15:50
skład:
Nazarov Victor - vocal / Korotkov Dmitriy - drums / Gutsov Alex - guitar / Greshnikov Yuriy - bass
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
07.07.2008
(Recenzent)

Night WinD — The Midnight's Dances

Będzie krótko i zwięźle. Dlaczego? Po pierwsze - to pewna zaległość z 2006 roku, po drugie – niedługa to płytka. Rozpisywać się zatem nie ma po co. „The Midnight's Dances” jest trzyutworowym demo mieszczącym kwadrans muzyki. Dźwięki z niego wychodzące oryginalne może nie są, za to wykonawca iście egzotyczny. Night WinD bowiem, to formacja powstała w 1998 roku w Taszkiencie! Dla mniej zorientowanych geograficznie przypomnę, że to już nie Związek Radziecki, tylko… Uzbekistan. Naczelny żartował, żebym nie przesadzał, bo jeszcze się rozejdzie i z gazu… będą nici. Bez przesady, tak źle nie jest.

Sami muzycy określają swoją muzykę jako doom rock metal bądź… sorrow rock metal. To ostatnie określenie ma pewnie związek z tekstami, które do najradośniejszych nie należą, podejmując wątki cierpienia i bólu. Zresztą muzyka jest adekwatna do słów, tylko że z tego wszystkiego najmniej jest w niej… metalu. Ba! Ja tam prawie go nie słyszę! Czterominutowe „Intro” rozpoczynają dźwięki burzy „położone” na klawiszowym pasażu. I gdy już się wydaje, że zastrzelą nas jakieś ciężkie, mroczne i powolne, metalowe riffy, zaczynają królować dźwięki pianina, z czasem nabierające – dosłownie na chwilę - jazzowego posmaku. Wkrótce płynnie oddają władzę solowej gitarze Alexa Gutsova – melodyjnej, rozmarzonej, praktycznie takiej, jaką wszyscy progresywni wyjadacze uwielbiają! Robi się nawet fajnie, szkoda tylko, że wszystko tak szybko zostaje, w nienaturalny sposób, wyciszone. Druga rzecz – „Mistress” – nie jest już instrumentalem. Poznajemy w nim wokal Victora Nazarova – wokal, który silnie determinuje to granie, nadając mu gotyckiego posmaku. Ponownie obcujemy z artrockowymi pomysłami. Sporo klawiszy, powolny i syntetyczny rytm oraz wykręcane co jakiś czas krótkie, gitarowe sola – oto co mamy w tym prawie sześciominutowym kawałku. Najdłuższy „The Rhythm Of My Heart” zaczyna się… dźwiękami rytmicznie bijącego serca i nastrojową, balladową gitarą. Niebawem jednak kompozycja ucieka w tani, cukierkowy hit, pasujący jak ulał do weselnego przyjęcia. Zdechła atmosfera, kilka par na parkiecie i mocno przemęczony zespół – taki mam obraz słuchając tego kawałka. Żeby jednak oddać cesarzowi, co cesarskie… W tym utworze, przez kilka sekund słyszymy prawdziwą metalową gitarę!

Cóż, czas to wszystko jakoś podsumować. Mają niewątpliwie panowie smykałkę do pisania wpadających w ucho melodii, choć niektóre zalatują… kiczem. Słychać, że gustują w klasycznych, progresywnych dźwiękach. Szkoda, że ubierają je w łopatologicznie grającą perkusję (automat?) i „gothic-dark-barytonowego” wokalistę. Dla mnie… gryzie się to średnio.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.