ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hollow Corp. ─ Cloister Of Radiance w serwisie ArtRock.pl

Hollow Corp. — Cloister Of Radiance

 
wydawnictwo: Dental Records 2007
dystrybucja: Foreshadow
 
01. Elevation [05:27]
02. Inferno [06:38]
03. Code [05:57]
04. Peripherals [11:52]
05. Sabbat [05:21]
06. Opium [08:22]
07. Samen [05:42]
08. Thujon [08:01]
 
Całkowity czas: 57:20
skład:
Stephane Azam – Vocals; Mathieu Roszak – Guitar; Guillaume Schleret – Guitar; Romain Fiorot – Bass, Backing Vocals; Laurent Michalak – Drums, Loops, Samples
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
08.05.2008
(Recenzent)

Hollow Corp. — Cloister Of Radiance

Formacja powstała w 2005 roku w Alzacji (Francja). Zaniepokoiły mnie trochę nazwiska, bo zarówno z Michalakiem, jak i Roszakiem chodziłem do szkół – ale to oczywiście zbieg okoliczności. Album został wydany przez szwedzką wytwórnię Dental Records (która ma pod swoją opieką również takie zespoły jak: Birdflesh, The Freezing Fog, Hearse, Insision, The Mighty Nimbus, Memfis, The Ugly).

 

Prawie godzinna produkcja to mieszanka sludge/hardcore/metal/noise, ale też pewne inne dźwięki. Znajdziemy tu elementy psychodelii oraz ambientu. Jedno jest jasne od samego początku. To bardzo trudny i ciężki album, nie Tylkowie dla każdego, ale też nie dla każdego, krążącego w tej stylistyce. Oczywiście jeśli jest się fanem Neurosis, Cult Of Luna czy Zatokrev – będzie łatwiej. Ale tak naprawdę nikt chyba tego nie oczekuje. Przepyszne, miażdżące, przygniatające kompozycje. Pełne gniewu, wściekłości, rozpaczy i dołującego, niemal dronującego brzmienia. Jeżeli przeżyjecie Elevation i Inferno, to dojdziecie do końca tego albumu – jeśli nie – darujcie sobie. Szkoda ich muzyki na wasze uszy. Code to bardzo neurotyczny kawałek, gdzie wokal bardzo, ale to bardzo przypomniał mi Neurosis. Jest jakby trochę spokojniejszy od dwóch poprzednich. Długi, długaśny Peripherials pokazuje, że muzyków stać nie tylko na utrzymanie się w owej stylistyce, ale również na podróż w nieznane zakamarki Muzyki. Dużo tu zmian, pasaży, zmienionych ścieżek i poszukiwań. Z kolei Sabbat to stara, dobra Morphine, oczywiście zagrana mocniej, ale z tą samą młodzieńczą werwą, z tym samym buntem.

 

Opium to kompletna zmiana klimatu. Rozpoczyna się ciężkim i mrocznym pasażem, który powoli się rozbudowuje, narasta, pęcznieje – by w pewnym momencie chwycić nas za fraki i z całym swoim impetem wrzucić wprost pod kilkutonowy walec prowadzony przez psychopatycznego kierowcę. Gwarantuję, że przejedzie się po nas kilka razy. I będzie bolało. I dobrze, nikt bowiem nie twierdzi, że ma być lekko, łatwo i przyjemnie. Będzie ciężko, bardzo ciężko, bardzo pod górę i… bardzo przyjemnie. Osiem minut, które początkowo wydaja się być bardzo długimi minutami, choć pewnym momencie zaczyna nam brakować tego czasu, tej przestrzeni. Najbliższe skojarzenie? VOIVOD – Phobos i wszystko staje się jasne. Samen nie powalił mnie na kolana, może dlatego, że jest w nim coś podobnego do fragmentów jakie pojawiły się wcześniej na tym albumie. Ale broni się na swój indywidualny sposób, zaskakując nas i grą perkusji i dziwnymi lekko akustycznymi dźwiękami. Oraz przedziwną, połamaną, solówka w kolorze karmazynowej zarazy (King Crimson i Pestilence ?). Kończący płytę, mroźny, death-hard-core’owy Thujon doczekał się też swojego teledysku. I zapewniam, nie jest to teledysk dla ludzi o słabych nerwach. Doskonałe zakończenie płyty i jednocześnie zaproszenie do puszczenia jej od początku. I znowu pod walec. Doskonale. Pierwszy!!!

 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.