Do tej recenzji dojrzewałem rok. Rok poszukiwań odpowiedzi na pytanie co też gra tu Vauxdvihl. Minęło ponad 365 dni, przez moje uszy przewinęło się wiele nowych albumów, niemniej nie jestem mądrzejszy ni o jotę. Vauxdvihl uprawia progmetal, jedyny w swoim rodzaju, absolutnie unikatowy, wręcz genialny i na tym powinienem poprzestać. Cóż za twardy orzech do zgryzienia! Płytka jest bardzo mało znana - na całym świecie nie sprzedano więcej niż 6000 egzemplarzy. Jak wiele progresywnych bandów Vauxdvihl wiązał nadzieję zwłaszcza z odbiorcą europejskim, ale jak na ironię właśnie tutaj zabrakło oficjalnego dystrybutora za wyjątkiem Art Of Music ukierunkowanej na Niemcy (około 2000 rozprowadzonych krążków). W Japonii zadania podjął się Zero Corporation, zaś w USA Dominion Records.
Formacja pochodzi z Australii, a tamtejszy rynek znamy tyle co nic. W powszechnej świadomości funkcjonują zapewne takie zespoły jak INXS, Man At Work, Air Supply czy mój ukochany Midnight Oil, a z poletka progowego głównie Aragon tudzież Vanishing Point. Netowe recenzje chętnie zresztą łączą Vauxdvihl z Aragonem właśnie, choć doprawdy nie mam pojęcia dlaczego. Decyduje zapewne kraj pochodzenia bo pamiętać należy, iż Aragon mimo wydzierania się Lesa Dougana, czasami zupełnie nie przystającego do serwowanej muzyki, nigdy nawet nie otarł się o stylistykę progmetalową pozostając jednym z bardziej uroczych spadkobierców Rybnego Marillion. Sama Australia nie była za bardzo gościnna dla swoich bohaterów - jakieś 400 sprzedanych albumów co Fab i Chris zrzucają na konto nieudolności managera Jasona Kells. Doprawdy szkoda zważywszy na poziom serwowanej muzyki.
A propo muzyki i wokalu - uparcie szukałem jakiegoś punktu zaczepienia i takowy wreszcie wynalazłem, choć dalece okrężna drogę odbyłem. Płaczecie może za Twelfth Night z głosem nieodżałowanego, Świętej Pamięci Manna? Co byście powiedzieli na wiadomość, iż jego wspaniała wokalna barwa wciąż żyje, choć oprawiona w cięższe brzmienia? Tak, to właśnie Stacy Handchild z Vauxdvihl, choć teza ta zapewne może i przez wielu będzie kwestionowana.
Początki zespołu sięgają 1992 r. Recenzowana kapela nie przyznaje się jednak do żadnego dema poprzedzającego To Dimension Logic co czyni wydawnictwo jeszcze bardziej zaskakująco dojrzałym. Netowe recenzje wspominają o dokonaniu wybitnym, jednym z najlepszych w historii progmetalu i tu już wypada się z nimi absolutnie zgodzić. Co ciekawe wspomniany Stacy nie był regularnym członkiem formacji - nie chciał dołączyć do bandu pomimo wielokrotnych propozycji. W Australii znany jest z realizacji "Jesus Christ Superstar", gdzie odgrywał rolę Józefa, powiadają że aktor to wyśmienity. Kolejna wielka szkoda, iż nie uświetnił jakiegoś zapisu koncertowego - tym bardziej, że omawiany krążek był początkowo zorientowany na koncept quasi-teatralny co wyziera z wielu fragmentów jak chociażby nastrojowe zawiązanie w postaci The Weapon, jak początek Philosphia Mosaica, jak zakończenie Minus Absence, jak ogólne powiązanie ze sobą wszystkich utworów...
Wróćmy do tego Manna. Dla mnie odżywa on głównie podczas deklamacji w Questions Or Misanthropy, a zwłaszcza w całokształcie Philosphia Mosaica jakoś nieodparcie kojarzącym mi się z klimatem We Are Sane - nosz doprawdy, gdyby Twelfth Night anno domini 1982 chciał grać progmetal (który jeszcze wtedy raczej nie istniał) brzmiałoby to właśnie w taki sposób. Tym bardziej jest to intrygujące, iż mocno filozoficzna warstwa tekstowa z To Dimension Logic może przywodzić na myśl filozoficzno - egzystencjalne wynurzenia Geoffa w Fact & Fiction. W kategoriach pewnej humoreski można tu przytoczyć fakt europejskich korzeni członków Vauxdvihl - rodzina Faba pochodzi z Italii, Chrisa - Macedonii, Eddiego z Niemiec, Frederica - Francji, Stacy'ego - Anglii (sic!), zaś Paula Reada (też współzałożyciela Vauxdvihl) - Szkocji. Ech, Australio - tyglu narodów :-)
Przydałaby się w tym miejscu jakaś bardziej dogłębna analiza przedstawionego materiału, ale takiej nie będzie. Jak chcecie zrzućcie to na karb mojej indolencji - trudno. Należałoby chyba wspomnieć o mistrzach nastrojowego progmetalu z Fates Warning, ale stwierdzenie to pojawia się bardziej z chęci wspomnienia samej nazwy niż konkretnych odniesień. Klimatyczność to zapewne główny atut To Dimensnion Logic - jakże wspaniale brzmi wkomponowana w cięższe brzmienia Questions Or Misanthropy ze wspomnianą już deklamacją i następującą po niej spokojną, niesamowicie refleksyjną, zadumaną partią gitary czy In Search Of Forever - z kształtem ślicznej, niebanalnej balladki. A przecież główna siła albumu tkwi w tych kompozycjach niby mocniejszych, a tak cudownie ekletycznych i zmiennych dynamicznie, pomimo ogromnej dyscypliny w zakresie czasu trwania. Znów wybrzmiewa stara prawda - unikać wydłużania na siłe - nasycać nagromadzeniem pomysłów relatywnie krótsze formy! To się sprawdza! Co da, iż przytoczę niektórych artystów cenionych przez muzyków z Vauxdvihl - jak Led Zeppelin, Black Sabbath, Voivod, Queensryche, Blue Oyster Cult, Accept, Psychotic Waltz, Death Angel, Laibach, Diamanda Galas, David Sylvian czy Robert Fripp? (jakie szczęście, iż zabrakło tu Dream Theater! :-) Nic nie da, poza uzmysłowieniem mnogości inspiracji. Śmiem twierdzić, iż debiut Australijczyków to ta sama niesamowita świeżość co Kadath Decoded by Payne's Gray czy Entropia by Pain Of Salvation - na dodatek Vauxdvihl chronologicznie jest tu liderem. Recki czasami wspominają o fragmentach powerowych, nosz nie wiem gdzie one. To, że wystepują riffy heavy metalowe nie oznacza automatycznie powerowych galopad. Vauxdvihl gra PROGmetal - przez tak wielki człon PROG, iż recenzent może sobie tylko przyklęknąć z rozdziawioną gębulą i kląć w żywy ogień, że to właśnie on ma coś na ten temat wypocić.
Po nagraniu To Dimension Logic drogi muzyków nieco się rozeszły. W roku 1996 zostało zarejestrowane trzy utworowe demo. Jeden z kawałków - Alienation przemianowany na For The Son Has Gone To Hell znalazł się na EP-ce VOG (Vorpt - 1998 r.). Płytka wciąż sygnowana nazwą Vauxdvihl jest dziełem Faba i Chrisa. Zawiera 5 kompozycji utrzymanych w klimatach bardziej ztechnicyzowanych w warstwie rytmicznej, industrialnych, czasami zupełnie pozbawionych metalowego brzmienia, choć ogólny klimat "starego" Vauxdvihl unosi się tu i ówdzie - przyjdzie jeszcze czas na opisanie tego dokonania. Z kolei dwaj inni, tym razem już ex-członkowie formacji - Edward i Paul powołali do życia grupę When Echoes End tworząc muzykę kompletnie odmienną. Mowa o albumie By The Pricking Of My Thumb (Beaks Ahoy - 1998 r.) - czyli w uproszczeniu o skrzyżowaniu Tangerine Dream, wczesnego, psychodelicznego Pink Floyd i Ash Ra.
Hm... niby wiele różnych ścieżek, niby szerokie rozstrzelenie stylistyczne, ale uwzględniając bogate inspiracje ludzi odpowiedzialnych za geniusz To Dimension Logic całkowicie, jak myślę uzasadnione. Zaś najbardziej optymistyczną wiadomość zostawiłem na deser - podobno szykuje się trzecie dokonanie Vauxdvihl - The Art Of Kannley, zapowiadana jest też reedycja debiutu. I tym wspaniałym akcentem zakończmy.
End of signal.....................................................
Wielkie podziękowania biegną dla Diany i Tomka Pawlaka