ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Superior ─ Ultima Ratio w serwisie ArtRock.pl

Superior — Ultima Ratio

 
wydawnictwo: NTS Records 2002
 
1.5-2-12 1:10
2.Ultra 6:29/ 3.Reflections 6:11/ 4.Breeze of insanity 7:59/ 5.Propaganda-X 3:50/ 6.My fate 4:49/ 7.Reach for rain 4:58/ 8.The unwanted 5:01/ 9.Terminus interlude 0:25/ 10.Fallen 6:43/ 11.Terror fantasy 6:03/ 12.Broken world 4:23/ 13.UR Resistance 6:21/ 14.Judgment day 5:24/ 15.Eternity 2:14
 
Całkowity czas: 72:01
skład:
Bernd Basmer - git / Michael Tangermann - voc / Thomas Mayer - dr / Michael Muller - git,key / Martin Reichhart - bas / Jan Marco Becker - key
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,4

Łącznie 11, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.05.2002
(Recenzent)

Superior — Ultima Ratio

Napięcie towarzyszące moim oczekiwaniom na to wydawnictwo było doprawdy wielkie. Dotyczyło przecież kolejnej odsłony twórczości zespołu, którego karierę śledzę od samego początku, kapeli należącej moim zdaniem do „mainstreamu” niemieckiego progmetalu i wreszcie bandu, który wywarł trwałe piętno na muzyce tak wielu grup.

Wszyscy pamiętamy połowę lat dziewięćdziesiątych kiedy to powstawały kluczowe dla gatunku albumy. W roku 1996 Superior debiutuje kultowym już dzisiaj „Behind” (recenzowanym zresztą na łamach Caladana) będącym niechybnie hymnem lub nawet manifestem niemieckich „progmetalurgów”. Rok 1998 przynosi kolejny album „Younique”, który mimo, iż nie porywał tak jak pierwsza płyta to stanowił nieśmiały wypad w kierunku eksperymentalnej fuzji progmetalu z innymi gatunkami. Obie płyty przepełnione były jednak charakterystyczną dla Superiora energią i buntem. Wydawać by się mogło, iż kolejny album będzie logiczną kontynuacją obranej wcześniej drogi, a tu.............cisza. Przez cztery lata fani skazani byli tylko na snucie domysłów i na czekanie.

Październik roku 2001. W tym okresie Holandia dla grupki polskich fanów (do których i ja należałem) nie kojarzyła się tylko z morzem tulipanów i wiatrakami. Była to przede wszystkim Mekka europejskiego progmetalu, gdzie od 1999 roku odbywa się festiwal stanowiący przegląd ciekawszych kapel okopujących poletko „progresywnego łomotu”. Różne myśli tłukły się po głowach polskiej grupy niesionej rączo w kierunku holenderskiej granicy przez mercedesa nie pierwszej młodości. Na pewno wszyscy zastanawiali się jak wypadnie boskie Pain of Salvation, Zero Hour, młodziutka Andromeda czy tez Vanden Plas. Dla mnie ów fest był ważny z jeszcze jednego powodu – Superior. Oto miała nastąpić konfrontacja moich wyobrażeń z rzeczywistością. Kopałem w pamięci w poszukiwaniu zdjęć koncertowych zespołu, wyobrażałem sobie mięsiste brzmienie, fantazjowałem na temat ewentualnych konwersacji. Gdy na scenę wkroczyła piątka Niemców me serce zabiło odrobinę mocniej. Piątka...........no właśnie. Dlaczego nie szóstka? Gdzie jest klawiszowiec? Okazało się, że Jan Marco Becker uległ niegroźnemu wypadkowi. Partię klawiszy przejął na przemiennie z gitarą Michael Muller. On też w krótkim wstępie wyjaśnił, iż zespół występuje po długiej przerwie i że ze względu na chwilowe braki kadrowe nie wszystko będzie jak należy. Hmmm.....niestety Michael nie rzucał słów na wiatr. Brzmienie nie było takie jakiego się spodziewałem a image zespołu...............no właśnie. Początkowo myślałem , że ci panowie na scenie to żart. Instrumenty dzierżyli kolesie, których wygląd w żaden sposób nie przypominał rockersów. Część kapeli bez problemów mogłoby pogrywać w zespołach typu „new wave”. Basista Martin Reichhart wyglądał niczym wytrawny klezmer zarobkujący na tanich imprezach okolicznościowych....horror. Borykający się z nadwagą wokalista Michael Tangermann (man in white) śpiewał wyjątkowo siłowo, a część tracków wykonywał posiłkując się kartką z tekstem (!!!!!!!). Mój świat zawalił się. Gdzie podziali się znani z okładek płyt długowłosi i zbuntowani idole? Co się stało z energią rozpierającą zespół? Kac po pamiętnym występie trwał dobre dwa miesiące:-( Co prawda , gdy emocje opadły wytłumaczyłem sobie jakoś chwilowy (mam nadzieję) brak dyspozycyjności Superiora........i znowu w kieszeni mojego odtwarzacza zaczęły gościć krążki „Behind” i „Younique”. Nie wiem tylko dlaczego oczekując na listonosza mającego dostarczyć najnowszą płytę „Ultima Ratio” odczuwałem pewien niepokój...................

Według szumnych zapowiedzi „Ultima Ratio” miała być niespotykaną i ambitną płytą nawiązującą do niezapomnianego „Behind”. Wbrew pozorom właśnie to zapowiadane „nawiązanie” odrobinkę mnie przestraszyło. Czyżby z braku świeżych pomysłów nastąpi nie zawsze strawne autopowielanie ?

Nadszedł wreszcie czas na odsłuch „Ultima Ratio”. Blisko siedemdziesiąt dwie minuty muzyki bardzo.........fabularnej. Superior na fali modnych ostatnio albumów konceptualnych stworzył płytę mogącą śmiało uchodzić za soundtrack do wyimaginowanego filmu. Melancholijne i pełne uczucia kawałki zaśpiewane przez Tengermanna przy akompaniamencie fortepianu i nawet w duecie z Lisą Musinsky („Fallen”) przeplatane są z energetycznymi, bardzo „superiorowymi„ killerami rodem z „Behind” („Breeze of Insanity”,”Propaganda X”, „Terror Fantasy”, „UR Resistance”). Wszystko ładnie i pięknie ale mimo zabójczego i charakterystycznego brzmienia (tworzącego ze słuchacza twarzową płaskorzeźbę na ścianie przeciwległej do głośników:-) czegoś tu brakuje. Całość jest jakby wygładzona (nie chce użyć tu słowa komercyjna) i pozbawiona wspomnianego przeze mnie wcześniej pierwiastka młodzieńczego buntu i poszukiwania. Hmm.....jednak moje obawy były słuszne.

Niewątpliwą zaletą tej płyty jest stworzenie nierozerwalnej więzi pomiędzy muzyką i tekstem. Mimo, że kolejne kawałki opowiadają tylko o fragmentach historii (podanej w całości na specjalnie utworzonej stronie www.ultimaratio2002.de) stanowią doskonałe przełożenie przekazywanych obrazów i uczuć. Zgodnie z fabułą Ultima Ratio jest nową, futurystyczną religią powstałą na skutek upadku dotychczasowych wartości. Polega ona na pełnej kontroli uczuć i wyrugowania niepotrzebnych emocji ze szczególnym uwzględnieniem miłości i nienawiści. Obserwujemy metamorfozę głównego bohatera, kreatora Ultima Ratio Fishera, który z zagubionego i niezdecydowanego młodego człowieka przeistacza się w bezwzględnego dyktatora, który bez skrupułów depcze przyjaźń z Keriothem i związek z przeuroczą Eden. Kerioth, wierny poplecznik i prawa ręka Fishera z przerażeniem odkrywa prawdziwy cel ruchu Ultima Ratio. Zdesperowany zabija Fishera ale niestety jest już za późno. Mimo zawiązanego ruchu oporu Ultima Ratio przejmuje kontrolę nad wszelkimi dziedzinami życia doprowadzając do całkowitej dehumanizacji stosunków międzyludzkich.

Nie ukrywam, że „Ultima Ratio” jest najsłabszą płytą w dorobku Superior. Chylę czoła przed ambitnym wysiłkiem konceptualnym muzyków. Podziwiam ich wrażliwość i uduchowienie. Doceniam wierne dzierżenie progmetalowego oręża. Jednocześnie strasznie tęsknię za tamtym Superiorem – hymnem, symbolem, buntem i legendą...........

Noooo dobrze. Jeszcze raz naciskam „play” i po raz kolejny wsłuchuje się w tragiczną historię Fishera, Keriotha i Eden.....

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.