1. House Of Heroes/ 2. Ocean’s Elusium/ 3. Summon The Wolves/ 4. We Are The Legions/ 5. Into The New World/ 6. Longing Horizon/ 7. Mask Of Flies/ 8. The Cloak And The Dagger/ 9. Beneath The Waves
Całkowity czas: 43:00
skład:
Kaisa Jouhki - śpiew/
Tomi Mykkänen - śpiew/
Jussi Rautio - gitara/
Jyri Vahvanen - gitara/
Timo Honkanen – gitara basowa/
Henri Vahvanen - perkusja/
Maria – klawisze
Finowie z Battlelore swą muzykę określają „Tolkien metalem”. Już wszystko wiadomo? Epicki heavy/power metal, opiewający szczęk oręża, bitność, honor, itd. Maniacy takich klimatów zapewne już wojują w sklepach na topory o każdy egzemplarz krążka „Evernight”. A jeśli kogoś zawsze mdliło takie granie, to przed słuchaniem Barttlelore, lepiej niech nie je za dużo…
Przywdziałem zbroję, pożegnałem się z rodziną i ruszyłem do bitwy z „Evernight”. Po akustycznym wstępie, gruchnął we mnie znakomity motyw gitarowy o symfonicznych ciągotach. Aż z wrażenia opadła mi przyłbica! Jak na power metal, riffy są bardzo ciekawe i ostre, bez zbytniej patetyczności, ckliwości i zadęcia. Szkoda tylko, że płyta zawiewa nieco monotonią. Można wyjść po pierwszy kawałku i wrócić na ostatni, a i tak wszystko będzie wiadomo. Battlelore wyróżnia się w szufladce z napisem „połer”, ale to nie oznacza jeszcze geniuszu…
Wokale na „Evernight” to strzał samobójczy. Połączenie delikatnych kobiecych partii (najciekawszy punkt wydawnictwa) i męskiego growlingu, w wykonaniu Battlelore, jest przewidywalne jak fryzura Józefa Oleksego. Teksty również wołają o pomstę do nieba. Nie psuje to jednak klimatu płyty, spójnego i adekwatnego do etykietki. Jednak przy takiej muzyce wątpię, czy można nabrać bitewnego zapału. Prędzej furii, do rozgromienia odtwarzacza, ale to tylko dla najbardziej wybrednych wojowników…