ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Into Eternity ─ Dead or Dreaming w serwisie ArtRock.pl

Into Eternity — Dead or Dreaming

 
wydawnictwo: DVS Records 2001
 
1.Absolution of the Soul-3:58
2.Distant Pale Future-5:07
3.Shallow 6:14
4.Unholy (Fields of the Dead)-4:53
5.Elysium Dream 4:38
6.Selling God 3:07
7.Imiganation Overdose 3:46
8.Dead or Dreaming 4:17
9.Cyber Messiah 4:29
10.Identity 3:45
 
skład:
Tim Roth –lead voc., g./ Jim Austin –dr., voc./ Scott Krall –bass, voc./ Daniel Nargang –voc., g.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.03.2002
(Recenzent)

Into Eternity — Dead or Dreaming

„Dead or Dreaming” to już drugi krążek niezwykle obiecującej prog-death-metalowej formacji Into Eternity. Ponieważ jednak jest on zarazem pierwszym, który dane było mi usłyszeć, to po wysłuchaniu go byłem gotów założyć się o każde niemal pieniądze, że zespół ten pochodzi ze Szwecji, na co wskazywało nie tylko brzmienie, ale i wyraźnie słyszalne inspiracje szwedzką szkołą właśnie. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Into Eternity to grupa kanadyjska. Założona w 1997 roku przez pięcioro muzyków, z których Chris McDogall choć nie wymieniany już w podstawowym składzie, wciąż pełni całkiem ważną rolę na tym krążku, obsługując instrumenty klawiszowe w zespole.

Jako że nie znałem pierwszego albumu grupy, tak więc niczego się nie spodziewając jak zawsze podkręciłem głośność, ze stoickim spokojem wcisnąłem przycisk „play” i… zostałem całkowicie powalony, sponiewierany i zmiażdżony potęgą tego materiału!!! Uff, co za niesamowita siła, to już nie jest li tylko standardowe techniczne granie z nisko nastrojonymi gitarami, z jakim mamy do czynienia w większości prog-metalowych albumów, od tego krążka bije prawdziwa wściekłość, frustracja i agresja!! Chyba tego właśnie było mi potrzeba, przyznam się więc, że ta piorunująca mieszanka progresji, death-metalu (właśnie szwedzkiej szkoły) i thrashu zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, bowiem żaden zespół już dawno nie dokopał mi w tak doskonałym stylu. Wpływy Pantery, At The Gates, In Flames czy nawet Slipknot są dość wyraźnie słyszalne, a dzięki progresywnym elementom i wpływom muzyka Into Eternity zbliża się także do ostatnich dokonań takich grup, jak Eldritch i Lanfear, będąc jednocześnie od nich znacznie cięższą i brutalniejszą. Momenty w stylu: kanonada perkusyjna, ściana gitar i wściekły ryk to tutaj normalka, nie brakuje jednak niezbędnej dozy melodii i symfoniczności. Zastanawiacie się zapewne co interesującego może znaleźć przeciętny, lubujący się w wysublimowanych rozwiązaniach prog-fan w takiej sieczce? Cóż niewątpliwie „Dead or Dreaming” to album przede wszystkim metalowy i skierowany do publiczności, która „oswojona” jest z tego typu brzmieniami, jednocześnie jednak muzyka Into Eternity jest na tyle pełna urozmaiceń i kontrastów, że może zainteresować również, co bardziej odważnych prog-metalurgów. Akustyczne gitary w „Shallow”, czy kobiece wokale w „Elysium Fields” zestawione są z miażdżącymi i diabelnie ciężkimi riffami i wokalami, a techniczne i złożone aranżacje z pozornie chaotyczną death-metalową sieczką… Podobnie sprawa wygląda z wokalami, jako że Into Eternity podążają modną ostatnio drogą (m.in. Wolverine, Lanfear) łączenia czystych wokali przewodnich z black/death’owym rykiem, z tym jednak wyjątkiem, że na „Dead or Dreaming” proporcje między obydwoma są mniej więcej równe… Mimo dość krótkich czasów trwania poszczególnych utworów całkiem sporo się dzieje na tym krążku: liczne zmiany tempa, niezłe solówki, oraz charakterystyczne, melodyjne, obficie okraszone symfoniką i niezłym głosem Tim’a Roth’a momenty, które na myśl przywodzą mi takie formacje jak Silent Exile, czy Lanfear. Całość stoi na przyzwoitym poziomie, jest dość techniczna (choć do takiego Dream Theater to raczej im daleko) i zawiera sporo miłych dla ucha momentów: nieźle wyeksponowane linie basu, „konkretne” gitary i wpadające w ucho refreny. Wydaje mi się jednak, że większość melodyjnych linii wokalnych zrobiona jest „na jedno kopyto” i brzmi zbyt podobnie do siebie, co po pewnym czasie może spowodować przesyt tą formą ekspresji, lub po prostu się znudzić. Ponadto mam wrażenie, że gdyby nieco rozbudować i dopracować ten album, otrzymalibyśmy materiał znacznie lepszy i mogący konkurować z najlepszymi w gatunku, a tak jest „tylko” nieźle…

Ocena tego krążka może być dwojaka, w zależności od tego, czego oczekujemy po tego rodzaju muzyce. Jeśli są to jedynie wygładzone prog-metalowe aranżacje i brzmienie, to spora ilość dość ekstremalnych momentów prawdopodobnie odrzuci Was od „Dead or Dreaming”. Natomiast jeśli nie przeszkadza Wam szorstkie, trochę brudne i cholernie ciężkie brzmienie, oraz wściekłość i agresja emanująca z dźwięków to ta płyta powinna Was powalić, tak jak zrobiła to ze mną. No a fani Pendragona lepiej niech go sobie darują.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.