01.Witch Shocktronica Intro Hank Shocklee 1:47/02. Kiss Kiss Kiss Peaches 3:18 /03. O'Oh Shitake Monkey 3:39 /04. Everyman...Everywoman Blow Up 4:02 /05. Sisters O Sisters Le Tigre 2:47 /06. Death Of Samantha Porcupine Tree 4:36 /07. Rising DJ Spooky 4:37 /08. Nobody Sees Me Like You Do/ Apples In Stereo 3:56 /09. Yes I'm A Witch The Brother Brothers 3:49/ 10. Revelations /Cat Power 4:22 /11. You And I Polyphonic Spree 3:27 /12. Walking On Thin Ice Jason Pierce (Spiritualized) 5:07 /13. Toyboat Antony (Antony And The Johnsons) and Hahn Rowe 4:25 /14. Cambridge 1969/2007 The Flaming Lips 5:36 /15. I'm Moving On The Sleepy Jackson 5:01 /16. Witch Shocktronica Outro Hank Shocklee :32 /17. Shiranakatta (I Didn't Know) Craig Armstrong 3:09/
Całkowity czas: 63:10
skład:
Yoko Ono - voc, instrumenty/various artists
Tak, jestem wiedźmą, jestem suką i nie dbam o to , co o mnie sądzisz
Mój głos to głos prawdy, mój głos jest prawdziwy
Wiem - nie pasuję do dróg, którymi podążasz
Nie zamierzam umierać dla ciebie – mówię ci to w twarz
Tak, jestem wiedźmą, jestem suką i nie dbam o to....
Yoko Ono jest trendy. A ten jakże modny pomysł, to...recycling. Tak – nie przesłyszeliście się. Muzyczny recycling. W oczekiwaniu na nową płytę Ono otrzymaliśmy stare utwory w nowym opakowaniu. Ale zdziwiłby się ten, kto traktuje Yes, I’m a Witch jako trochę szalone, lekko podrasowane best of. To raczej uwłaczałoby Ono. Poza tym, to żadne best of. Płyty artystki nie sprzedawały się w przeszłości zbyt dobrze, raczej nie zawojowały list przebojów i kierowane były do garstki cierpliwych słuchaczy.
To bardzo kobieca płyta. Typowo kobieca, z całymi naszymi babskimi emocjami. Od czułości, miłości, aż do antymęskich wyziewów. Trzeba powiedzieć, że ten feministyczny jad sączy się z ust Ono dość szeroką strugą. Ale nie jest to album dla kobiet, które traktują feminizm jako „coś fajnego i właśnie trendy”. Bo być świadomą swej kobiecości, praw i tego całego genderyzmu kobietą - to więcej, niż machanie flagą podczas kolejnej Manify.
Ale do rzeczy. Na albumie znalazły się utwory Ono w nowych, czasami zaskakujących interpretacjach. Do pracy nad albumem, czy może nad odświeżeniem (recyclingiem) artystka zaprosiła całe grono, młodych liczących się w szeroko rozumianej alternatywie, muzyków. Lista płac jest bardzo długa. Od Peaches, Le Tigre, DJ Spooky, Porcupine Tree, Antony’ego Hegarty , po The Flaming Lips. No nie ma przebacz! Zestaw znakomity! Dla większości z nich Ono stała się drogowskazem w muzycznych poszukiwaniach. Zaproponowana przez nich formuła dekonstrukcji/rekonstrukcji/patchworku/recyclingu/destylacji* spodobała mi się bardzo. Nikt z tego szerokiego grona artystów nie odstawił fuszerki. Taśmy wyciągnięte gdzieś z przepastnych archiwów Ono, stały się punktem wyjścia do stworzenia zupełnie nowej jakości, nowych utworów. Brzmienia, style mieszają się niczym w tyglu: elektro, rock, country, new-wave, disco, cokolwiek chcecie. Mówisz i masz. Nad tym wszystkim unosi się niewidzialna, pociągająca za sznurki dłoń Ono. Jest oczywiście bardzo kobieco i feministycznie. Dwie „naczelne” walczące artystki sceny alternatywnej (Peaches i Le Tigre) rozprawiły się ze spuścizną Ono we właściwy sobie sposób. Znakomite taneczne Kiss, Kiss, Kiss oraz Sisters O Sistersmogłyby stanowić ozdobę niejednej alternatywnej imprezy tanecznej. Death of Samantha opowieść o kobiecej samotności i strachu wzbogacona o płaczącą gitarę, Stevena Wilsona. Tak – tego Wilsona. Jaki byłby z tego przepiękny utwór Porcupine Tree. Świetny moment tego albumu. Jest też trochę...beatlesowsko w uroczej i bardzo namiętnej Revelations. Gorąco się robi. Krew w żyłach pulsuje. Dalekie ślady Fab Four słychać też w You and I. Przepiękna partia trąbki jednoznacznie kojarzyć się może z All We Need is Love. No i psychodelia w stanie czystym: Walking on Thin Ice, które na warsztat wziął Jason Pierce (Spiritualized). Moc, potęga i klimat. Cudowne zwolnienie mamy w ToyBoat, w którym Ono towarzyszy Antony Hegarty (te przepiękne i jedyne w swoim rodzaju chórki).
Yes, I’m A Witch to mocny punkt w dyskografii Ono. Lubię takie muzyczne hybrydy. Ci, którzy za Ono nie przepadają, może powinni wreszcie przełamać niechęć. Album jest po prostu znakomity.