ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Fisz Emade ─ Piątek 13 w serwisie ArtRock.pl

Fisz Emade — Piątek 13

 
wydawnictwo: Asfalt Records 2006
 
1. Bla Bla Bla Numer Dwa, 2. Goryl, 3. Nielegalny Towar, 4. Serce, 5. *, 6. Jesteście Gotowi?, 7. Imitacje, 8. Nie Bo Nie, 9. **, 10. Sponsor, 11. Pan Mruk, 12. Bestseller, 13. Krew, 14. Plastik (bonus)
 
Całkowity czas: 57:08
skład:
Fisz - teksty, rap, wokal, Emade - muzyka // gościnnie: Envee, Bunio, Jerzy Zagórski (muzyka), Iza Kowalewska, O.S.T.R., Pablo Hudini (wokal)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,6
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 12, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
03.08.2006
(Gość)

Fisz Emade — Piątek 13

Od 1998 roku w Walii działał zespół Jeff Killed John i parał się graniem coverów Metalliki i Nirvany. Po odejściu basisty, band przerodził się w Bullet For My Valentine, a już po drugim koncercie młodzieńcy podpisali kontrakt z Roadrunnerem. W 2005 ukazał się debiutancki album „The Poison” i nastąpiła eksplozja. Zahuczały listy przebojów, posypały się nagrody i nominacje, rozpoczęły się trasy. Warto więc przyjrzeć się albumowi „The Poison”...

Debiut młodych Walijczyków to metal core ubarwiony thrashową techniką i ciężarem, punkowym brudem, deathowym zacięciem i miejscami nawet popową chwytliwością. Tak więc usłyszymy tu zarówno Metallikę, Machine Head, Green Day, jak i Linkin Park oraz typowo zbuntowane „brit rockowe” granie z list przebojów. „The Poison” zaczyna się co prawda spokojnym intrem z gościnnym udziałem muzyków fińskiego zespołu Apocalyptica, które jest najjaśniejszym punktem wydawnictwa, ale nie dajcie się zwieść delikatnemu brzmieniu... Sielankę przerywa krzyk wokalisty i otrzymujemy serię rozwrzeszczanych utworów. Są bardzo energiczne, wpadają w ucho, nóżka sama przytupuje, a na koncertach zapewne pod sceną sypią się kłaki. Solówki robią wrażenie, nie stroni też band od igraszek z podwójną stopą, riffy są masywne i ostre jak brzytwa. Słychać, że chłopcy technicznie są o wiele bardziej zawansowani, niż wielu starych metalowych wyjadaczy. Nie zapominają jednak młodzieńcy z Bullet For My Valentine o dobrych melodiach, przez co materiał przyswaja się całkiem strawnie. Jednak „The Poison” popada w schematy. Tak grało już multum młodych kapel. Być może Walijczycy nie zauważyli, że zasada „brutalna zwrotka i czysto śpiewany refren” jest już mocno wyświechtana. Ta schematyczność w połączeniu z intensywnością płyty i brakiem zróżnicowania sprawia, że ostatnie minuty płyty mogą już lekko męczyć. Jest w kompozycjach też sporo dziecinności, ale miejmy nadzieję, że to przejdzie z czasem...

Warto wspomnieć, że chłopcy z Bullet For My Valentine otwarcie ubóstwiają Metallikę, przyznają, że chcą być równie wielcy jak ekipa Ulricha. Choć krążek „The Poison” jest dobry, pełen młodzieńczej werwy, słucha się go przyjemnie, ale bez przesady... trochę pokory i samokrytyki!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.