1. Sin To Sin 2. The Talisman/ 3. Optical Illusion/ 4. The Ashen Soul 5. Ocean Wings 6. Creator In Time/ 7. Miracle Man 8. Sphere Of Fantasy/ 9. Despair And Pain (Japan bonus track)
Całkowity czas: 49:57
skład:
Richard Andersson - klawisze
- Magnus Nilsson - gitara/
- Jörg Andrews - perkusja/
- Göran Edman - wokal/
- Andy Rose - bass/
Dostaję ostatnio zatrzęsienie płyt z heavy/power metalowego podwórka i czuję przesyt, gdyż niemal wszystkie brzmią tak samo miałko. Coraz ciężej napisać też intrygującą recenzję i okrasić ją zaskakującą pointą, skoro wszystko brzmi niemal tak samo. Z nadzieją oczekuję więc na jakieś objawienie w takim graniu. Na pewno nie jest nim „Optical Illusion” , trzeci krążek szwedzkiego Time Requiem...
Słusznie nie oczekiwałem, że Time Requiem wstrząśnie moim odtwarzaczem, tym bardziej, że posadę wokalisty objął Goran Edman (ex-Malmsteen Band), o głosie mocnym, aczkolwiek z trywialną manierą. Może i okładka ciekawa, bodajże najlepsza w dyskografii grupy, ale mimo tego Time Reqiuem wciąż gra to samo – heavy/power z hard rockowymi i progresywnymi naleciałościami, mocno podlany „kosmicznymi” klawiszami Anderssona i ciągotami do neoklasycznego wymiatania spod znaku Malmsteena. Słychać w aranżacjach też zamiłowanie do muzyki filmowej (intro do utworu tytułowego). Wiele ciekawych smaczków można wyłowić spośród bogactwa aranżacji, ale gdyby obedrzeć tę muzykę ze space’owego blichtru, to otrzymujemy kompozycje, których każdy dźwięk zagrał już dawno ktoś inny na o wiele lepszy sposób. Zarówno w agresywnych partiach, jak i momentach akustycznych, zespół nie pokazuje niczego, co mogłoby zaskoczyć. Niektóre riffy są może i ciekawe (druga połowa „Ocean Wings”), ale już takie utwory jak „The Talisman”, „Miracle Man” (warto porównać z „I Don’t know” Malmsteena), czy „Creator In Time” to mocno wyświechtane schematy, gdzie muzycy szafują wirtuozerią, ekwilibrystyką, karkołomnymi pasażami, zapominając że najważniejsza jest melodia. A nawet jeśli już jest uwypuklona, to jest ograna aż do bólu i trąci wtórnością. Sporo napotkamy też na „Optical Illusion” momentów mdłych i pozbawionych drapieżności. Tym samym dostajemy wydawnictwo z poutykanym w utworach mnóstwem bajerów i zbyt dużymi ambicjami w aranżacjach. Nie podwyższa się w progresywnym graniu noty za samą długość utworów. Trzeba jeszcze coś w tych utworach ekscytującego pokazać, a muzycy Time Requiem żyją chyba tytułową iluzją, skoro myślą, że zawojują świat takim krążkiem jak „Optical Illusion”...