ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Stonehenge ─ Angelo Salutante w serwisie ArtRock.pl

Stonehenge — Angelo Salutante

 
wydawnictwo: Nail Records 2001
 
1.Invocation-1:29
2.Newcomer-7:37
3.For Another-4:48
4.Wendigo-6:51
5.Angelo Salutante-2:13
6.Angels-5:01
7.Full Moon-5:26
8.Whisper-3:42
9.Between Two Worlds-6:09
10.Rambling-7:20
11.Fly-6:48
12.Yello-3:55
 
Całkowity czas: 61:21
skład:
Balazs Bota - git / Zoltan Batky - voc / Adam Baki - key / Kristof Szabo - dr / Bertalan Temesi - bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,2

Łącznie 6, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
23.01.2002
(Recenzent)

Stonehenge — Angelo Salutante

Należę do pokolenia, dla którego węgierski rock był w jakiś sposób zawsze ważny. W latach „peerelowskiej prosperity” to właśnie zespoły znad Balatonu stanowiły rodzaj substytutu twórczości „zgniłego zachodu”. Kapele takie jak Lokomotiv GT, General, Scorpio czy Omega zbierały na koncertach w Polsce tłumy żądnych rocka fanów. Doskonale pamiętam jak z wypiekami na twarzy biegłem na pierwszy swój koncert w życiu. To co wtedy zobaczyłem i usłyszałem w wykonaniu węgierskiego Scorpio zdecydowanie zdeterminowało me późniejsze poświęcenie się muzyce „mocnego uderzenia”.

W kolejnych latach było już troszeczkę inaczej. Władze łaskawie uchyliły furtkę na zachód i posiłkowanie się węgierskim „towarem zastępczym” nie było już potrzebne. Ściskane wcześniej z miłością węgierskojęzyczne płyty analogowe poszły w kąt. Chyba niesłusznie gdyż Węgrzy zawsze wyprzedzali nasz rynek o ileś tam długości..........

...............wróćmy jednak z zamierzchłych i ponurych czasów „komunistycznego dobrobytu” do teraźniejszości, mało tego. Wróćmy do...progmetalu :-)

Rok 2001. Pepsi Island Festival. Na scenie u boku lokalnej, mało znanej węgierskiej kapeli Stonehenge pojawia się nikt inny jak sam DANIEL GILDENLOW z Pain of Salvation. Wykonuje on z Węgrami utwór „Angels” , który wcześniej był hiciorem jedynego wydawnictwa zespołu, a dokładnie EPki z 1998 roku właśnie zatytułowanej „Angels”. To chyba wtedy progresywne kręgi zwróciły baczniejszą uwagę na Stonehenge, choć może było to wcześniej, w roku 1997 gdy zespół dostąpił zaszczytu otwarcia budapeszteńskiego koncertu Psychotic Waltz...? Oj , ciężko było upartym Węgrom zaakcentować swoją obecność na progmetalowym rynku. Istniejąc od 1992 roku dopiero pod koniec 2000 roku weszli do studia HSB aby sfinalizować ich największe marzenie – pierwszy pełno wymiarowy album. I tak się stało. W roku 2001, nakładem Nail Records ukazuje się płyta „Angelo Salutante”, która dokonała niemałego spustoszenia i przetasowania wśród elit „progresywnego łomotu”.

Proszę Państwa. W naszych rękach album „Angelo Salutante”. Nie jest to jakiś tam półprodukt pośledniego węgierskiego zespoliku. Nie jest to muzyka kategorii B,C czy niższych. Proszę Państwa. Oto przed nami znakomite wydawnictwo progmetalowe na światowym poziomie!!! Ba , powiedziałbym nawet, że na najwyższym światowym poziomie...

Jaką muzykę serwuje Stonehenge? I tu jest mały problem. Tego zespołu nie da się tak łatwo zaszufladkować. Nie jest możliwe przyklejenie łatki ze znaną nazwą. Boję się użyć sformułowania „nowa jakość”. Jest to na pewno dość oryginalne i mało spotykane spojrzenie na progresywny, symfoniczny metal. Jeżeli już bardzo będziemy się upierali przy analogiach to biorąc pod uwagę rolę jaką pełnią w Stonehenge klawisze Adama Baki należałoby wymienić Pain of Salvation (i takie podobieństwo w obiegowych opiniach jest najczęstsze). Słuchając niebanalnego, ciężkiego brzmienia gitary Balazsa Bota na myśl może przyjść brytyjski Threshold. Poruszając się wśród znakomicie zaśpiewanych chórków autorstwa Zoltana Batky po głowie chodzi nazwa Enchant. Podziwiając natomiast znakomite aranżacje, zgrywki gitarowo-klawiszowe i grę basisty Bertalana Temesi czasami wykrzykniemy Dream Theater. Jednakże wyżej wymieniane zespoły stanowią dość odległą paralelę. Stonehenge gra po prostu jak Stonehenge:-)

Początkowo płyta wydaje się odrobinę nierówna. Słuchając „Newcomer”, „For Another” czy legitymującego się troszkę „knajpiarskim” refrenem „Wendigo” możemy się pogubić w próbach rozszyfrowania intencji zespołu. Po przepięknym (przypominającym „Eve” DT) „Angelo Salutante” jest już inaczej. Wypadki toczą się błyskawicznie. Przebojowy „Angels”, bardzo orientalny „Full Moon” czy opatrzony świetną i liryczną partią skrzypiec „Whisper” prowadzą do tzw. „grand finalle” w postaci czterech perełek. Efektowny „Between Two Worlds, opatrzony miażdżącym riffem „Rambling” czy też mój numer 1 na płycie „Fly” to mistrzowska, progmetalowa trylogia. Na zakończenie jest i instrumentalny, bardzo „painofsalvationowski” „Yello”.

Nie byłbym sobą gdybym nie odnalazł na „Angelo Salutante” i malutkich minusów. Chodzi jak zwykle o wokalistę:-) Nie, nie......z warsztatem jest wszystko w porządku. Nienaganne chórki, dobra interpretacja. Na albumie tym brakuje moim zdaniem wyrazistych melodii, poza tym maniera wokalna Zoltana jest jakby płaska i dość początkowo irytująca. Po jakimś czasie gdy już się osłuchamy jest nieźle lecz pierwszy kontakt z muzyką Stonehenge właśnie takie budzi zastrzeżenia.

Należy tu jeszcze koniecznie wspomnieć o znajdującym się na płycie ciekawym dodatku multimedialnym. Obok wszelkich niezbędnych informacji odnajdziemy tu znakomicie zrealizowany i niebanalny teledysk „Between Two Worlds”.

Wróżę węgierskiemu Stonehenge doprawdy świetlaną przyszłość. Zespół potrafi się zaprezentować i dba o swój image. Życzyłbym jeszcze kontraktu z jakąś większą wytwórnią płytową gdyż Nail Records nie zapewnia niestety satysfakcjonującej dystrybucji (o Polsce nie wspominam).

Świetna płyta, świetnej grupy......................gorąco polecam.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.