Alien to kolejny hard rockowy wynalazek Frontiers Records. Nawet nie mogłem znaleźć nigdzie informacji o tej grupie. Nigdy o nich nie słyszałem i zapewne gdybym nie dostał promówki z jasno określonym zdaniem opisania muzyki, która znajduje się na "Dark Eyes", nigdy bym nie usłyszał. Melodyjny hard rock, w najprostszej swej postaci, nigdy nie był moją domeną. Nawet tak uznane marki jak Talisman, czy Błazen Abott nie przemawiają do mnie do końca. Nie inaczej jest z klasę niżej plasującym się Alien. Nie znaczy to jednak, że materiał ten jest niesłuchalny. To po prostu nie mój klimat.
Na krążku znajduje się 11 kawałków. Są one utrzymane w jednej konwencji - prosty hard rock, wszechobecny luz i melodia. Gitarki chodzą bardzo żywo, solówka pogania solówkę, sekcja gdzieś w tle sobie "plumka", wokalista Jim Jidhed pasuje do tego całego tworu jak ulał. Śpiewa czysto i radośnie, troszeczkę przypominając mi śpiewaka z jakże ciekawej grupy A.C.T. "Dark Eyes" jest bardzo dobrze wyprodukowany, brzmienie jest czyściutkie i odpowiednio ciężkie. Producentem jest gitarzysta grupy, Tony Borg. Kolejnym atutem tego wydawnictwa jest zróżnicowanie - ballady przeplatane są rockowymi "patatajkami", jak np. "Allen Eagle", czy niemal bluesowo-country'owym "Wild One". Album jest mariażem rock'n'rolla, bluesa i melodyjnego hard rocka.
Niezobowiązująca to muzyka, wpada jednym uchem, wypada drugim, jednak w niektórych sytuacjach (jazda samochodem, degustacja piwa, obieranie ziemniaków na obiad) sieje jakieś tam spustoszenie w głowie. Trochę to wszystko zbyt pospolite i już gdzieś słyszane. Osobiście nie zamierzam więcej do płyty wracać, jednak każdy prawdziwy fan lekkich brzmień, z jajem i luzem, powinien być zadowolony. Muzycy wykonują swoją robotę poprawnie, nagrali prosty, rockowy krążek, żadne jakieś przełomowe dzieło, i wcale się z tym nie kryją. I bardzo dobrze, szczera muzyka - szczere podejście.