Bardzo miły, piątkowy wieczór dla fanów bluesa zorganizowali Agencja Tangerine oraz Klub Progresja. Na deskach zasłużonej koncertowo sceny, zagrała jedna z największych gwiazd w historii tej muzyki – Taj Mahal.
Zanim rozpoczął się występ gwiazdora sceną zawładnął supportujący go zespół King King, dowodzony przez bardzo charyzmatycznego lidera Alana Nimmo. Muzycy zawojowali Wyspy Brytyjskie, zdobywając liczne nagrody dla najlepszych albumów bluesowych i za najlepszy zespół. Ku uciesze warszawskich fanów, za wyróżnieniami poszła też wyśmienita muzyka. Wspaniała europejska odmiana bluesa, okraszona licznymi solówkami gitarowymi i klawiszowymi. Wokalista i gitarzysta (wspomniany Alan) nakręcał atmosferę przez prawie godzinę paradując po scenie w szkockim kilcie. Można narzekać, że francuski klawiszowiec nie dorównywał umiejętnościami liderowi oraz, że sekcja rytmiczna nie porwała, ale zespół nadrabiał to prezentując naprawdę dobre kompozycje z europejskiego bluesa z dodatkami a to funku, a to jazzu, a to rocka.
Po krótkiej przerwie na scenę wkroczył gwiazdor Taj Mahal w towarzystwie basisty i perkusisty. Niestety, występ ten zdecydowanie nie sprostał oczekiwaniom. Sekcja rytmiczna może zostać całkowicie pominięta, ponieważ ich gra ograniczała się do automatycznego rytmizowania kolejnych utworów. Cała uwaga skupiała się na Taju, który najlepsze lata ma już jednak za sobą. W powietrzu czuć było pewną magię i atmosferę podniosłości, ale nie szły za nią umiejętności muzyczno-wokalne. Stosunkowo często pojawiały się błędy w solówkach, głos się łamał, a całość brzmiała dość koślawo. Na szczęście, koncert uratowali akustycy, którzy naprawdę dobrze wyeksponowali wokal i gitary Taja. Dzięki temu nieźle można było wychwycić te momenty, gdzie mogliśmy usłyszeć wspomnienia geniuszu artysty.
Niestety, po raz kolejny nie dopisała frekwencja. W klubie było może trochę ponad 100 osób. Szkoda, bo szef Progresji, Pan Marek Laskowski wyraźnie próbuje dzięki takim koncertom realizować plany, o których wspominał w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi. Progresja ma być nie tylko miejscem, gdzie gra się ciężką muzykę, ale klubem, gdzie można posłuchać dobrej muzyki różnych odcieni. Takim krokiem jest zaproszenie na warszawskie Bemowo Taj Mahala. Mimo, że sam występ zawiódł to był to bardzo miły wieczór, a organizatorzy i obsługa klubu stanęła na wysokości zadania zapewniając sympatyczną atmosferę bluesowego święta.