strona 7 z 7
Konrad Siwiński
Rok temu pisząc podsumowanie zacząłem od następujących słów:
Rok 2015 nie zostanie przez nas zapamiętany ze względu na muzyczny poziom wydawnictw, a raczej z powodu odejścia wielu znakomitych – Edgar Froese, Jan Skrzek, Daevid Allen, Ornette Coleman, BB King, Scott Weiland, Lemmy…
Cóż, zacznijmy podsumowanie minionego roku:
Rok 2016 nie zostanie przez nas zapamiętany ze względu na muzyczny poziom wydawnictw, a raczej z powodu odejścia jeszcze większej liczby znakomitych niż w 2015 – David Bowie, Prince, Leonard Cohen, George Michael, Keith Emerson, Greg Lake, Glen Frey. Samo zestawienie tych kilku nazwisk w jednym zdaniu robi wrażenie. Podkreślić trzeba, że świat muzyki nie stracił tylko i wyłącznie legend, person z dawnych lat. Bowie i Cohen zdążyli jeszcze zostawić nam swoje ostatnie, doskonałe albumy, a Prince w ostatnich latach nieustannie redefiniował muzykę pop i soul wskazując nowe kierunki.
Zwracając uwagę na wydawnictwa z 2016 roku trzeba przyznać, że był to rok mocno średni. Zabrakło albumów zwalających z nóg, zaskakujących i odkrywczych. Większość uznanych artystów wybierała sprawdzone, bezpieczne ścieżki z lepszym lub gorszym skutkiem. Minione dwanaście miesięcy to również próba renesansu punk rocka. Swoje nowe albumy wydały takie zespoły jak Green Day, Blink 182, Sum 41, czy Good Charlotte. Niestety, żaden z nich nie porwał. Pozostaje mieć nadzieję, że wciąż Punk’s not dead. Just exhausted.
Jest jednak kilkanaście albumów wydanych w 2016 do których będę wracał z przyjemnością.
Oto lista (porządek alfabetyczny):
The 1975 - I Like It When You Sleep, for You Are So Beautiful yet So Unaware of It
Jedna z najlepszych propozycji młodej sceny brytyjskiej. Album o zakręconym tytule udowadnia, że nie zawsze mamy do czynienia z klątwą drugiej płyty. Powrót do przeszłości z porządną dawką nowoczesnego brzmienia.
Anohni – Hoplessness
Antony Hegarty (wreszcie) solo ze wsparciem świetnego producenta Hudsona Mohawke. Doskonałe, przestrzenne brzmienie i hipnotyczne dźwięki, od których trudno się oderwać.
Beyonce – Lemonade
Beyonce kolejny raz udowodniła, że można nagrywać świetne koncept albumy w mainstreamie. Dodatkowy plus za teksty i wizualizacje.
Biffy Clyro – Ellipsis
Szkoci pokazali, że muzyczna ewolucja im służy i nagrali ciekawą, dojrzałą płytę. Nie zaskakują, ale też nie nudzą udowadniając, że spokojnymi krokami można budować uznaną markę w rockowym świecie.
Bon Iver – 22, A Million
Bon Iver już dawno przestał grać smętny folk. Ambitna, trudna, ale też efektowna i wypełniona elektroniką płyta to zdecydowanie jedno z najlepszych wydawnictw w tym roku.
David Bowie – Blackstar
Mistrz żegna się mistrzowskim albumem.
Crystal Fighters – Everything Is My Family
Electro-folkowa formacja powróciła z trzecim albumem. Zdecydowanie bardziej rozbudowany i zróżnicowany względem poprzedników. Jednocześnie wciąż pełny energii i dynamiki.
Vijay Iyer & Wadada Leo Smith – A Cosmic Rhythm With Each Stroke
Album, który jest jedną wielką improwizacją dwóch mistrzów. Można słuchać bez końca i wciąż odkrywać coś nowego.
Kaleo – A/B
Jedno z odkryć tego roku. Okazuje się, że Islandczycy potrafią nie tylko grać piękną, smutną muzykę (Sigur Ros, Olafur Arnalds). Panowie z Kaleo na pierwszym światowym albumie pokazują, że mają pazur i jeszcze namieszają na blues-rockowej scenie.
Alicia Keys – Here
Wspaniały album z pogranicza soulu i R’n’B skupiający się na komentowaniu kondycji współczesnego świata. Alicia Keys wykorzystując minimalistyczną formę ma ogromną siłę rażenia.
Michael Kiwanuka – Love & Hate
Doskonałe połączenie klasycznego i nowoczesnego soulu. Kiwanuka świetnie łączy to, co najlepsze w przeszłości i teraźniejszości.
Metallica – Hardwired… To Self-Destruct
Klasycy, którym udała się wycieczka do przeszłości. Grupa nagrała album, który spokojnie mógłby zostać wydany kilkanaście lat temu zachowując przy tym powiew świeżości i swój styl. Nie ma hitów, ale jest porządne granie.
Shabaka and the Ancestors – Wisdom of Elders
Młodzi jazzmani rosną w siłę. Roku temu był Kamasi Washington, a w 2016 podziwiać możemy Shabakę Hutchingsa i jego zespół.