Michał Jelonek to prawdopodobnie najpopularniejszy polski skrzypek. Od lat działa w takich zespołach jak Hunter, czy Orkiestra Dni Naszych (ODN), ale prowadzi też pełną sukcesów karierę solową. O życiu, muzyce i planach na przyszłość porozmawiał z nim nasz redaktor – Konrad Siwiński.
Konrad Siwiński [Artrock.pl]: Cześć Michale, Pamiętam jak dzisiaj koncert w Sztynorcie, prawie 10 lat temu. Na scenie występuje Orkiestra Dni Naszych, grają fajnie - folk-rockowo, a moją szczególną uwagę zwraca skrzypek, który zasuwając na tak klasycznym instrumencie, gra mix Metallica & Nirvana, zionąc ze smyczka ogniem.
Od wielu lat żegluję i przyznam, że w dużej mierze śledziłem Twoją karierę głównie przez pryzmat ODN, ale Maniek, Pawełek i Kuba działają z Tobą też solowo.
W jaki sposób łączysz obecnie wszystkie projekty, w których się udzielasz? Kariera solowa, Hunter, ODN, a po drodze nawet Duchy… Masz jakieś muzyczne priorytety?
Michał Jelonek: Czasem jest ciężko pogodzić nakładające się terminy ale jakoś dajemy radę :). Nie wartościuje moich zespołów ani projektów muzycznych, natomiast zawsze najważniejszy był rozwój i poszukiwania muzyczne. Mam swój mały, kieszonkowy kalendarzyk i tam wszystko zapisuje, planuje, rezerwuje.... A potem strategicznie go gubię gdzieś.... i jakoś tak udaje się wszystko.
KS: Często pracowałeś i pracujesz jako muzyk sesyjny. Z kim współpraca była najciekawszym, najbardziej zaskakującym doświadczeniem?
MJ: Z każdym z zespołów i artystów, z którymi współpracowałem wiążą się fajne wspomnienia i doświadczenia, zatem każdy z nich na swój sposób czegoś mnie nauczył. Ale chyba spotkanie i współpraca z Dziubkiem z DePress była najbardziej zapadające w pamięć :). Wiadomo, dwóch górali, tylko ja niskopienny :).
KS: Dlaczego skrzypce? Wydawałoby się, że to mało „rozrywkowy” instrument.
MJ: To nie była moja decyzja. Gdy miałem 6 lat moja Matula zaprowadziła mnie do Szkoły Muzycznej i już tam zostałem (ale przysyłała mi regularnie paczki i chleb ze skitranym pilnikiem w środku). A skrzypce?... chyba dlatego, że mam smutek i rezygnację w oczach i nie umiem szybko uciekać... :)
KS: Gdy rozpoczynałeś swoją przygodę ze skrzypcami wiedziałeś, że chcesz grać ciężka muzykę?
MJ: Nieeee, no co Ty?! Przez pierwsze 12 lat nauki grałem i słuchałem tylko muzyki klasycznej i na wykonywanie tylko takiej muzyki byłem przygotowywany. Dopiero pod koniec liceum i na studiach się "zepsułem" :).
KS: Co myślisz o projektach, w których muzyka rockowa spotyka się z muzyka symfoniczną?
Zaangażowałbyś się w coś takiego? A może planujesz obecnie udzielić się w klimatach bardziej klasycznych?
MJ: Oczywiście :) I planuje taki koncert zagrać na tegorocznym Przystanku Woodstock.
KS: Co spowodowało, że rozpocząłeś karierę solową?
MJ: Wypadały mi już z szuflady odłożone "na później" utwory i szkice utworów i "walały się" popodłodze. A oprócz tego prześladowały mnie "dziwne głosy" w głowie, które mi rozkazywały: "Naaaagraaaj płyyytę!!!.. Nagraaaaj płytę soloooooową!!... Terazzzz... Nagraaaaj! Bo jak nie, toooo......" no i nie miałem wyjścia :) Musiałem nagrać płytę solową :).
KS: Obecnie „Jelonek” stał się bardzo silną marką na rynku koncertowym. Zapełniasz największe kluby, jesteś już stałym bywalcem Przystanku Woodstock i gwarantem świetnej zabawy. W jaki sposób znajdujesz w sobie siłę, żeby zawsze być w formie i pełen humoru podczas występów?
MJ: Ciężko bywa, zwłaszcza z formą :). U mnie raczej nie ma przerostu formy nad treścią :) :) raczej ogólna zadyszka. Ale dzięki wsparciu najbliższych i fanów daję radę :) za co im wszystkim jestem bardzo wdzięczny!!! Nawet, gdy mam największy kryzys albo "niedomagam co nie co", to gdy zobaczę na koncercie ich "rozbrykane" twarze oraz ich pełny beztroski i radości krok taneczny w "pogo nie ubogo" .....to od razu dostaję pozytywnego "kopa w żopu" i zastrzyk superanckiej energii !!! :) DZIĘKI WIELKIE ZA TO DLA WSJECH !!! :)
KS: Pamiętasz jakieś szczególnie zabawne wydarzenie związane z Twoim koncertem?
MJ: NIE!!! Z moimi koncertami wiążą się same smutne, rozpaczliwe rozterki i wydarzenia i straszliwe pytania o sens życia oraz mrożący krew w żyłach stres, lęk bogobojny i trwoga przed wyalienowaniem, wykluczeniem i miętowymi landrynkami..... TO NIC SZCZEGÓLNIE ZABAWNEGO!!! Uwierz mi..... (teraz szlocham i drżę cały, ponieważ właśnie jedno "szczególnie zabawne" wydarzenie mi się przypomniało, ale nie nadaje się do publikacji ze względu na drastyczne sceny pełne seksu i przemocy...i sklejonych landrynek miętowych).
KS: Grasz przed tłumem ludzi i nagle po Twojej jednej prośbie widzisz przed sobą ogromną ścianę śmierci, albo młynek. Podzieliłbyś się emocjami, które odczuwasz w takiej chwili? Marzenie każdego muzyka? Strach? Radość? Poczucie bycia „Master Of Puppets”? :)
MJ: Eeeeee, nieee......... nie podzielę się !......... Mało mam ! :(
KS: Zaskoczysz nas czymś nowym podczas nadchodzących koncertów?
MJ: TAK! Między innymi będę niespodziewanie i zaskakująco grał na skrzypcach !! :) UWAGA!! Za pomocą SMYCZKA!!! TAAA DAAAM !! Taka promocja :)
KS: Nie może tego pytania zabraknąć.
Jakie masz plany na najbliższy czas? Nowa płyta? Nowe projekty?
MJ: Nowa płyta jelonkowata na przedwczesną zimę :). I pewnikiem usłyszycie moje "zarzynanie prosiaczka na skrzypcach" w różnych zespołach i płytach :).
KS: Dzięki za rozmowę!
MJ: Dzięki. Pozdrawiam serdecznie wszystkich i zapraszam na koncerty !! :) Do zobaczyska, dajcie pyska!