ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Red Sand ─ Mirror Of Insanity w serwisie ArtRock.pl

Red Sand — Mirror Of Insanity

 
wydawnictwo: Ipso Facto 2004
 
1. Blame [12:10]
2. Children Memory [10:15]
3. Mirror of Insanity [14:47]
4. Cradle [2:46]
 
Całkowity czas: 39:58
skład:
Hëmel - voc; Simon Caron - guit; Stephan D. - keyb; Ian Coté - bass; Perry Angelillo - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,13
Arcydzieło.
,29

Łącznie 50, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
02.01.2005
(Gość)

Red Sand — Mirror Of Insanity

Nie wiem czy to dziwne, ale mam wrażenie że sytuacje lubią się powtarzać. Kiedy przypomnę sobie wrażenie jakie zrobiło na mnie solo pewnego pana o nazwisku Rothery, które usłyszałem późną nocą któregoś dnia 1983 roku i dalszą drogę poznawania muzyki Marillion, usilnie chcę żeby teraz sytuacja się powtórzyła.

Podobne jak wtedy i teraz usłyszałem kanadyjskich neoprogrockowców Red Sand w godzinach wieczornych, podobnie jak wtedy muzyka zmusiła mnie do wielokrotnego jej przesłuchania. W 1983 roku było to trudne bo nie było kompów, serwerów itp. tylko radio ... i pustka, bo dostęp do płyt był bardzo trudny. Teraz jest Europa, więc po raz kolejny ... i jeszcze raz i jeszcze ...

I tak już poszło. W tej muzyce jest wszystko to co cenię, lubię i szanuję, to podróż do nowego ale jakby dobrze znanego lasu, gdzie ścieżki są dziwnie znajome a i drzewa też podobne do tych których dotykaliśmy w dzieciństwie i wryły nam się głęboko w pamięć.

Na pierwszy ogień poszedł najkrótszy na płycie [ostatni] Cradle. Bawiąc się w grę skojarzeń można wydobyć elementy nastroju wzięte ze spokojnych fragmentów Pendragona ale mnie nasuwa się porównanie z Leaf and Stream Wishbone Ash. Piękne zamknięcie płyty ale dla mnie było pierwszym dotknięciem elfowego skrzydła.

Kontynuowałem podróż w głąb lasu: Blame i Children Memory. Blame to wrażenie podobne do pierwszego tytułowego utworu z jedynki Marillion. Podobna budowa i podobny nastrój, trochę zadumy, trochę smutku a nade wszystko widać w tej muzyce [i czuć] serce jakie muzycy oddali temu albumowi. Potrafię zrozumieć słuchaczy którzy stwierdzą że wszystko to już ktoś kiedyś wymyślił, ale często bywa tak, że bierze się motyw z przeszłości a następnie dopakowuje się tak wiele innych zagrywek, melodii, dźwięków ze przypomina to przeładowanie i ... przedobrzenie. Pomysłów wystarcza wtedy na jedną - dwie płyty i ... this is the end, you listeners, goodbye and don't forgive our music. [vide Karnataka, choć to akurat nie jest najlepszy przykład]. Children Memory to na razie obszar nie poznany do końca - trzy przesłuchania pozwoliły mi jednak także oddać się, przy zamkniętych oczach, oglądaniem obrazów, które podsuwa muza, a było co oglądać [nie wspomagałem się niczym, naprawdę].

A teraz danie główne: tytułowy Mirror of Insanity. Od razu wściekłość że koniec taki ... bez sensu, gwałtowny, wręcz brutalny, jakby las się kończył a dalej tylko urwisko i brak drogi powrotu. Momentami brzmieniowo przypomina Genesis z okresu ... and then there were three... [wsłuchajcie się w klawisze]. Dobrze znane zapożyczenia [ale gdzie ich nie ma]z twórczości Marillion, Pendragon, IQ, nareszcie czysta gitara, nie skażona przystawkami, fuzzami czy jak to tam się nazywa, głos trochę nostalgiczny, wspaniale pasujący do nastroju tej płyty.

Ogólnie dla mnie - dokładnie jak napisałem - powrót do lat 70-80 gdzie muza to była muza a nie listy, plebiscyty, targety itp.

Zginie w powodzi codzienności ta płyta,  ale u mnie stoi na honorowym miejscu i stać będzie zaraz obok Marillion – Script..., Fugazi, Misplaced Childchood, La Tulipe Noire  - Faded Leaves, Genesis - A Trick ..., Camel - Stationary ... i jeszcze kilku innych płyt gdzie serce wyziera spoza okładki, gdzie słuchając muzyki nawet błazen uroni łzę, gdzie serce króluje nad biegłością palców, rąk i nóg, gdzie ...

Kiedy zabierzesz tą płytę na bezludną wyspę ziszczą się słowa: "Jest takie miejsce gdzie samotność ma swój dom, to moje miejsce tam rozmawiam z duszą swą." A atmosferę do rozmowy z własnym Ja stworzy Wam Red Sand - spróbujcie uwierzyć.

Emocjonalna – bez oceny – nie jestem w stanie dać mniej jak 10 więc zaznaczam, emocjonalnie, bez oceny.

Punktacja: 9/10 [na zimno] za cudowny świat dźwięków który pozwolił mi uwierzyć że jeszcze ktoś tak potrafi zagrać na emocjach.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.