ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Gabriel, Peter ─ i/o w serwisie ArtRock.pl

Gabriel, Peter — i/o

 
wydawnictwo: Universal Music Group 2023
 
CD1,CD2 1. Panopticom - [5:13]
2. The Court - [4:20]
3. Playing for Time - [6:17]
4. i/o - [3:52]
5. Four Kinds of Horses - [6:47]
6. Road to Joy - [5:21]
7. So Much - [4:50]
8. Olive Tree - [5:59]
9. Love Can Heal - [5:59]
10. This Is Home - [5:04]
11. And Still - [7:41]
12. Live and Let Live - [6:46]
CD1: Bright-Side Mix 68:09
CD2: Dark-Side Mix 68:34
 
Całkowity czas: 136:43
skład:
Peter Gabriel - śpiew, instr. klaw, syntezatory, pianino; Brian Eno - syntezatory, instr. perk. David Rhodes - gitary; Tony Levin - bas; Manu Katché, Ged Lynch - instr. perk.; Tom Cawley - pianino; Oli Jacobs, Ron Aslan, Angie Polloc - syntezatory; Don-E - synt. bas; Katie May - gitary, syntezatory; Richard Evans - flażolet, mandolina; Evan Smith - saksofon; Josh Shpak, Paolo Fresu - trąbka; Linnea Olsson - wiolączela, chórki; Richard Chappell, Richard Russell, Hans-Martin Buff, Oli Middleton - dod. instr. Perk; Melanie Gabriel, Ríoghnach Connolly, Jennie Abrahamson - chórki; Steve Gadd - loopy;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,4
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,66

Łącznie 92, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
03.01.2024
(Gość)

Gabriel, Peter — i/o

A beautiful comeback three decades in the making (The Guardian). This gentle, sweeping epic is the most beguiling album of 2023 (The Telegraph). “I/O” Petera Gabriela to album roku. Nie tylko dlatego, że artysta dozował nam single od stycznia do grudnia. (Rzeczpospolita).

Patrząc sobie na te nagłówki i ogólnie treść artykułów dotyczących I/O zastanawiam się, czy przypadkiem do mojej kolejki odtwarzania nie trafił przypadkiem nie ten album co trzeba. Mniej więcej po którymś wysłuchaniu albumu mam wrażenie, że te wszystkie bardzo pochlebne oceny są grubo przesadzone. Albo, patrząc na dyskusje na grupach zrzeszających fanów muzyka, to może ze mną jest coś nie tak?

Twórczość Petera Gabriela, zarówno jako artystę solowego i lidera Genesis, szanowałem, szanuję i szanować będę zawsze. Jest to jeden z pierwszych muzyków, których muzyka towarzyszyła mi już od dziecka, przyczyniając się do ostatecznego uformowania mojego gustu muzycznego. Zaczęło się od bardzo dobrego, a może i nawet wspaniałego (nie wyrobiłem sobie obecnie jednoznacznej i mocnej oceny) So. Drugim albumem Gabriela, który poznałem był Us - niestety trochę słabszy od So, lecz nadal trzymający dobry poziom. W czasie buszowania i odkrywania umknął mi Up - opus magnum całej twórczości Gabriela, album doskonały, pozbawiony słabych punktów. Potem, jakiś czas po założeniu sobie konta na Spotify, zacząłem się wgryzać w pierwsze albumy Gabriela, sygnowane tylko jego imieniem i nazwiskiem, których mój tata w swojej kolekcji niestety nie miał. Rozpoczynając na bardzo dobrym Car, kontynuując słabszym, ale nadal dobrym Scratch i kończąc na wspaniałych Melt i Security.

Tutaj pojawia się pewien problem. Moim zdaniem w porównaniu do poprzednich albumów, I/O na ich tle wypada bardzo słabo. Zwłaszcza w stosunku do wydanego ponad dwie dekady temu Up, który swoją drogą miał zostać wydany wcześniej właśnie jako I/O, zmienione później na obecnie znany nam tytuł. Tak jak Up (ale nie tylko) podczas słuchania urywał tyłek razem z innymi częściami ciała, tak zawartość I/O wypada, mówiąc łagodnie, bardzo letnio. Po tych trzydziestu latach czekania spodziewałem się od Gabriela czegoś o wiele lepszego. Niestety, wyszło jak wyszło.

Na albumie nie zabrakło wspaniałych momentów. Pierwszym z nich jest zdecydowanie Four Kinds of Horses, zainspirowany buddyjską przypowieścią o czterech rodzajach koni. Bardzo podoba mi się nie tylko ciekawe i intrygujące przesłanie utworu, ale również jego zapadające w pamięć rytm i użyte instrumenty, osadzające utwór w niby chłodnym klimacie, przełamywanym pewnym ciepłem. Kolejnymi wspaniałymi momentami są And Still, poświęcony zmarłej matce Gabriela oraz Live and Let Live, hymn o miłości i przebaczeniu, odnoszący się do wszystkich miejsc dotkniętych wojnami i przemocą. Ten ostatni to w ogóle majstersztyk, w mojej opinii wraz z Four Kinds of Horses najmocniejszy punkt albumu. Jest jeszcze inny udany utwór, The Court, opowiadający o równowadze pomiędzy koniecznością istnienia systemu prawnego a nadużyciami władzy, z jednej strony jest bardzo prosty i zwięzły, a z drugiej wciąga swoim mrocznym klimatem i bardzo mocnym tekstem.

A reszta? Cóż, tutaj bywa różnie. Mimo mocnych tekstów, momentami dość jałowo i nudno wypadają skromniej zaaranżowane utwory, czyli Playing for Time, So Much i Love Can Heal. Najbardziej przeszkadza to w przypadku pierwszego wymienionego przeze mnie utworu - pomysłów wystarczy w nim na około trzy lub cztery minuty, a finalnie dostajemy trwającego prawie siedem minut monotonnego i pozbawionego wyrazu karakana. Dość przeciętnie wypadają również utwory próbujące nawiązać do bardziej przebojowej strony Gabriela - w przypadku Olive Tree końcowy efekt wyszedł mocno średnio, nieco lepiej wyszło to w Panopticom, chociaż tak zwanego szału nie robi (Nie spodziewałem się po Gabrielu takiego popu - mój tata, styczeń 2023, chyba, po pierwszym wysłuchaniu utworu ze mną). Piosenkowe oblicze albumu najbardziej się udało dwóm utworom, tytułowemu i/o oraz Road to Joy - oba są zwięzłe, przyjemne, szybko wpadające w ucho. Co nie zmienia faktu, że są to utwory co najwyżej niezłe, może tylko dobre. Ciężko mi to stwierdzić.

Niezbyt dobrym w mojej opinii pomysłem był również sposób na promocję albumu. Co pełnię księżyca, przez około rok, Gabriel publikował po kolei kolejne utwory zawarte na albumie. W ten sposób, w ciągu zeszłego roku, wszyscy zdążyli poznać cały album od ABC do XYZ. Bez żadnego elementu zaskoczenia, niespodzianki, czegokolwiek. Miało wyjść tajemniczo, ciekawie, może również trochę innowacyjnie, a wyszło niestety bardzo przewidywalnie. Szkoda.

I/O to dla mnie album zmarnowanej szansy. Z jednej strony mamy wspaniałe teksty i świetną produkcję, lecz z drugiej większość tych wspaniałych tekstów zasługiwała na o wiele lepszą oprawę muzyczną. W efekcie ta delikatna, rozległa epopeja wypada bardzo nierówno - czasem wspaniale, czasem interesująco, czasem nudno. Nie takiego powrotu spodziewałem się po 30 latach.

Mimo wszystko, jak zresztą już wspomniałem, I/O to nie jest zły album. Warto się wbrew pozorom z nim zapoznać, chociażby w celu wyrobienia sobie własnej opinii na jego temat. Chociaż nie będę ukrywał, bardzo się zawiodłem na tym albumie i czuję pewien niedosyt. Może jestem jeszcze za młody, by zrozumieć jego siłę i przekaz? Może za jakiś czas “przeproszę się” z tym albumem? Naprawdę nie wiem.

 

Pozostałe recenzje autora

recenzja albumu Yes - Mirror To The Sky
Yes
Mirror To The Sky
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.