ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Fruupp ─ Modern Masquerades w serwisie ArtRock.pl

Fruupp — Modern Masquerades

 
wydawnictwo: Pye Records 1975
 
1. Misty Morning Way [6:55]
2. Masquerading With Dawn [7:15]
3. Germenghast [10:46]
4. Mistery Might [8:20]
5. Why [4:08]
6. Janet Planet [2:54]
7. Sheba's Song [8:26]
 
Całkowity czas: 48:44
skład:
Vincent McCusker - gitara prowadząca, śpiew
John Mason - instrumenty klawiszowe
Peter Farrelly - gitara basowa, śpiew
Martin Foye - bębny
+
Ian McDonald - saksofon
Greg Bowen, Peter Civil, Frank Ryecroft, Harry Castle, Terry Johnes - instrumenty dęte
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,8
Arcydzieło.
,0

Łącznie 20, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
23.12.2017
(Recenzent)

Fruupp — Modern Masquerades

Pierwsze zdjęcie zespołu na jakie przypadkowo natrafiłem lata temu przedstawiało kilku kolesi w śmiesznych renesansowych fatałaszkach. Dopiero potem doczytałem, że są z Irlandii. Mając to wcześniej na względzie pewnie oczekiwałbym rudzielców z kuflem Guinnessa w jednej i piłką od rugby (lub ewentualnie od futbolu irlandzkiego tudzież kijem od hurlingu) w drugiej dłoni, a nie ludków, których świat wykracza poza coś więcej niż alkohol i sport*.

Jednak coś takiego jak Fruupp w historii Zielonej Wyspy się przydarzyło i dlatego dziś o tym wynalazku słowem.

Liderem trupy był Vince McCusker, który bujał się tu i ówdzie, wpierw w Lądku-Zdroju, potem w Belfaście, lecz poza zebraniem kilku dobrych muzyków, nic za bardzo nie zdziałał. Na szczęście uwagę na zespół zwrócili włodarze Pye Records i wówczas Fruupp – zdawać by się mogło – iż może zacząć działać bardziej niż uderground’owo.  Niestety kolejne płyty się ukazywały, a zespół nigdy nie wyszedł wyżej aniżeli studenckie kluby i granie jako support dla Genesis, czy King Crimson. Z jednej strony Fruupp na pewno nie grał muzyki na tle odkrywczej i nowatorskiej, aby nie wiadomo jak istotnie zaistnieć na wyspiarskiej scenie, jednakże z drugiej – fuszery też nie odwalał i kawał dobrej muzyki nagrał. Stąd na coś więcej - aniżeli (co najwyżej) drugoligową - popularność powinien liczyć.

Wszystkie cztery studyjne krążki Fruupp są dość dobre i przede wszystkim równe, stąd też wybrać jeden najważniejszy. Osobiście stawiam na „Modern Masquerades”. Tylko i wyłącznie dlatego, że to pierwszy album zespołu jaki usłyszałem...

Fakt, że King Crimson był jednym z tworów z którym grupa McCuskera miał dość częstą styczność, a produkcją czwartej płyty zajął się znany karmazynowego debiutu Ian McDonald – sprawiło, że „Modern Masquerades” momentami brzmi tak, a nie inaczej.

Owszem, karmazynowych naleciałości jest tu i ówdzie całkiem sporo, jednak na czwartym produkcie kapeli króluje bardziej duch Genesis i nieco łagodniejsza odmiana Camela. Sporo tutaj bowiem dość spokojnego progresywnego pogrywania, takiego jak chociażby w otwierającym całość „Misty Mountain Way” z kilkoma delikatnymi, dość spójnymi przejściami i lekko frywolną linią melodyczną. Brzmienia rodem z grupy Gabriela najbardziej słychać z „Mystery Might” – klawiszowy wstęp kojarzący się z „Carpet Crawlers” i agresywne przejście w takie znane chociażby z „The Knife”  mimo, że mało oryginalne to jednak będące jednymi z ciekawszych fragmentów na płycie (choć perkusyjno-klawiszowe szaleństwo w drugiej części utworu nie może się nie podobać).

W podobnym tonie choć nieco bardziej  żywiołowo i nieco marszowo robi się w „Masquerading At Dawn” z  drapieżniejszym fragmentem wciśniętym gdzieś w środek.

Ponad 10-minutowy „Gormenghast” zdaje się być najważniejszą kompozycją na płycie. Ten dość płynnie prowadzony utwór z fajnymi partiami klawiszy (a la Peter Bardens), solem saksofonu i gitarowymi zagrywkami w styla Jana Akkerman z Focus na pewno wyróżnia się najbardziej z zestawu i naprawdę przyciąga uwagę.

Odstępstwem od zawartości „Modern Masquerades” jest bez wątpienia „Why” – poniosła kompozycja jedynie na wokal i fortepian, bez wątpienia piękna i urzekająca.

Jedyną skuchą jest  „Planet Janet”, niby lekko prześmiewczy i nie do końca poważny kawałek, pomimo faktu, iż brzmieniem idealnie wkomponywujący się w całość krążka, będący jednak dość nudnym i nieco nużącym.

„Sheba’s Song” jednakże znów sprowadza nas na właściwe tory; jest tak jak przez większość krążka, miłe pogrywanie z kilkoma ciekawymi przejściami i interesującymi melodiami.

„Modern Masquerades” oryginalnością nie grzeszy, jednakże niesprawiedliwością byłoby określenie twórczości zespołu słabą i nie wartą wysłuchania. Kompozycje są pomysłowe, motywy ciekawe, a wykonanie pierwszorzędne. Tak więc na zawartość albumu nie ma co narzekać, gdyż jest on więcej niż przyzwoity i całości bardzo fajnie się słucha.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

*wciąż  w pamięci mam to co Sam Rockwell powiedział do Colina Farrella w „Siedmiu Psychopatach” („Miałeś przejebane od urodzenia (...) Hiszpanie mają walki byków, Francuzi sery, a wy – Irole – alkoholizm”).

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.