ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Solaris ─ Marsbéli Krónikák (The Martian Chronicles) w serwisie ArtRock.pl

Solaris — Marsbéli Krónikák (The Martian Chronicles)

 
wydawnictwo: Hungaroton 1984
 
1. Marsbéli krónikák I - 3:34
2. Marsbéli krónikák II-III - 6:33
3. Marsbéli krónikák IV-VI - 13:15
4. M'ars Poetica - 6:40
5. Ha felszáll a köd - 3:59
6. Apokalipszis - 3:44
7. E-moll elõjáték - 0:30
8. Legyõzhetetlen - 2:46
9. Solaris - 4:54
 
Całkowity czas: 54:08
skład:
Istvan Cziglan - g, kbds, efects ; Robert Erdesz - kbds, efects; Laszlo Gomor - dr, perc, synt; Attilla Kollar - fl, synt, efects, perc, voc; Tamas Pocs - bg; guests : Csaba Bogdan - g; Gabor Kisszabo - bg; Fenenc Raus - dr, perc; Vilmos Toth - perc; Aida Buzas, Tibor Fabian, Andras Foagy, Judit Hampl, Istvan Vass, Bea Mandy - voc;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,8
Arcydzieło.
,27

Łącznie 39, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
23.09.2017
(Recenzent)

Solaris — Marsbéli Krónikák (The Martian Chronicles)

Solaris (ten węgierski od ambitniejszego grania, a nie ten polski od disco z pola) popełnił kiedyś płytę „The Martian Chronicles” (albo jak to woli – „Marsbéli Krónikák” po mandziarsku) i - co by nie mówić - pograł na nosie przedstawicielom odradzającego się na początku lat 80-tych progresywnego nurtu. Tak ciekawie na początku swojej kariery nie grali ani Marillion, ani Pallas, ani Pendragon. Oczywiście jak można mniemać można żadni z powyższych nie słyszeli choćby dźwięku z „Kronik Marsjańskich” – żelazna kurtyna skutecznie oddzielała oba muzyczne światy. A szkoda, bo zapewne i Fish i Barrett łapaliby się za głowy, zdając sobie sprawę jaką - na tle Solaris – fuszerę odwalali.

Złośliwości na bok. Prawda jest taka, że jak na przedstawicieli zaściankowego demoludu, Węgrzy nagrali naprawdę świetną rzecz. Konkretne instrumentalne granie z pogranicza space-rocka (w końcu nazwa zobowiązuje) i raczkującego wówczas neo-proga z fajnymi klawiszowymi pasażami, zgrabnym graniem i - przede wszystkim - zapadającymi w pamięć fragmentami, które nie nużą choćby przez sekundę.

Tytułowa suita to 23 minuty konkretnej jazdy. Ostre syntezatorowe frazy, imitacje śmiechu marsjańskiego bobasa i umiejętnie budowana dramaturgia w pierwszej odsłonie kolejnych minut kompozycji. Następnie (w częściach II oraz III) mamy bardziej klimatyczne granie, z ciekawymi partiami fletu, fortepianu i gitary, która po raz pierwszy staje się w kilku fragmetach suity instrumentarium wiodącym. Są też imitacje chóru, nadające całości niezwykłej podniosłości. Finał (w postaci połączonych kolejnych trzech tematów) to taka swoista kwintesencja brzmienia całości; jest tu bowiem i bardziej klawiszowe granie i plumakania fletu i ciekawy motyw gitarowy przewijający się tu i ówdzie. Całość nabiera niezwykle ciekawego tempa, jest też kilka twist’ów w akcji jak w dobrym thrillerze.

Dalej wcale nie jest gorzej. Każda kolejna kompozycja ma swój urok i niebagatelne atuty.

„M’ars Lyricistica” oraz „Legyõzhetetlen” są umiejętnie rozpędzone i lekko połamanane. „Ha felszáll a köd” to chyba najsłabszy numer na płycie; zwiewny i stonowany, ale chyba zbyt usilnie stylizujący się na Genesis.

Na szczęście dość niepokojący „Apokalipszis” i zamykający całość „Solaris” brzmią przekonująco i ciekawie tak więc czepiać się nie ma czego.

Jakby nie patrzeć ta dość luźna wariacja wokół dzieła Ray’a Bradbury’ego, okazała się jednym z najciekawszych debiutów lat 80-tych w ogóle, a tzw. neo-proga na pewno, bijąc na głowę oryginalnością „Scripty” i tego typu imitacje. Może i nie wybitnie oryginalne, ale na pewno zdardzające coś więcej niż tylko chęć kopiowania Starych Mistrzów.

Jedna z najlepszych płyt z nurtu rocka progresywnego w ogóle, a (chyba) najlepsza wypuszczona w latach 80-tych.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.