Podróż dokoła Słońca.
Odcinek dziewiętnasty.
„Without A Net” jest kolejnym albumem z koncertowym materiałem, wybranym z różnych występów Grateful Dead w okresie od października 1989 do kwietnia 1990. Płyta ta pojawiła się przed serią zatytułowaną „Dick’s Picks”, zawierającą pełne zestawy nagrań koncertowych z różnych lat działalności zespołu. Do wybranych koncertów z tej serii jeszcze wrócimy, a teraz parę zdań o „Without A Net”.
Wydawnictwo składa się z dwóch kompaktów z podtytułami First Set i Second Set. Ale są to wybrane utwory z paru koncertów, a nie jeden cały show. W ten sposób pierwszy dysk jest idealnym zestawem z doskonałymi wersjami piosenek z końca lat 80-tych. Na drugim dysku też mamy brawurowe wykonania znanych utworów grupy. Co brakuje? Nie ma wersji ”Drums” oraz „Space”, które grane były w środkowej części drugiego zestawu w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
Koncert otwiera „Feel Like A Stranger” i już na początku zwraca uwagę świetna forma grupy i jak zwykle fantastyczne zgranie muzyków. A jakie sola gitarowe wychodzą spod palców Jerry’ego! Och, szkoda, że nie mogłem tego zobaczyć i poczuć na żywo. To była zawsze świetna piosenka na rozpoczęcie koncertu, obiecująca, że ta noc będzie długa i szalona, zresztą podobnie jak wszystkie noce z Grateful Dead – szalone i niestety nie zawsze długie (jak dla fana). Pierwszy krążek zawiera też naprawdę miłą wersję „Mississippi Half Step Uptown Toodeloo”, oraz świetnie bujającego bluesa „Walkin’ Blues”. A „Althea”? To już prawie szczyt, wyżej już nie można. Po raz kolejny Garcia potwierdza niezwykłą muzykalność swoich solówek, a i jego wokal pomimo upływu lat i różnych doświadczeń życiowych wciąż jest OK. Można go również usłyszeć w „Bird Song” utworze, który traktują tutaj podobnie do „Dark Star”. To sucha gałązka wyrwana Naturze. Co można uczynić Niebiosom wśród poszarpanych liści? Zagrany bardzo motorycznie, z wielką radością „Let It Grow”, to kolejny numer na płycie. I znowu pochwalić trzeba to co robi Garcia. Szalejące solo gitarowe tworzy pełne energii jamowe granie. Koniecznie posłuchaj tego! „Eyes Of the World” jest samą w sobie niewiarygodną piosenką, a jak jeszcze wspomagana jest przez saksofon Brandforda Marsalisa. To jeden z najlepszych utworów Grateful Dead. Saksofon oczywiście dodaje jazzowego kolorytu do jammujących fragmentów utworu. To naprawdę działa. Tym bardziej, że zespół już nie raz wykorzystywał jazzowe elementy, ot choćby słychać je często w grze Billa Kreutzmanna.
„Help on the Way”, „Slipknot!” i „Franklin’s Tower” są połączone w jeden utwór podobnie jak ma to miejsce na albumie studyjnym. Nagrania te znalazły się na płycie „Blues For Allah”. Ulubionym tekstem Deadheadów jest końcówka „Help on the Way”: „Bez miłości we śnie, to nigdy się nie spełni”, a w fenomenalnej wersji „Franklin’s Tower”, Jerry śpiewa: „Jeśli jesteś oszołomiony, posłuchaj muzyki”. W rzeczy samej. Posłuchaj tej wersji!
Płytę kończy śpiewany przez Brenta Mydlanda cover grupy Traffic, „Dear Mr.Fantasy”. Pełen energii i emocji pozwala nam swobodnie oddać się falom następującego przypływu. Ale szkoda, bo utwór po pięciu minutach zostaje wyciszony i kończy płytę. W koncercie piosenka ta doprowadziła do finału „Hey Jude”.
Grateful Dead zadedykował płytę „Without A Net” Clintonowi Hangerowi, który jest pseudonimem Brenta Mydlanda, który wykorzystywał w trakcie rejestracji w hotelach. Mydland zmarł dwa miesiące przed wydaniem płyty.
We wkładce do CD jest naprawdę bardzo ładne zdjęcie Brenta. On i jego córka siedzący razem na ławce fortepianowej.