ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Byron, David ─ Take No Prisoners w serwisie ArtRock.pl

Byron, David — Take No Prisoners

 
wydawnictwo: Bronze Records 1975
 
1.Man Full Of Yesterdays [5:36]
2.Sweet Rock'n'Roll [2:49]
3.Steamin' Along [5:09]
4.Silver White Man [3:29]
5.Love Song [2:56]
6.Midnight Flyer [5:55]
7.Saturday Night [2:16]
8.Roller Coaster [3:56]
9.Stop (Think What You're Doing) [4:16]
10.Hit Me With a White One [3:53]
 
Całkowity czas: 40:19
skład:
David Byron - śpiew
Mick Box, Ken Hensley -gitary
Lou Stonebridge - instrumenty klawiszowe
Lee Kerslake, Pete Thompson - bębny
John Wetton - melotron
Denny Ball - gitara basowa
Chanter Sisters, Martha Smith, Neil Lanchaster, Chas Mills, Russ Stone - chórki
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.01.2017
(Recenzent)

Byron, David — Take No Prisoners

32-go rocznica śmierci Davida Byrona wypada dopiero w następnym miesiącu jednak recenzja pierwszej solowej byłego wokalisty Uriah Heep napisała się niemal sama więc uznałem, iż nie ma sensu wrzucać jej do szuflady. Dlatego o „Take No Prisoners” będzie dzisiaj.

Specyficzny sposób śpiewania Byrona miał w rockowym świecie tylu zwolenników co przeciwników, jednak fakt pozostaje faktem, iż w czasach prosperity dla Heep należał on do absolutnej czołówki anglosaskich krzykaczy. Zresztą zespół szumu niezłego również narobił, a między 1971 a 1975 rokiem krążki kapeli pokrywały się w Stanach i Europie na przemian złotem i srebrem. Niestety sukces odbił się zespołowi czkawką i muzykom zaczęła – najzwyczajniej w świecie – sodówka uderzać do baniaków. Zwłaszcza Byronowi, którzy – podobno- chlał wówczas na potęgę co zresztą było przyczyną jego wyrzucenia z grupy (wieść gminna niesie, iż stało się tak na żądanie klawiszowca Kena Hensley’a).

Zanim jednak to nastąpiło Byron wydał pierwszą solową płytę.

Kiedy się ukazała musiało to wyglądąć dość wymownie, iż w zespole nie dzieje się najlepiej*. Co więcej w zespole w którym był od samego początku.

Wracając jednak do samego „Take No Prisoners” to przyznać należy, iż brzmienie całości nie odbiega zasadniczo od tego, które prezentowała macierzysta kapela Byrona. Wszak trudno, aby stało się inaczej skoro swoją obecność – w większym, lub mniejszym stopniu – na krążku zaznaczyli wszyscy ówcześni członkowie grupy (Box, Kerslake, Wetton, Hensley). Jednakże jeśli chodzi o  poziom i charakter co niektórych kompozycji to już inna para kaloszy. O tym w szczegółach niżej...

Zaczyna się wręcz wyśmienicie bowiem „Man Full Of Yesterdays” jest wyborną kompozycją; podniosłe tempo odpowiednio stopniowane przez gitarę oraz melotron do tego świetny śpiew Byrona i „panoszący” się tu i ówdzie Hammond. Czegoś takiego dobrego Heep nie nagra przez wiele następnych lat.  

Potem jest różnie. „Sweet Rock’n’Roll” to miłe, ale w sumie dość niemrawe granie na lekko amerykański styl. To już o niebo lepiej wypadą nieco barowe „Steamin’ Along”, czy prześmiewcze „Stop (Think What You’re Doing)” i „Saturday Night”. Ponownie niespecjalnie wyrafinowanie, ale zdecydowanie bliżej klasycznemu Heep wydaje się brzmieć „Silver White Man”. Takie „Love Song” jest słodką balladą, choć bliższą wyraźnie przesłodzonemu „Why Did You Go?” z „Return To Fantasy”, aniżeli chociażby „Rain” z „The Magician’s Birthday”, czy nawet „The Easy Road” z „Wonderworld”. Do tego kończy się dość niespodziewnie przed niespełna trzema minutami... troszkę tak jakby zabrakło pomysłu na ciekawsze rozbudowanie utworu w nieco ambitnijeszą formę. Za to o wiele ciekawiej robi się w „Midnight Flyer”, gdyż jest tu bowiem i hardrockowe zacięcie i fajny gitarowy motyw (z solówką włącznie) i ciekawe przejście w nieco bardziej podniosły fragment w końcówce utworu oraz w „Roller Coaster”, którzy tempem i gitarowym motywem delikatnie zahacza o „I Won’t Mind” z albumu „Wonderworld”. W podobnym, konkretnym tonie pobrzmiewa zamykający całość „Hit Me With a White One”; mieniący się momentami nieco odmiennymi barwami (od akustycznych po typowo hardrockowe) jednak będący ciekawym zwieńczenem płyty jako całości.

„Take No Prisoners” dziełem wybitnym nie jest i w zamierzeniu takowym nie miał być. Ot, znudzony, targany własnymi problemami śpiewak nagrywa na boku rzecz niemającą zawojować listy przebojów, lecz będącą odskocznią od własnych nałogów i pokazującą chęć zrobienia czegoś po swojemu. Fan Uriah Heep będzie jednak w miarę zadowolony z zawartości krążka; nie jest wybitnie, bez specjalnych porywów i uniesień jednak dość solidnie i – wprawdzie dość nierówno to jednak – przyzwoicie.

Na pewno lepiej niż na (kolejnym albumie Heep) „High and Mighty”, o płytach z Lawtonem nie wspomniawszy...  

 

 

 

 

*choć wspomniany Ken Hensley już kilka lat wcześniej wydał autorski krążek

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.