ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Frequency Drift ─ Over w serwisie ArtRock.pl

Frequency Drift — Over

 
wydawnictwo: Gentle Art Of Music 2014
 
1. Run [7:05]
2. Once [6:06]
3. Adrift [4:39]
4. Them ]7:52]
5. Sagittarius A* [5:50]
6. Suspended [8:28]
7. Wave [5:42]
8. Wander [5:33]
9. Driven [4:54]
10. Release [6:47]
11. Memory [10:00]
12. Disappeared [4:22]
 
Całkowity czas: 75:18
skład:
Isa Fallenbacher - śpiew
Christian Hack - gitary, flet
Nerissa Schwarz - harfa
Tino Schmidt - gitara basowa
Andreas Hack - instrumenty klawiszowe, gitary
Sibylle Friz - wiolonczela
Ulrike Reichel - skrzypce, altówka
Jasper Joris - marimba
gościnnie:
Agathe Labus - śpiew
Martin Schnella - gitary
Steve Hohenberger - gitary
Phil Paul Rissettio - bębny
Kalle Wallner - gitara basowa
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
11.02.2014
(Recenzent)

Frequency Drift — Over

Z paczuszczki od Naczelnego wysypało się kilka płyt. Jedna z nich miała fajną, mroczną okładkę, coś jakby połączenie debiutu Black Sabbath i plakatu promocyjnego słynnej horrowatości pt. „Krąg”. Dopiero, gdy patrzałki zwróciły uwagę na nazwę zespołu, entuzjazm nieco opadł.

Nagrania Frequency Drift otarły się o uszy tu i ówdzie, ale fragmenty chociażby tak wychwalanego „Ghosts” sprzed trzech lat nie rzuciły mną brutalnie na glebę. Zresztą o rocku neo-progresywnym mam zdanie jakie mam, czyli niewiele lepsze od tzw. kower-bendów. Na przykład takie Flower Kings. Grają to samo od dekad, wykorzystując patenty dawnych mistrzów do wyrzygania, wypuszczając płyty nie różniące się od siebie niczym poza datą wydania. Pół biedy, że ci jednak tworzą własną muzykę, a nie pajacują robiąc się na gwiazdy niczym pewni odtwarzacze floydowych klasyków z Antypodów.

Niemniej recenzjonowanie płyt neo-progowych to dla mnie równie atrakcyjna forma spędzenia czasu jak leczenie kanałowe. Na szczęście w przypadku „Over” znieczulenie (a najlepiej ogłuszenie), aby przebrnąć przez cały zabieg, nie było konieczne.

Płyta prezentuje się więcej niż przyzwoicie. Niczego odkrywczego tutaj nie znajdziecie. Jednak swój pomysł na muzykę też trzeba mieć, nawet jeśli Ameryki on nie odkrywa.

Jest dość mrocznie, progresywnie, czasami post-rockowo jednak kolejne kompozycje, ani nie nużą, ani nie przyprawiają o ból serca. Co więcej, z większości utworów emanuje zarówno inwencja jak i autentyczna szczerość.

Kolejne kompozycje utrzymane są w podobnej, wyważonej, ale ciekawej konwencji. „Once” ma  niezwykle mocny refren, „Run” (nawet pomimo faktu, że ciekawy smyczkowy wstęp zostaje dość niespodziwanie zdławiony) jest przyjemniej prowadzony z idealnym balansem między delikatnością śpiewu, a mocniejszymi zagrywkami w okolicach refrenu. „Suspended” ma całkiem nie nużącą i zapadającą w pamięć linię melodyczną, nawet pomimo nie najszczęśliwszego połączenia miłej dla ucha partii fletu jakby zapożyczoną z najlepszych płyt węgierskiego Solaris z przytoporniastymi partiami gitary. „Wave” ma chwilami ten fajny klimat skandynawskiego proga z okolic Anekdoten, a „Sagittarius A*” uracza wstępem rodem z najlepszych poczynań elektronicznych klasyków (zgniecionym brutalnie przez nieco nachalny refren). Niemal każda kompozycja ma swoje momenty, które po kilku przesłuchaniach zapadają w pamięć. Umiejętnie, interesująco do tego z odpowiednim warsztatem.

Jedynymi słabymi punktami wydają się być prowadzony zupełnie bez wyrazu „Driven”, nieco posklejane na docisk „Memory” (chociaż trudno nie zachwycić się fajnymi klawiszowymi wstawkami a la Tony Banks, gdzieś pośrodku utworu) oraz... czas wydawnictwa. Co by nie mówić 75 minut do dużo. Lepszym pomysłem byłoby zapewne - jeśli nie wyrzucenie kilku zbędnych kompozycji to przynajmniej - ograniczenie ich nadmiernego rozbudowania, co z pewnością wpłynęłoby pozytywnie na ułatwienie przetrawienia całości. Zwłaszcza dla kogoś kto ma styczność z poczynaniami Frequency Drift co najwyżej okazjonalnie.

Jeszcze jedną wadą wydają się być nie do końca przemyślane linie, w jakich co niektóre utwory są prowadzone. Kilka z nich ma niezwykle interesujące wstępy („Sagittarius A*”, „Suspended”), po których ni z gruchy, ni z pietruchy zafudowano nam fragmenty w zupełnie innej tonacji, nie mające jakiegokolwiek związku z tym, co chwilę wcześniej usłyszeliśmy. Brzmi to troszkę jak „OK, zapłaciliśmy wiolonczeliście, kasy już nie odzyskamy więc niech pobrzdąka coś we wstępie”. Po prostu niektórym kompozycjom brakuje takiej płynności jak chociażby takiemu „Release”, nawet jeśli w tym przypadku wydawać się może, że niewiele się dzieje. Nie jest to w końcu wyścig rodem z Ayreona; im więcej zmian przejść i tempa w milisekudzie tym lepiej...

Skąd taka wysoka ocena? Dla mnie każda płyta neo-proga, która nie zmusza mnie do nerwowego szukania na pilocie funkcji „wysuń CD” jest co najmniej przyzwoita. Co więcej w przypadku „Over” (nawet pomimo kilku wad) udaje się przykuć uwagę słuchacza przez niemal cały (w tym przypadku dość długi) czas. Stąd szacun i wysoka (może nawet nieco zawyżona) ocena.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.