Pochodzący ze stolicy Wielkopolski Sauer Adler to zespół, a raczej duet przedziwny. Jego trzon stanowią wokalista, gitarzysta, autor tekstów i poeta w jednej osobie A.J. Kaufmann oraz Kacper Wojaczek, student akustyki. Obaj panowie razem piszą utwory Sauer Adler, komponują, niekiedy udzielają się wokalnie, pierwszy z nich gra na gitarach, zaś drugi na klawiszach. Samodzielnie zgrywają i miksują utwory, a nawet projektują szaty graficzne swoich wydawnictw. A te póki co dostępne są tylko w formie cyfrowej do odsłuchania i kupienia na Bandcamp oraz Soundcloud. Sauer Adler na dzień dzisiejszy ma do zaoferowania album Revelation, wydany na początku br., oraz upubliczniony z końcem września sześcio-utworowy mini-album Second Revelation EP. Chociaż na wspomnianych wcześniej portalach można jeszcze posłuchać kilku nowych, wcale dobrych utworów. Ponadto w międzyczasie grupa nieco eksperymentowała, a swój skład wzbogaciła o perkusistę i basistę.
Biorąc się do odsłuchu prezentowanego wydawnictwa, miałem w pamięci doskonały, debiutancki album Second Hand Man A.J. Kaufmanna, który nie dość, że po same brzegi wypełniony był znakomitymi autorskimi piosenkami i inspiracjami, m.in. twórczością Dylana, to jeszcze świetnie był wyprodukowany. Toteż i tym razem byłem bardzo ciekawy, co do zaoferowania ma ten artysta, który pod szyldem Sauer Adler połączył swoje siły z kolegą.
Revelation zawiera w sobie dziewięć utworów (jedna kompozycja zamieszczona jest w dwóch wersjach), a cała ta podróż została opowiedziana w czasie mniej więcej trzech kwadransów. Z zaklasyfikowaniem tej muzyki jest spory problem, ale jest to jak dla mnie duży plus, bo nie lubię czegoś, co szablonowo daje się sklasyfikować. Słuchając wcześniej kilku luźnych i wyjętych z całości kompozycji, patrząc na nieco psychodeliczną okładkę, spodziewałem się czegoś mniej lub bardziej zakotwiczonego w tzw. krautrocku. Lecz wnikliwie zapoznając się z całością, przekonałem się, że nie za dużo jest tu niemieckiej muzyki eksperymentalnej, a przynajmniej nie ma jej tu w stopniu takim, jakiego bym się spodziewał. Nie ma tutaj odjazdów w stylu Neu! czy eksperymentów w stylu Holgera Czukaya z Can. Z współczesnych rzeczy zdecydowanie bliżej krautrockowi znajduje się na przykład efemeryczny i już zakończony projekt bosonogiego Stevena Wilsona – I.E.M. (Incredible Expanding Mindfuck). Ale, ale… jeśli porozkładać na drobne kawałeczki kompozycje Kaufmann/Wojaczek, to ich klimat i jakaś taka niepokorność, sposób tworzenia i rejestracji nagrań jak najbardziej korespondują z muzyką lat ’70 naszych zachodnich sąsiadów. Są tu odniesienia do Rousseau (i to nie tylko w tytułach, por. „Flower In Asphalt”), Birth Control, krótszych form Eloy, a nawet mniej znanych Brytyjczyków z formacji Ramases czy wreszcie Curved Air, choć brak tu tak rozbudowanego instrumentarium, smyczków i charakterystycznego głosu wokalistki na planie pierwszym. Za to takie „Bokonon” można potraktować jak zagubiony i szczęśliwie odnaleziony utwór The Beatles. I bynajmniej nie jest to zarzut – kto nigdy w życiu nie słuchał i nie inspirował się Liverpoolczykami, niech pierwszy rzuci kamieniem. Zresztą to samo można powiedzieć o kolejnej piosence – „Axonie”. Generalnie trzy czwarte albumu wypełniają kompozycje nieprzekraczające trzech, czterech minut. Po prostu, ładne, zgrabne piosenki, nieco ascetycznie nagrane, z dominującymi klawiszami, akustyczną gitarą i wokalem.
Ciekawie na tle pozostałych utworów wypada nieco zawadiacki, knajpiany „Wormhole Blues” oraz „Acid Queen”. Ten drugi brzmi jakby żywcem został przeniesiony z autorskiego krążka A. J. Kaufmanna Second Hand Man. „In the Silence of the Morning Sunrise” – jak mniemam, zbieżność tytułów z Agitation Free nieprzypadkowa. I chyba faktycznie obcując z dźwiękami znajdującymi się ma Revelation, nie da się umknąć przed spotkaniem z krautrockiem. Nie mniej „Lüü” powinien mieć powody do dumy i jednocześnie świadomość, jak ta muzyka sprzed czterech dekad oddziałuje na współczesnych artystów. Na tle całego wydawnictwa bardzo ciekawie prezentuje się nieco odstający od reszty i chyba mój ulubiony utwór – „Gray City”. Przesterowany wokal, proste klawisze z podłożonym rytmem plus przejmujący tekst. Brzmi to niczym utwór z repertuaru The Legendary Pink Dots. Ale nie chodzi tu o samo moje skojarzenie oraz porównanie, gdyż kompozycja, choć niedługa, doskonale broni się sama. Po „Gray City” wyłania nam się „Get High and See”, ponad jedenastominutowa suita, podzielona na pięć nieprzechodzących płynnie części. Jest to utwór najbardziej rozbudowany, ale też najbardziej zadziorny, pozytywnie przekombinowany, który znów – poprzez niepokorność fantastycznie nawiązuje do niemieckiej awangardy z lat siedemdziesiątych, początku osiemdziesiątych oraz tego, co Frank Zappa albo Don Glen Vliet, „Kapitan Wołowe Serce”, poszukiwali przez całe swoje życie. Specyficzne harmonie, zabawy z głosami, wręcz brudne, trochę garażowe brzmienie gitar, szczególnie w ostatniej części. Na koniec mamy jeszcze trochę orientalne i elektroniczne „Ascension / Vikings of the Sunrise”. Choć utwór posiada bardzo fajny tekst, to w moim skromnym przekonaniu zupełnie dobrze brzmiałby jako kawałek czysto instrumentalny. Melodia, na której został oparty, bardzo mi coś przypomina, jednakże nie potrafię sobie teraz skojarzyć. I może to też jest jakieś moje złudzenie, ale odnoszę wrażenie, iż w pierwszej części Revelation postawiono bardziej na formę piosenkową, zaś w drugiej, gdzieś tak od „Gray City”, na instrumentalne eksperymenty, przy czym pozostawiając nadal teksty, ale wokale nieco wycofując. Album kończy wersja demo „Flower in Asphalt”, które brzmi zupełnie inaczej niż wersja ostateczna, rozpoczynająca tę płytę.
Revelation Sauer Adler to bez wątpienia album ciekawy, ale z uwagi na jego cyfrową dystrybucję i niszowość jest to album, obok którego można przejść nie tyle obojętnie, co po prostu go nie zauważyć. Nie chcę być w swym przesłaniu arbitralny, niemniej zachęcam do poświęcenia swojego czasu i zapoznania się z tym, co do zaoferowania ma duet, a obecnie już trio Sauer Adler. Porównując z innymi rzeczami, jakie wyszły spod ręki A.J. Kaufmanna, pierwszy album Sauer Adler nie rzuca na kolana, jednak daje sporą przyjemność z słuchania i doszukiwania się smaczków. Każdy ze słuchaczy znajdzie na nim na pewno coś dla siebie i jego skojarzenia uderzą w ciut inną stronę. Co więcej, Revelation stanowi ciekawy prolog w stosunku do wydanego kilka miesięcy później EP oraz zupełnie nowych utworów. Szczerość, interesujące nawiązania, będące często własnymi inspiracjami, to niewątpliwe plusy tego wydawnictwa. Jestem przekonany, a wręcz pewny, iż z kolejnymi krążkami – na które niecierpliwie czekam – będzie jeszcze lepiej.