ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Isakov, Gregory Alan  ─ That Sea, The Gambler w serwisie ArtRock.pl

Isakov, Gregory Alan — That Sea, The Gambler

 
wydawnictwo: Produkcja własna / Self-Released 2007
 
1. All There Is [2:23]
2. The Stable Song [6:01]
3. Black & Blue [3:48]
4. San Francisco [5:40]
5. Salt and the Sea [3:28]
6. John Brown's Body [5:22]
7. 3 a.m. [4:47]
8. That Sea, The Gambler [4:54]
9. Raising Cain [4:39]
10. Unwritable Girl [2:55]
11. The Moon Was Red & Dangerous [4:09]
 
Całkowity czas: 49:08
skład:
Gregory Alan Isakov – guitar, piano, vocal / Phillip Parker – cello / Jeb Bows: violin / James Han: piano / Patrick Meese: drums / Jen Gilleran: drums / Ramaya Soskin: electric guitar, god noises
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
25.05.2013
(Recenzent)

Isakov, Gregory Alan — That Sea, The Gambler

 

 

Gdy John Lomax zabierał się za opisywanie historii muzyki nazwanej przez niego później folkową, dziadkowie niektórych z nas nie byli jeszcze nawet w planach swoich rodziców. Stare dzieje. Zastanawiałem się kiedyś, co go do tego pchnęło? Można pójść na skróty, dowiadując się o przyczynach fascynacji ze słów tegoż muzykologa, tak tych pisanych, jak i zarejestrowanych na potrzeby Biblioteki Kongresu USA. Nie będziemy tak głęboko brnąć. Dziś zaiste, patrząc na dokonania tegoż badacza powiedzielibyśmy, nie wdając się w szczegóły, bo na to nie ma czasu, że po prostu koleś był pozytywnie zakręcony. Ostatecznie bowiem jak nazwać ochotę na tworzenie bazy piosenek nazwanych później „Cowboy Songs and Other Frontier Ballads”. Obecnie, przy całym naszym zaawansowaniu technologicznym jeździłby po kraju z jakimś gadżetem Apple’a albo Samnsunga, pisał bloga i wstawiał swoje filmiki na YT. Ale wówczas? Maszyna rejestrująca dźwięk mieściła się na ciężarówce Forda (!!). A to co nagrał, cóż… utknęło w archiwach i sięgają doń tylko naprawdę zapaleni fanatycy takich dźwięków.

No dobra… John Lomax?  A co ma – zapyta ktoś nieelegancko – ten „Stary Piernik” do współczesnego nam muzyka z RPA, którego recenzję czytacie? Ano, okazuje się, że sporo.

Muzyka folkowa, rozumiana jako zbiór melodii i tekstów przekazywanych najczęściej ustnie w pewnej społeczności, pozbawiona winna być – by tak rzec – komercyjnej otoczki a zarazem cechować się autentycznością wykonawczą i swoistym idealizmem. Już pobieżnie analizując tę definicję widzimy, że taka muzyka dziś właściwie … nie istnieje. Jakkolwiek nie próbowalibyśmy zdefiniować folku, zawsze skądś wyskoczy nam element nie pasujący do całości. I tak sobie myślę, że mimo, iż teraźniejsza muzyka folkowa daleka jest od wypełnienia wszystkich warunków zawartych w encyklopedycznym pojęciu, to jej twórca, John Avery Lomax byłby… zachwycony. Patrzył on bowiem na muzykę folkową przez pryzmat „życia”. Nie traktował definicji jak świętości, zachęcał do szukania, inspirowania, korzystania z poszczególnych elementów przypisanych encyklopedycznemu wyrażeniu, ale… nie oczekiwał, że wypełnimy wszystkie jej części.

Toteż gdy artyści, biorący się za nagrywanie folku zrozumieją podejście Lomaxa, najczęściej wychodzi im dzieło ponadczasowe. Rzecz jasna składa się na to wiele czynników, nie zawsze pojawiających się w tym samym momencie, ale jednak. Gregory Alan Isakov na albumie That Sea, The Gambler dokładnie tak zrobił. Nie szukając poklasku, bez fanfar i promocji, autentycznie, swobodnie, z gitarą i niewielką pomocą kilku przyjaciół nagrał album, który w muzyce folk, tudzież w kilku innych gatunkach spopularyzowanych w ostatnich dziesięcioleciach będzie znaczył bardzo wiele. Choć – skoro ma być antykomercyjny – to pewnie się nie przebije i pamiętać o nim będą jedynie takie zwichrowane dusze, jak ja…

A jest o czym, bo od pierwszej, wybrzmiewającej nieśmiało nuty akustycznej gitary, poprzez kwilącą łagodnie solówkę slide w All There Is, aż po ostatnie ciche dźwięki The Moon Was Red And Dangerous Isakov zrealizował zalecenia mentora muzyki folk. W każdym kawałku  drzemie moc. Spokojne, wyważone dźwięki gitary, śpiew naznaczony taką tęsknotą i luzem, aż dreszcze przechodzą po karku. Wszystko to oparte o bardzo przyjemne melodie. Aż chce się żyć. Chłonąć tę muzykę pobudzającą wyobraźnię. Że gdzieś jest nasz świat wyśniony. Tajemny, pozbawiony negatywnych uczuć i pieszczący duszę, niczym łagodna bryza podczas rejsu ku zachodzącemu słońcu.

Heh, co tu dużo gadać – słucham sobie The Stable Song, rozklejam się przy partii banjo i zapominam, że cokolwiek poza muzyką jeszcze się na tym świecie liczy. Ech… 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.