ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Access Denied ─ Touch of Evil w serwisie ArtRock.pl

Access Denied — Touch of Evil

 
wydawnictwo: Pitch Black Records 2012
 
1. Intro [1:56]
2. Messenger of Death [3:12]
3. Suicide Mind [3:42]
4. One Night [3:02]
5. Seccret Place [3:35]
6. Don't Tell Me [4:47]
7. My Dreams [3:39]
8. Violence of Mind [3:39]
9. Touch of Evil [5:58]
 
Całkowity czas: 33:30
skład:
Agnieszka Sulich - wokal; Mateusz Krauze - gitara; Jacek Kolankiewicz - gitara; Paweł "Wolv" Nejczew - bas; Dominik Frukacz - perkusja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
28.01.2013
(Gość)

Access Denied — Touch of Evil

Trójmiejski Access Denied jest zespołem, który coraz śmielej wkracza na naszą rodzimą scenę heavy-metalową. Moja styczność z ich twórczością była zawsze dość okazjonalna- raz czy dwa usłyszałem pojedynczy utwór „w przelocie” czy zobaczyłem na scenie gdy występowali przed innymi grupami. Do tej pory AD nie był obiektem zainteresowania ani kolorowych pisemek szukających kolejnego wcielenia Antychrysta ani fanek mroku w wieku dorastania i tym można tłumaczyć ich nieobecność w szerszej świadomości. Jednak mogę z całą odpowiedzialnością zapewnić, że ich twórczość jest co najmniej warta tego, by się z nią zapoznać.  Dlatego ucieszyłem się, gdy poproszono mnie o parę słów na temat ich ostatniej płyty „Touch of Evil”, która jest ich drugim studyjnym albumem.

Po uruchomieniu płyty w odtwarzaczu wita słuchacza intro, które wprowadza klimat napięcia. Około dwie minuty instrumentalnego wstępu wystarczy, by człowiek zaczął się spodziewać nagłego frontalnego ataku. W tym wypadku intuicja nie zawodzi- gdy rozpoczyna się Messanger of Death początkowo można się czuć jak w trakcie szarży hordy tatarskiej. Głośny krzyk Agnieszki Sulich, sekcja rytmiczna grająca w rytmie strzelającego AK-47 oraz ostre, mięsiste gitary nie pozostawiają złudzeń. Wymierzony zostaje solidny cios grubym, metalowym (rzekłbym nawet: heavy-metalowym) prętem między oczy i pozostałoby się w pozycji horyzontalnej gdyby nie wokal. Ogólnie nie ma do czego się przyczepić ale klimat siada. Czuć, że drapieżność jest wymuszona jednak nie można powiedzieć też złego słowa- wszystko się komponuje w jedną całość. Dwie gitary współpracują ze sobą oraz sekcją rytmiczną wręcz wzorcowo niczym trójki murarskie w latach pięćdziesiątych. Po prostu kawał gitarowego grania w najlepszym wydaniu. Myślę, że klimatem najbliżej do Iced Earth czy „Mind Canibals” Kata, co w tym wypadku zdecydowanie jest pochwałą (przynajmniej w moim mniemaniu). Zresztą skojarzeń czy odwołań jest cały multum-w końcu dobrych wzorców nigdy za wiele!

Po takim początku już wiadomo- nie może być źle! Suicide Mind utwierdza w tym zdecydowanie- wciągający riff i tym razem już dużo bardziej intrygujące partie wokalu czy klawisze w tle pozwalają ponieść się i zatopić w falach dźwiękowych emitowanych wprost z głośników. Kolejny utwór zaczyna się wstępem gitarowym jako żywo przypominającym czasy, gdy Amorphis nagrywało Black Winter Night a w moich żyłach krew pulsowała z młodzieńczą rozkoszą. Niby spokojny (jak na tą płytę) utwór a jednak wszystko pulsuje, żyje i wgryza się w podświadomość. Nic niesamowitego a wciąga i nie puszcza niczym niezapowiedziana kontrola Urzędu Skarbowego. To samo można powiedzieć o wszystkich pozostałych utworach. Bardzo chwytliwe zagrywki gitarowe, dobrze wkomponowane solówki i ogólne wrażenie, że wszystko jest przemyślane  zdecydowanie pozytywnie wpływa na odbiór. Po prostu chce się tego słuchać i się tego słucha!

Wspomnieć należy jeszcze o utworze tytułowym, który został zamieszczony jako ostatnia pozycja na liście odtwarzania. Zaczyna się spokojnie gitarami, delikatnymi klawiszami w tle oraz bardzo lirycznym wokalem. W dalszej części utwór zaczyna być coraz bardziej drapieżny przy zachowaniu pozornego spokoju. Nie będę oszukiwał- lubię takie klimaty.

Na uwagę zasługuje również bardzo dobra realizacja płyty- brzmienie jest selektywne, wszystkie instrumenty słyszalne dokładnie jak trzeba. Zgodnie z dzisiejszą modą całość została podana silnej kompresji jednak nie ma się wrażenia, że wszystko jest „na twarzy” a pojęcie dynamiki nie istnieje.  Po prostu solidna robota, której nie mogłoby powstydzić żadne studio, które cieszy się uznaniem na tym zgniłym zachodzie.

Jako podsumowanie moich dywagacji na temat ocenianej płyty mogę zacytować powszechnie znane powiedzenia, że zły dotyk boli całe życie. Coś w tym musi być- „Touch of Evil” jak zaczął się kręcić około miesiąca temu w moim odtwarzaczu tak nadal w nim ląduje dość regularnie. Nie jest płytą wybitną ani w jakikolwiek sposób przełomową ale ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się raz jeszcze ją usłyszeć. Dźwięki na niej zawarte krążą po głowie a ręka sama się wyciąga by nacisnąć przycisk z małym białym trójkącikiem. Nie będę ukrywał- czekam na kolejną płytę autorstwa tego trójmiejskiego zespołu!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.