ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu T. Rex ─ Electric Warrior w serwisie ArtRock.pl

T. Rex — Electric Warrior

 
wydawnictwo: Reprise 1971
 
1.Mambo Sun [3:36]
2.Cosmic Dancer [4:26]
3.Jeepster [4:07]
4.Monolith [3:45]
5.Lean Woman Blues [2:59]
6.Get It On [4:22]
7.Planet Queen [3:10]
8.Girl [2:29]
9.The Motivator [3:56]
10.Life's a Gas [2:23]
11.Rip Off [3:39]
 
Całkowity czas: 39:02
skład:
Marc Bolan - śpiew, gitara prowadząca
Mickey Finn - instrumenty perkusyjne, śpiew
Steve Currie - gitara basowa
Will Legend - bębny
Ian McDonald - saksofon
Burt Collins - skrzydłówka
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 9, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
05.06.2012
(Recenzent)

T. Rex — Electric Warrior

Glam rock to jeden z najdziwniejszych nurtów w muzyce rockowej lat 70-tych. Wielu (by nie powiedzieć, że większość) wykonawców tego gatunku bardziej zdawało się skupiać na atrybutach odzieżowych, aniżeli stronie muzycznej własnej twórczości. Brokaty, błysczyki, pstrokate stroje... Wydawać by się mogło, że glam rock to styl bardzo ... niemęski. Jeśli chodzi już o samą muzykę, to trudno nazwać ją wyszukaną, czy górnolotną (jakby zupełnie w przeciwieństwie do barwności ubiorów muzyków). Jednak nurt ten wydał na świat kilku wykonawców wartych przynajmniej wspomnienia; T. Rex jest jednym z nich.

Trudno jednak określić twórczość Marca Bolana i jego zespołu jako wybitną. Tak jak w przypadku większości glam rockowych kapel oparta ona była raczej na prostych melodiach, niewyszukanych aranżacjach i wpadających w ucho motywach. Jednak przyznać trzeba, że na tle takich tworów jak Sweet, Slade czy Gary Glitter poczynania ekipy Marca Bolana prezentują się więcej niż przyzwoicie.

Płyta „Electric Warrior” jest chyba całkiem słusznie uważana za najlepszą w dorobku T. Rex. Bolanowi udało się zebrać na tym niespełna 40-minutowym krążku garść naprawdę dobrych kawałków, nie grzeszących wprawdzie przesadną ambicją, lecz mających w sobie to ‘coś’ dzięki czemu i przyjemnie się całości słucha i niekontrolowanie potupie nóżką, a po wybrzmieniu końcowych dźwięków nie ma się pozostawionego na twarzy grymasu obrzydzenia jak po wypiciu Specjala.

Świetnych, zapdających w pamięć melodii jest tutaj całkiem sporo. Obok klasycznych przebojów „Get It On”, czy nieśmiertelnego „Jeepster” mamy tutaj wiele innych piosenek wartych wysłuchania. Podobać się może senny „Cosmic Dancer” z ciekawymi (mogącymi się kojarzyć z późniejszymi dokonaniami Electric Light Orchestra) smyczkami i nieco frippową gitarą w końcówce. „The Motivator” kojarzyć się może ze stylem The Rolling Stones dzięki podchodzącej pod Keitha Richardsa otwierającej partii gitarowej. „Lean Woman Blues” to z kolei dość luźny, zdawać by się mogło, że niemal improwizowany blues. Moimi osobistymi faworytami są jednak „Mambo Sun” i „Planet Queen”. Trudno wprawdzie o nich wiele napisać poza tym, że mają świetne linie melodyczne, podparte spokojnym rytmem z prostymi partiami gitary, jednak głęboko wżerające się w mózg i nie dające się stamtąd wyplenić.

Najbardziej charakterystycznym utworem na płycie wydaje się być jednak zamykający całość „Rip Off”. Ostrzejszy i drapieżniejszy od pozostałych numerów na płycie z agresywnym wokalem Bolana, dość surowo brzmiącą partią gitary i fajną, nieco zwiewną psychodeliczną aurą, osobiście kojrzącą się z tym obłąkanym szaleństwem z pierwszych dwóch solowych płyt Syda Barretta.

Na dobrą sprawę coś, co można uznać za kiksy, to jedynie balladowe "Girl" oraz "Life's A Gas". Są one na szczęście najkrótsze w zestawie i nie najlepsze wrażenie po nich umyka z pamięci szybciej niż można by się tego spodziewać. Niby specjalnie nie ma się o co do nich przyczepić, jednak nietrudno odczuć, iż oba prowadzone są zupełnie mdło, bez pomysłu i na dobrą sprawę wydają się być niczym więcej jak wątpliwej wartości wypełniaczami.

Stworzyć proste piosenki na przyzwoitym poziomie też trzeba umieć. Marc Bolan nieprzypadkowo wydał na świat całą masę hitów, częstokroć atakujących czołówki list przebojów w wielu krajach. Nie był on wprawdzie, ani technicznym wirtuozem pokroju Hendrixa, Claptona, czy Blackmore’a ani też nowatorskim kompozytorem kalibru Frippa, czy Emersona, ale umiejętność sklecenia kilku przypadkowych dźwięków w fajną melodię też trzeba posiadać. Bolan był w tym fachu niedoścignionym wzorem dla wielu innych glam rockowych muzyków i stąd tych kilka linijek o najlepszej płycie w dorobku T. Rex.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.