Często do napisania o jakiejś płycie czy jakimś artyście skłaniają pewne szczególne wydarzenia. Zdarza się niestety, że są to wydarzenia smutne, wręcz tragiczne. 4 maja najwspanialszą orkiestrę świata zasilił kolejny wielki człowiek. Adam „MCA” Yauch – jeden z trzech Beastie Boysów – pożegnał się z nami. Większość czytelników będzie miała pewnie obiekcje, co do recenzowania hip-hopowych płyt na łamach tego portalu, ale BB to dla mnie jeden ze wspanialszych zespołów wszech czasów, klasyk ponad klasyki nie tylko na rapowym podwórku, ale także daleko poza nim, a świadczy o tym ich niedawne wprowadzenie do Rock and Roll Hall of Fame, czy choćby ilość różnych muzyków, którzy wyrażali swój smutek po odejściu MCA. To, że pozdrowili kolegę Mos Def i DJ Shadow jest dość oczywiste, ale w bardzo krótkich odstępach czasowych pojawiały się także wypowiedzi Flea i Chada Smitha z Red Hot Chili Peppers, Vernona Reida z Living Colour, Eryki Badu, Perry'ego Farrella z Jane's Addiction, Slasha, Toma Morello z Rage Against The Machine, Kim Gordon z Sonic Youth, a także muzyków Yeah Yeah Yeahs, Green Day i wielu innych kapel. Wymieniony już Chad Smith wspomniał, że zespół zagrał tego wieczoru na cześć Yaucha kilka coverów trzech MC's, a Coldplay opublikował na YouTube nagranie z koncertu, na którym zarejestrowana została ich reinterpretacja największego hitu Beastie Boys, „Fight For Your Right”. Nie jestem wielkim fanem Brytyjczyków, ale ich wersja bardzo przypadła mi do gustu. Ba, nawet łezka się w oku zakręciła. I wtedy też, by samemu jakoś pożegnać się z Adamem, a także zachęcić innych do sprawdzenia twórczości trójki z Nowego Yorku, postanowiłem napisać recenzję mojej ulubionej płyty zespołu - „Check Your Head”.
Do tego albumu mam ogromny szacunek z kilku względów. Po pierwsze, longplay ten został wydany w 1992 roku, pod koniec którego przyszedłem na świat. Po drugie, BBoysi odeszli od samplowanego brzmienia przeważającego na poprzedniej płycie, tworząc ten materiał prawie w stu procentach na instrumentach. Po trzecie, ta płyta jest chyba pierwszą tak zróżnicowaną pod względem stylistycznym i jednocześnie tak spójną w całym dorobku grupy. Zespół zabiera nas w zakręconą podróż przez wszystkie swoje inspiracje. Zaznamy więc mnóstwo funku, jazzu, punkrocka i oczywiście hip-hopu. Ad-Rock, Mike D i MCA zaskakują na każdym kroku – doskonale mieszają stylistyki i nastroje, pokazują, że są niezłymi muzykami, a przy tym nie tracą na dzikości i przebojowości, którą już zasłynęli. Oprócz kilku instrumentalnych utworów, takich jak „Pow” lub „In 3's”, znajdziemy tu znowu rapowano-krzyczane zwrotki chłopaków, które z albumu na album robiły coraz większe wrażenie na znawcach gatunku. „So What'cha Want” to nie tylko jeden z lepszych i najbardziej rozpoznawalnych kawałków Boysów, ale też uznany w hip-hopowym środowisku klasyk. „Check Your Head” powinien jednak zachwycić nawet tych, którzy rapu nie trawią lub nie mieli z nim nigdy zbyt wiele wspólnego. Wystarczy wsłuchać się w muzyczne tło zwrotek, by docenić ich kunszt. Kunszt może nie tyle muzyczny, bo nie o wirtuozerię tu chodzi, ale wynikający ze świetnego wyważenia wszystkich składników. To fantastyczne, że po iście punkowym „Time For Livin'” dostajemy serwowaną z zupełnie innej beczki porcję chilloutu w „Something's Gotta Give”, a hip-hopową perłę „Pass The Mic” poprzedza rytmiczny, słoneczny „Funky Boss”. Warstwa muzyczna w większości pachnie czarną muzyką lat 70-tych. Co chwile czuć jakieś improwizowane fragmenty, jazzowe klawisze, mnóstwo dodatkowych perkusjonaliów, ale są też inne smaczki, jak na przykład wiele sampli starych kawałków wplecionych w szalone podkłady (w tym wokal Boba Dylana!). Przez tę niecałą godzinę naprawdę nie zdążymy się wynudzić!
Po śmierci Michaela Jacksona wszyscy rzucili się po jego płyty i każdy był jego wiernym fanem. Oby to nie spotkało Beastie Boys, ale mam nadzieję, że Ci, którzy wcześniej nie zetknęli się z ich twórczością, zrobią to jak najszybciej. Ta muzyka jest bowiem genialnym manifestem wolności, młodości, a także najlepszym dowodem na to, że nie ma granic pomiędzy gatunkami. Brawo chłopaki, brawo MCA. Trzymaj się, chłopie!