ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Grans ─ Meseya w serwisie ArtRock.pl

Grans — Meseya

 
wydawnictwo: Modern Rock Revolution 2012
 
CD1:
1. Strach
2. EMI
3. Spadam
4. Noye
5. Wiersz
6. Pies
7. Niebo
8. Meseya


CD2:
1. Max
2. Złudzenie
3. Zboczeniec
4. Pieszczoch
5. Świstaszki
6. To
7. Będe
8. Hawaje


Czas: 38:00 + 37:29
 
Całkowity czas: 75:29
skład:
CD 1: Wojtek Sędrowicz, Piotr Perełka, Daniel Sypień, Jarosław Kancelarz
CD 2: Wojtek Sędrowicz, Marcin Wełyczko, Piotr Perełka, Łukasz Kuźbiel, Jarosław Kancelarz, Tomasz Jastrzębski, Maciej Wachowski
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
18.04.2012
(Recenzent)

Grans — Meseya

Zespół Grans (początkowo So Fine) powstał w 1998 roku w Kłodzku, lecz dopiero na początku 2012 wydał swój pierwszy, w dodatku dwupłytowy longplay. Czyż to nie dziwne? Dziwne, ale przyznam się szczerze, że w pewien sposób mnie to zainteresowało. Jak przeczytałem na stronie internetowej grupy, w ciągu tych czternastu lat istnienia prowadziła ona działalność koncertową, zarejestrowała dwie EP’ki (w 2002 i 2004 roku), zmienił się jej skład, a nawet na jakiś czas zawiesiła działalność. W 2010 roku panowie ponownie się zebrali i wzięli na warsztat stare utwory, a przy okazji udało im się także stworzyć parę nowych piosenek. Mniej więcej w taki sposób powstała rzeczona dwupłytowa Meseya, która jest dobrym i przekrojowym obrazem działalności tej kłodzkiej formacji.

Dwie płyty, każda po osiem utworów, każda nagrywana w innym studiu, a w dodatku przez dwa różne składy zespołu. Całość zapakowana została w gustowny digipak, imitujący swą teksturą pognieciony papier pakowy. Jeśli jest ktoś estetą i przywiązuje wagę do takich rzeczy, to z chęcią weźmie to wydawnictwo do ręki. Wewnątrz znajdują się tylko niezbędne i dość oszczędne informacje, brak jest niestety książeczki. Teraz aspekt ważniejszy – muzyka. Ponieważ w pewien sposób jest to wydawnictwo retrospektywne, śmiało mogę rzec, iż na przestrzeni lat brzmienie grupy nie uległo radykalnej zmianie. Starsze utwory, czyli te z drugiego nośnika, są nieco bardziej ostre, brudne, swym charakterem nawiązują do muzyki rockowej końca lat ’80 i ’90. Stylistycznie przypominają muzykę takich zespołów jak Hurt, IRA, Hey, Róże Europy, Chłopcy z placu broni czy T.Love (ten do końca lat ’90). Być może gdyby dekadę temu Grans przebił się do mediów lub jakaś osoba z działu A&R* polskiego oddziału dużej firmy fonograficznej dostrzegłaby go, to historia tego zespołu potoczyłaby się nieco inaczej. Utwory takie jak „Złudzenie” czy „Pieszczoch” nie są wcale gorsze od „radiowych przebojów” wyżej wymienionych zespołów. Natomiast na pierwszej płycie znalazły się utwory nowsze, które brzmią troszeczkę czyściej, co jest pewnie uwarunkowane studiem nagraniowym. Pojawiają się nawet jakieś elektroniczne wstawki jak w otwierającym wydawnictwo „Strachu”. Całkiem ciekawy jest też trzeci na płycie „Spadam”, przypominający nieco mysłowicki Negatyw z okresu debiutanckiego i naprawdę dobrego Paczatarez (2002). Potem nie jest już tak dobrze. Jakkolwiekby na te utwory nie patrzeć, to niczym szczególnym się nie wyróżniają. Są ładne, przyjemne, nieźle zagrane i nagrane. Gorzej z ich pomysłowością. Z bólem napiszę, że wtórność bije się z... kolejną wtórnością. A „Strach”, zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym, zapowiada naprawdę fajny krążek. Czyżby zaprzepaszczony potencjał?

Patrząc całościowo na Meseye, jest to z jednej strony całkiem przyjemny materiał, który z drugiej jednak niestety niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jeśli mam być szczery, to zdecydowanie, być może z jakiegoś sentymentu do lat ’90, przemawiają do mnie starsze utwory Grans, gdyż mają właściwy tamtym czasom klimat i charyzmę („Hawaje”). Wierzę, że panowie mają w sobie jakiś potencjał i być może przy kolejnym wydawnictwie dadzą temu upust. Lepiej dać słuchaczowi mniej muzyki (każdy z krążków trwa 38 minut, więc jest to całkiem dobry czas), a lepszej jakości. W artrockowej skali Meseya lokuje się w przedziale między pięcioma a sześcioma gwiazdkami, czyli pomiędzy „albumem, jakich wiele, poprawnym” a „niezłą płytą, której można posłuchać”.

Ale żeby nie było tak smutno na koniec, to stwierdzę, że cieszę się, iż taki album ujrzał światło dzienne i zespołowi mimo różnych przeszkód i perturbacji po czternastu latach udało się wydać profesjonalną płytę. Warto trwać przy swoim i wierzyć w siebie oraz swoje marzenia. Dobry wzór dla innych mniej znanych i początkujących zespołów.

 

* – Skrót od Artists and Repertoire. Jest to dział artystyczny firmy fonograficznej, który zajmuje się odnajdowaniem talentów oraz rozwojem artystycznym muzyków.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.