Insomnia to projekt muzyczny dwóch utalentowanych muzyków z rodzimej Łodzi. Ostatnio ukazał się ich nowy album zatytułowany "Shadows and Mists". Muzyka przedstawiona na krążku to połączenie elektroniki z ambientem i choć raczej preferuję inne gatunki, zdecydowałem się zrecenzować "Cienie i mgły", gdyż jak dla mnie jest to jedno z najoryginalniejszych brzmień ostatnich lat. Głównym zamierzeniem twórców było oddanie hołdu twórcom starego, niemego kina z początków ubiegłego wieku; wśród nich wymieniają przede wszystkim Murnaua i Christensena, związanych z filmami grozy. Jeśli chodzi o cel, który przyświecał muzykom podczas kreowania kompozycji - z całą pewnością mogę zapewnić, że został on sumiennie wykonany. Fani wczesnego kina zostaną uraczeni sześcioma świetnymi utworami, które pozwolą im oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w świat muzycznych pejzaży, będący zwierciadlanym odbiciem filmów z tamtych czasów. Dla mnie jednak płyta jest zdecydowanie czymś więcej.
Wielu krytyków twierdzi, że muzykę należy interpretować przede wszystkim we własnym zakresie. Całkowicie zgadzam się z tą opinią. Podczas oddawania się w objęcia muz, przed moimi oczyma ukazało się kilka obrazów. Pierwsza wizja - post-industrialna metropolia po mglisto zarysowanej, aczkolwiek straszliwej katastrofie o skali globalnej. Włóczęga, zapewne jeden z ostatnich ocalałych ludzi, przedziera się przez ruiny wspaniałej niegdyś cywilizacji. Wszystko co pozostało z tętniących onegdaj życiem fabryk, wieżowców i centrów handlowych to gruzowiska i duchy przeszłości. Zamieszkują one opuszczone budynki, w których aż roi się od ludzkich wspomnień. Słychać płacz martwego od wielu lat dziecka, które bez skutku próbuje zwrócić na siebie uwagę swojej matki. Jednak jej już dawno tutaj nie ma. Oddaje swoje ciało mężczyznom w domach publicznych, a jej potomek jest "produktem ubocznym", którego należy porzucić. Nieludzko potraktowane dziecko wkrótce umiera, gdy pierwsze płatki śniegu otulają jego drobną twarz. Kolosalne fabryki zamieszkują cieniste widma snujące się wzdłuż taśm produkcyjnych. Niegdyś za liche wynagrodzenie i życie na skraju cienkiej linii między życiem, a śmiercią dobrowolnie stawały się niewolnikami potężnego systemu, który już dawno upadł. Wielu z nich brało udział w rewolucji przeciwko swoim panom. Powstanie jednak szybko upadło, a ich sytuacja znacznie się pogorszyła w wyniku represji. Nie mając innego wyboru, znów przystąpili do niewolniczej pracy. Wybawieniem była śmierć, która nadeszła niespodziewanie szybko i gwałtownie. Powietrze, którym niegdyś oddychali, zmieniło się w truciznę, stopniowo odbierającą im życie. Wielu z nich popadło w szaleństwo, zabijając swoich braci i siostry. Tak oto nastąpił koniec ludzkości.
"Shadows and Mists" to ostrzeżenie przed zgubnymi skutkami postępu cywilizacyjnego, który może w niedalekiej przyszłości doprowadzić naszą planetę do zagłady. Dzieło muzyczne to również protest przeciwko pogłębiającemu się hedonizmowi i upadkowi kultury, na rzecz prostych i przyjemnych rozrywek. Insomnia jest melancholijną podróżą przez miejsca, w których życie całkowicie zgasło. Nastrój mroku i niepewności towarzyszy nam cały czas podczas muzycznej wędrówki. W pewnych momentach, może otrzeć się o nasze uszy brzmienie, niby onirycznej nadziei na lepszą przyszłość, które jest jednak zbyt nikłe, aby miało jakikolwiek związek z rzeczywistością. Taka jest moja interpretacja "Shadows and Mists". Muzyka elektroniczna, a w szczególności ta czysto instrumentalna, pozbawiona wokali, stanowi na pewno bardzo elastyczny gatunek, w którym swoboda interpretacji dźwięków jest olbrzymia. W porównaniu do ubiegłorocznej płyty "Places", brzmienie zespołu uległo zmianie. Zamiarem muzyków było pójście w stronę "szybkiej i energetycznej elektroniki oraz ograniczenie ambientowych przestrzeni na rzecz większej ilości bitów oraz krótkich sampli".
Moim zdaniem "Shadows and Mists" to jedna z najoryginalniejszych płyt ambientowo-elektronicznych ostatnich lat. Jest to również dobry przykład na to, że przy niezbyt dużych środkach można stworzyć ciekawe dzieło, które będziemy nadal odtwarzać pomimo upływu czasu i za każdym razem dostrzeżemy w - paradoksalnie dosyć minimalistycznej - muzyce, nowe elementy zdolne zachwycić każdego wrażliwego słuchacza. Należy zaznaczyć, że autorzy nie osiedli na laurach i pracują nad kolejnymi projektami. Jednym z nich jest Frame of Mind, osadzony w klimatach post-przemysłowej Łodzi - krążek ukaże się w najbliższym czasie. Polecam gorąco "Cienie i Mgły", a gwarantuję, że nie będziecie zawiedzeni!