ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Beatles, The ─ A Hard Day’s Night w serwisie ArtRock.pl

Beatles, The — A Hard Day’s Night

 
wydawnictwo: Parlophone / EMI 1964
 
1. "A Hard Day's Night" [2:34]
2. "I Should Have Known Better" [2:43]
3. "If I Fell" [2:19]
4. "I'm Happy Just to Dance with You" [1:56]
5. "And I Love Her" [2:30]
6. "Tell Me Why" [2:09]
7. "Can't Buy Me Love" [2:12]
8. "Any Time at All" [2:11]
9. "I'll Cry Instead" [1:46]
10. "Things We Said Today" [2:35]
11. "When I Get Home" [2:17]
12. "You Can't Do That" [2:35]
13. "I'll Be Back" [2:24]
 
Całkowity czas: 30:45
skład:
George Harrison – lead guitar (six- and 12-string), acoustic and Spanish guitars, backing vocals, lead vocals on "I'm Happy Just to Dance with You", claves on "And I Love Her" / John Lennon – lead, harmony and backing vocals, rhythm and acoustic guitars, tambourine, harmonica; lead guitar on "You Can't Do That", piano on "Things We Said Today" / Paul McCartney – lead, harmony, and backing vocals, bass guitar, piano, acoustic guitar on "I'll Be Back" / Ringo Starr – drums, cowbell, maracas, tambourine / Additional musicians / George Martin – piano
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,22
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,20
Arcydzieło.
,12

Łącznie 70, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
22.09.2011
(Recenzent)

Beatles, The — A Hard Day’s Night

Trzecia płyta The Beatles, nagrana i wydana w ciągu półtora roku od debiutu Please Please Me to jednocześnie ścieżka dźwiękowa do ich pierwszego filmu. Jednak w tym miejscu rozważania na temat sztuki filmowej rozsądnie sobie odpuścimy (może przyjdzie na to czas po zakończeniu podstawowego cyklu), pozwalając, by broniła się tylko muzyka.

Zatem A Hard Day’s Night to wreszcie pierwsza płyta The Beatles, na której zamieszczono wyłącznie utwory napisane przez spółkę Lennon / McCartney. Ba, to na dodatek album, na którym prym wiedzie … John Lennon. I choć dziś wiadomo, że Macca był kopalnią hitów i produkował je taśmowo niczym strzelający seriami karabin maszynowy, to pełny autorski debiut kompozytorski Beatlesów zdominowany został właśnie przez Johna. Co zresztą doskonale słychać – zadziorność w tej muzyce, takie wręcz momentami lekko pobrudzone brzmienie mógł sprokurować w gładkim dotąd rysopisie grzecznych chłopców z Liverpoolu tylko John Lennon. A pozostała trójka bezwzględnie się mu podporządkowała.

Zaczyna się od jednego z najbardziej rozpoznawalnych akordów w muzyce popularnej. Nie tylko rockowej, ale muzyce w ogóle. Sam utwór, tytułowe nagranie albumu, nazwany tak od jednego z powiedzonek Ringo Starra pozostaje w pamięci już za pierwszym wysłuchaniem. Nie tylko za sprawą owego akordu (który, jak po latach dowiedziono nie jest jedynie wynikiem uderzenia w struny dwunastostrunowego Rickenbackera Harrisona, ale również wmiksowanymi we wszystko dźwiękami fortepianu obsługiwanego przez George’a Martina). Zapada w pamięć właśnie ze względu na owe połączenie gitar i gry George’a Martina na wspomnianym instrumencie, na dodatek specjalnie zmiksowanej z resztą muzyki w innym tempie. Uzyskane dzięki temu brzmienie jest ostre, krzykliwe, rock’n’rollowe a Lennon z McCartneyem świetnie wykonują partie wokalne. To ich wspólne śpiewanie to zresztą znak firmowy A Hard Day’s Night – wystarczy posłuchać kolejnego na płycie nagrania, które wcale nie zwalnia tempa. I Should Have Known Better, zaczynający się od partii harmonijki ustnej brzmi oczywiście beatlesowsko, choć … tak na dobrą sprawę jak dla mnie to całość pobrzmiewa gdzieś daleko echem konwencji dylanowskiej, w jaką John popadł od czasu wysłuchania płyty Freewheelin’ Bob Dylan. Nic dziwnego, w końcu Lennon zawsze chciał w swoich tekstach poruszać ważne tematy (i często to robił) więc taka zaangażowana muzyka jaką wówczas nagrywał Bob Dylan zdecydowanie musiała na nim zrobić wrażenie. Stąd – powinienem wiedzieć lepiej…

If I Fell, utwór Johna, przez niego nawiasem mówiąc ślicznie zaśpiewany zapada w pamięć swoją liryką i znakomitą współpracą głosową Beatlesów: wykonujący większość teksu wspólnie Lennon i McCartney brzmią tu po prostu wybornie. Tak, że dziewczynom miękną kolana a faceci, cóż, z lekką zazdrością zaczynają spoglądać w kierunku sceny. Wieść też niesie, że Tell Me Why napisane zostało podobno na kolanie przez Lennona w pięć minut, gdy okazało się, że do ścieżki dźwiękowej filmu (wiem, miało nie być o filmie) brakuje akurat takiego kawałka. Przyjemny, rock’n’rollowy kawałek, wart odnotowania również z tego powodu, że Beatlesi w chórkach pod koniec utworu śpiewają… jak Bee Gees (tak wiem, międzynarodowa kariera braci Gibb miała dopiero nadejść, ale dziś taki sposób śpiewania kojarzymy właśnie z nimi, nawet, jeśli inspiracja szła w przeciwną stronę).

McCartney – mimo mniejszego niż przywykliśmy wkładu w muzykę zespołu na tym albumie, sprawił się wyjątkowo dobrze. Napisał singlowy przebój, który jak zwykle zawojował świat (Can’t buy my love) z ważnym tekstem (jak wiemy, chłopaki zaczęli się właśnie dorabiać i tytuł tego nagrania jest zupełnie na miejscu). A oprócz tego – dwa utwory poświęcone „kobietom” Paula (no dobra, jednej dziewczynie). Jane Asher, bo to dla niej Paul napisał najpierw …And I Love Her. Chyba jeden z najbardziej uroczych i cukierkowatych kawałków jakie udało mu się stworzyć. Faktem jest również, że wyszła mu zarazem zgrabna piosenka, udanie zinstrumentalizowana i zaśpiewana. Trzecie z nagrań (a drugie poświęcone ówczesnej dziewczynie) to Things We Said Today. Lennon kiedyś stwierdził, że właśnie ten utwór Paula z albumu A Hard Day’s Night ceni najbardziej. I rzeczywiście – jest w tym nagraniu jakaś tęsknota, swego rodzaju trwoga i zastanowienie: jakby gdzieś w tle pojawiało się widmo rozstania spowodowane … sławą, blichtrem, całą to otoczką, jaka wówczas stanowiła przestrzeń, w której żyli Beatlesi. Piękny utwór.

No i na koniec recenzji moje ulubione nagranie z albumu. A jest nim,… cóż, plagiat. Co prawda John Lennon przyznał kiedyś sam, że po prostu – mając na głowie różne terminy - wykorzysta jeden z wcześniej ogranych kawałków i napisze go na nowo, ale fakt jest faktem. Plagiat, albo ściślej autoplagiat. Any Time At All – bo o nim mowa – to po prostu ciut przerobione It Won’t Be Long – otwierające album With The Beatles. Lubię ten utwór, to taki Lennon, jakiego chciałbym słuchać zawsze. A że … ukradł sobie pomysł? Oj tam, oj tam, nie bądźmy drobiazgowi.

Można by tak jeszcze pisać. Że Harrison wykonuje jeden kawałek, a Ringo Starr żadnego. Że tych utworów na płytę to John napisał 10, a McCartney jedynie 3. Że większość wykonuje właśnie Lennon, a jak już Paul się pojawia na wokalu, to rzadko czyni to samodzielnie. Że I’ll Be Back miało być pierwotnie walczykiem, a potem po 15 kolejnych podejściach zarejestrowano wersję, jaką znamy do dziś. I tak bez końca. Ale nie chcę was zanudzać – proponuję sięgnąć i posłuchać, jak wyglądać powinien kolejny album zespołu, który chce wyznaczać kierunki w rozwoju muzyki. Niespełna półtora roku, trzeci album, znowuż ciut ponad trzydzieści minut, trzynaście (a nie 14) nagrań. Bardzo dobra  płyta, ot co.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.