Ogromnie cenię sobie jazz w wydaniu polskim, toteż pełen entuzjazmu sięgnąłem po ten album. Zresztą, co by nie twierdzić to „nasz jazz” i jego przedstawiciele są uznani na całym globie – od Ameryki po Japonię. Komeda, Możdżer, Stańko, Urbaniak („Polish fucking fiddler” jak określił go sam mistrz Miles Davis), Dudziak, Trzetrzelewska… To tylko niektórzy nasi twórcy docenieni właśnie za granicą. Zresztą i saksofonista Sławek Dudar ma na swoim koncie liczne koncerty m.in. Niemczech, Francji, Austrii, Holandii no i oczywiście Polsce. Brand New World to jego fonograficzny debiut, wydany we wrocławskiej Luna Music. Tytuł płyty nawiązuje do antyutopijnej książki Aldousa Huxleya (Brave New World). Patrząc na okładkę to chyba nie tak byśmy chcieli, aby wyglądał ów Nowy, wspaniały świat. Jednak po zapoznaniu się z właściwą, tzn. muzyczną częścią wydawnictwa na pewno zmienimy zdanie.
Mamy tutaj osiem, na swój sposób różnorodnych i niebanalnych utworów, które śmiało można określić mianem wariacji. Otwierające album „Złe momenty” są tylko skromnym zwiastunem pozostałej zawartości. Obecny jest tutaj jazz w pojęciu tradycyjnym, free jazz, a nawet elementy funky. Mocnym punktem są instrumentaliści. Barwnie brzmi kontrabas Marcina Spery, wspaniale pulsuje perkusja, na której rytmy wybija utalentowany Łukasz Sobolak. Smaku dodaje swym współbrzmieniem Grzegorz Urban, frywolnie grający na fortepianie. No i oczywiście wszystko osadzone jest w ciepłym brzmieniu saksofonu lidera – Sławka Dudara. W czterech utworach gościnnie pojawia się gitarzysta Maciej Mazurek, co jest fantastycznym dopełnieniem i urozmaiceniem tego wydawnictwa. Nie jest to jednak koniec tej muzycznej, rozkosznej podróży. Prawdziwym smaczkiem jest piękny głos Natalii Grosiak, wokalistki znanej wcześniej m.in. z Mikromusic. Mam nadzieję, że grupa w przypadku kolejnych wydawnictw nie zrezygnuje z jej udziału. Zamykające album, tytułowe „Brand New World” po prostu wbija słuchacza w fotel. Po takim utworze, aż chce się ponownie nacisnąć przycisk „play” na odtwarzaczu. Chociaż takich smaczków jak kompozycja finalna jest tutaj więcej, chociażby „Meeting At the Point”, „Round Midnight” Theloniousa Monka tutaj w aranżacji Grzegorza Urbana, „NYC Waltz” i najbardziej eksperymentalny „Space for 4 personalities”. Kwartet dobrze sprawdza się w czyichś interpretacjach, na potwierdzenie tego, obok wymienionego „Round Midnight” otrzymujemy „Midland” Billego Childs’a.
Jest do dobry i godny uwagi album, którego chce się słuchać, a co więcej ciężko się od niego uwolnić. Dudar, jako główny kompozytor nie czyni ze swoich utworów niczego rewolucyjnego. Może i dobrze, bo jeśli chodzi o ten gatunek to mało co nie zostało powiedziane – zagrane, a na odważniejsze eksperymenty z jazzem i muzyką około jazzową pokroju na przykład Johna Zorna, czy Billa Lasswela chyba jeszcze nie może sobie pozwolić. Może następnym razem? Ale przyznać trzeba, że jest to płyta ciekawa, momentami frapująca i zagrana na wysokim, światowym poziomie. Muzyka w Nowym, lepszym świecie tętni życiem i emanuje energią. Chce się do niej powracać, godnie prezentuje się (nie tylko z powodu gustownego białego digipaku) na mojej półce obok płyt takich tuzów saksofonu jak skandynawski Jan Garbarek, wspominany i koszerny John Zorn, czy wszechstronny Theo Travis. O oczekiwaniu na kolejny album, mam nadzieję, że Sławek Dudar, jak i jego kwartet nie zaniży sobie poprzeczki w stosunku do Brand New World.