ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu John Mayall's Bluesbreakers ─ Crusade w serwisie ArtRock.pl

John Mayall's Bluesbreakers — Crusade

 
wydawnictwo: Decca Records 1967
 
1. "Oh, Pretty Woman" [3:40]
2. "Stand Back Baby" [1:50]
3. "My Time After Awhile" [5:15]
4. "Snowy Wood" [3:41]
5. "Man of Stone" [2:29]
6. "Tears in My Eyes" [4:20]
7. "Driving Sideways" [4:03]
8. "The Death of J. B. Lenoir" [4:27]
9. "I Can't Quit You Baby" [4:35]
10. "Streamline" [3:19]
11. "Me and My Woman" [4:05]
12. "Checkin' Up on My Baby" [3:59]
 
Całkowity czas: 45:51
skład:
Mick Taylor - lead guitar / John Mayall - vocals, piano, guitar, harmonica / John McVie - bass guitar / Hughie Flint, Keef Hartley – drums / Rip Kant, Chris Mercer - horn section
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
21.02.2011
(Recenzent)

John Mayall's Bluesbreakers — Crusade

W 1967 roku nie było mnie jeszcze na świecie. Moi rodzice się pewnie już znali, ale … ojciec zaczął nosić długie włosy pod koniec lat sześćdziesiątych, bo w omawianym roku trafił do wojska i tylko cudem nie wyjechał rok później na przymusowe tourne po Czechosłowacji. Czy słuchali muzyki, jaka wówczas rodziła się w Anglii i za oceanem? Nie wydaje mi się (choć muszę zapytać…) – sądzę, że z nimi było dokładnie tak samo, jak opowiedział to kiedyś podczas koncertu Maciej Zembaty, zapowiadając utwór Cohena „Wspomnienia”: wszystko tak z dziesięć lat opóźnione. Na prowincję naszego kraiku wszystko zawsze docierało z opóźnieniem i pewnie z muzyką też tak było.

Bluesa słuchali wówczas nieliczni (zresztą, dziś też tak jest), blues – rocka może ciut więcej osób. W każdym razie na taką popularność jak w krajach zgniłego zachodu ten rodzaj muzyki liczyć nie mógł. Do dziś zresztą pamięta się z tamtych czasów tylko te płyty, które marketingowo sprzedały się najlepiej. The Beatles, The Rolling Stones… z całą pewnością te nazwy wymieniłoby sporo osób. Ale … kto jeszcze? Ok., Hendrix, The Doors, Cream (ooo, to już całkiem blisko tematu). Oczywiście Floydzi ze swoim odjechanym Kobziarzem i … tyle (no, ja bym akurat mógł jeszcze powymieniać). A przecież świetnych płyt wtedy ukazało się całkiem sporo.

Crusade Johna Mayalla i Bluesbreakersów to prawdziwe dziecko właśnie tamtej epoki. Z jednej strony pełne bluesowych schematów, z drugiej zahaczające o country i boogie, rock’n’roll i co tam jeszcze zapragniemy; słowem wszystko to, co pływało w śmietance muzycznej tamtego okresu. Ostre (jak na tamte czasy) gitarowe granie, wsparte saksofonem czy całą sekcją dęciaków, plus knajpiane pianino (czy pijane wzorem Waitsa to już nie sprawdzałem) – oto cała recepta na muzykę, która królowała przez lata w klubach Wielkiej Brytanii.

Skład zespołu – znakomity, ale do tego nas przecież Mayall przyzwyczaił, bo przecież u niego startowali i Clapton i Peter Green. Bluesbreakersi grają zatem w zestawieniu: John McVie na basie (Fleetwood Mac już gdzieś czuć w powietrzu) Mick Taylor na gitarze (za dwa lata odejdzie do Stonesów na miejsce Briana Jonesa) i Keef Hartley (Artwoods, potem w Keef Hartley Band), no i ojciec białego bluesa na Wyspach, czyli sam Mayall.

Płyta zawiera zarówno utwory napisane przez Mayalla (samodzielnie lub wespół) jak i standardy bluesowe, zarówno te bardziej jak i mniej znane. Wśród tych drugich – bardziej znanych: I can’t quit you, baby Willie Dixona, spopularyzowane dwa lata później przez pierwszy album Led Zeppelin. Wśród tych pierwszych – prym wiedzie absolutnie porywające nagranie: The Death Of J.B. Lenoir. Blues napisany przez Mayalla w hołdzie zmarłemu bluesmanowi J.B. Lenoirowi (zmarł w kwietniu 1967 rok na zawał, w następstwie wypadku samochodowego, jakiemu uległ kilka tygodni wcześniej). Ten lament, z niezwykłym solem saksofonu w środku to jak dla mnie klasyka gatunku: jedno z tych nagrań, które pozostają w człowieku na zawsze.

Crusade to świetny album, z jednej strony naznaczony duchem tamtych czasów, a z drugiej – wyznaczający swoją uniwersalnością pewien standard, do którego później można porównywać bliską gatunkowo muzykę. Może nie jest arcydziełem, ale niedaleko padło jabłko od jabłoni. I dlatego warto ten longplay znać.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.