ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Kasabian ─ Empire w serwisie ArtRock.pl

Kasabian — Empire

 
wydawnictwo: BMG 2006
 
1. Empire (3:53)
2. Shoot the Runner (3:27)
3. Last Trip (In Flight) (2:53)
4. Me Plus One (2:28)
5. Sun Rise Light Flies (4:08)
6. Apnoea (1:48)
7. By My Side (4:14)
8. Stuntman (5:19)
9. Seek & Destroy (2:15)
10. British Legion (3:19)
11. The Doberman (5:34)
 
Całkowity czas: 39:24
skład:
Tom Meighan – lead vocals / Siergio Pizzorno – guitar, backing vocals / Chris Edwards – bass / Chris Karloff – guitar, keyboards / Jay Mehler – rythm guitar / Ian Matthews - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 13, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
23.11.2010
(Gość)

Kasabian — Empire

"Rzeźnicy" (bo to przecież oznacza słówko "kasabian" w języku ormiańskim) nie próżnowali za długo po wydaniu swojego - rewelacyjnie przyjętego - samozwańczego debiutu. Dwa lata wystarczyły na spłodzenie całkiem nowego albumu, zatytułowanego "Empire". Ponoć tak członkowie zespołu zwykli nazywać między sobą coś dobrego. A tymczasem krytycy z całego świata nie pozostawili na "Imperium" suchej nitki. Na pytanie "dlaczego" odpowiemy sobie, oczywiście, w poniższej recenzji.

Zmian w muzyce "Kasabian" tyle, co po przejściu huraganu w średniej wielkości amerykańskiej wiosce. Przypomnijmy, czym charakteryzował się debiutancki album Brytyczyków. Przede wszystkim elektronika, duszna, chłodna i wpychająca swoje komputerowe macki wszędzie, gdzie tylko się da, a także cały zestaw przyjemnych dla ucha melodii. Tylko tyle, aż tyle. Bo "Kasabian" był albumem po prostu bardzo dobrym i powtarzam go dosyć często. Ale sukces komercyjny najwyraźniej chłopakom nie wystarczył, ponieważ kroki na swojej muzycznej drodze skierowali w nowym kierunku, stawiając tym razem najmocniejszą kartę na psychodelię, a jednocześnie malując ją znanym, elektronicznym pędzelkiem.

I jeżeli "Kasabian" można było nazwać albumem wysmakowanym, tak "Empire" to eksplozja młodzieńczej energii. Głośne i przepełnione elektroniką kompozycje reprezentują pierwszą, bardziej singlową część krążka. I tak, mamy tytułowe "Empire" z bardzo natrętnym syntezatorem, zadziorskie "Shoot the Runner", czy wesołe "Me Plus One" ze skocznymi smyczkami. Zakładam, że ta część albumu właśnie namieszała w głowach krytykom, którzy spodziewali się kolejnego zestawu piosenek w stylu debiutanckiego dziełka chłopaków. I przyznam, że mnie także początkowo nastrajała negatywnie.

Nie bez powodu napisałem wcześniej, że Brytyjczycy skierowali nowy album w psychodelicznym kierunku. Bo druga część płyty to istna jazda bez trzymanki, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niemrawe oznaki słyszymy już w "Sun Rise Light Flies", gdzie elektronika wylewa się z głośników niczym fala tsunami, ale to następujący po nim - niestety, trochę słabszy - "Apnoea" stanowi otwierającą się bramę psychodelicznego królestwa. A później już z górki - przerażające smyczkowe zakończenie "By My Side", zamieniające taneczny kawałek w epickie dzieło, transowy "Stuntman", w którym pod sam koniec słyszymy niemal eskapadę dźwięków, wyciszone "Seek & Destroy" z przepięknymi klawiszami w tle, krótka ballada "British Legion" (tutaj mamy chwilę na złapanie oddechu) i wreszcie niepozorne "The Doberman", które stale narasta, by w końcu wybuchnąć hiszpańskim temperamentem i zachwycić motywem na trąbce.

Zauważyłeś już chyba, drogi Czytelniku, że nie wypowiadam się zbyt krytycznie na temat zawartości "Empire". Nie rozumiem zupełnie tak negatywnego przyjęcia drugiego albumu Kasabian w mediach (fani, wiadomo, bezgranicznie płytkę pokochali), ale przyznam, że całość początkowo brzmi chaotycznie. Potrzeba czasu. Po pierwszym odsłuchaniu byłbym gotów wystawić ocenę "5", ale później ze wstydem pukałbym się w puste czółko. Wiele osób pisze o muzyce, że "jeżeli wchodzi do głowy dopiero po kilku przesłuchaniach", to "zostaje w niej na dłużej", ale w praktyce mało kto się dzisiaj ową teorią sugeruje przy poznawaniu nowych zespołów. Dlatego, jeżeli pod wypływem mojej recenzji, sięgniesz po "Empire", poczekaj kilka przesłuchań z brzydkim mailem do mnie. A nuż zmienisz zdanie.

Niemniej jednak, osobom nieznającym twórczości Brytyjczyków polecam najpierw zapoznanie się z ich debiutanckim albumem, tudzież "West Ryder Pauper Lunatic Asylum" - następcą "Empire". Ponieważ omawiany krążek stanowi bardzo niesforny most, łączący elektroniczny chłód "Kasabian" z czystą psychodelią trzeciego dziecka Brytyjczyków. Niesforny, bo pomimo początkowych psikusów z jego strony, idzie go polubić w miarę czasu. Ot, dlatego właśnie wystawiam siódemkę z mocnym plusem.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.