ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Edguy ─ Burning Down The Opera - Live w serwisie ArtRock.pl

Edguy — Burning Down The Opera - Live

 
wydawnictwo: AFM Records 2003
dystrybucja: Mystic
 
1.Welcome To The Opera (2:08)
2.Fallen Angels (5:33)
3.Tears Of The Mandrake (7:24)
4.Babylon (7:01)
5.Land Of The Miracle (5:44)
6.Painting On The Wall (4:37)
7.Wings Of A Dream (6:04)
8.Headless Game (7:20)
9.The Pharaoh (15:07)
10.Vain Glory Opera (6:27)
11.Solitary Bunny Drum Solo (3:14)
12.Save Us Now (4:53)
13.How Many Miles (10:58)
14.Inside (3:22)
15.Avantasia (5:23)
16.Out Of Control (8:15)
 
skład:
Tobias Sammet - voc. / Tobias Exxel - b., voc. / Dirk Sauer - g., voc. / Jens Ludwig - g., voc. / Felix Bohnke - dr.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 7, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
22.11.2003
(Recenzent)

Edguy — Burning Down The Opera - Live

W życiu każdego zespołu, szczególnie takiego, który ma w dorobku już pięć studyjnych płyt, przychodzi czas na myśl "hej! a może nagramy koncertówkę!". Podejrzewam, że dokładnie takie mysli mieli chłopaki z Edguy - szczególnie, że okazję mieli wymarzoną, trasę Mandrake Tour mianowicie. A ta trasa to nie w kij dmuchał, 60 koncertów, ponad rok trwania. Zwiedzili cała Europę (no, oprócz Polski :), Japonię, USA, Amerykę Płd., Australię... Co dokumentuje całe mnóstwo zdjęć z grubaśnej książeczki. Widać, że dobrze się bawili, a ja im zazdroszczę :)

Album skonstruowany jest według zasady dość oczywistej, a mianowicie "the very best of". Więc lecimy przekrojowo przez wszystkie albumy Edguy, niekoniecznie faworyzując promowany "Mandrake". I jest fajnie, mocno, do przodu. Gdzieniegdzie z klawiszami albo akustycznie. Z fajnym śpiewem i doskonałymi solami gitar. Tylko jedno mnie męczy - że Edguy aż tak mocno przypomina mi...Iron Maiden. Rytmiczne "patatataj" będące wszak znakiem firmowym Harrisa & Co tutaj jest wszechobecne. Wokalista na szczęście nie "robi" Dickinsona, ale wielominutowa kompozycja "The Pharoah" mogłaby się znaleźć na przykład na "Powerslave" nikt nie byłby zaskoczony. Nie wiem, może to nie wada, wszak w power metalu cięzko wymyśleć coś zaskakującego, ale... Ale narzekam, a to bardzo fajna płyta. Ludzie bawili się na koncertach znakomicie (ale czy mogło być inaczej, skoro Paryż został dopieszczony przez Tobiasa płynną francuszczyzną?, są chóralne śpiewy, jest znakomita zabawa. Publiczność w mgnieniu oka robi to, o co poprosi Sammet. "Teraz śpiewają faceci! A teraz dziewczyny! O, koleś, nie wiedziałem, że też jesteś dziewczyną!". I kupa fajnej muzyki, bo nawiązania brzmieniowe, choć ostentacyjne, jednak przestają drażnić.

Podsumowując, bardzo fajny album. Nie wiem, na ile został "dopieszczony" w studiu, a na ile jest rzeczywistym odzwierciedleniem formy grupy w czasie Madrake Tour. Ale przekonam się o tym 28 listopada - Edguy będą przecież poprzedzali swoich mistrzów, Iron Maiden. Ja czekam niecierpliwie :)


 

PS."Edguy exclusively drive luxury sports cars and wear boots made from elephant skin". To z książeczki. No i czy można tych gości nie kochać? :)))
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.